Rozdział 17

163 18 60
                                    

Deszcz, lodowaty wiatr i pogrzeb. To brzmiało jak scena z jakiegoś melodramatu. Podobnie zresztą się czuł. Nie potrafił uwierzyć, że to działo się naprawdę. Jeszcze kilka tygodni temu nic nie zapowiadało, że wszystko się tak zepsuje, zniszczy, a jego życie zostanie wywrócone całkowicie do góry nogami. Ostatni czas był ciężki, wydawał się tak bardzo nie realny, że nie docierało to do niego. Jego partner, osoba której ufał, z którą podświadomie w jakiś sposób zaczął planować przyszłość, a na pewno ją wiązać, okazywała się seryjnym mordercą. To już samo w sobie wydawało się irracjonalne. Był cholernym policjantem, Clay był profilerem kryminalnym, jakim cudem doszło do sytuacji, że ten zabijał ludzi, że związał się z nim i nie był świadomy, że pod nosem miał taką osobę. To brzmiało jak żart, jak zmyślona historia, ale w jego życiu wydarzyła się naprawdę. Kolejną rzeczą, która była równie iluzoryczna, była sytuacja w której ten poświęcił za niego życie. Kto by się na to zdobył? Kto podjąłby taką decyzję w przeciągu sekund? On sam nie był pewny czy dałby radę to zrobić, wystawić się na strzał, by uratować życie innej osoby, szczególnie, jeśli ta osoba miałaby go w garści, jeśli to od niej zależała by jego wolność. Może okazałby się skończonym egoistą i pozwolił ją zabić, by pomóc sobie. Nie miał pojęcia jakby zareagował, co by zrobił. To wszystko było dziwne, takie niecodzienne, ciężkie do zrozumienia i zaakceptowania, ale i tak najciężej było zaakceptować mu fakt, że Carter nie żyje. 

Minęło kilka dni od momentu w którym Jacobs do niego zadzwonił informując o jego śmierci. Nie docierało to do niego przez cały ten czas. Uważał to za jakiś beznadziejny żart, może sen, a raczej koszmar. Coś tak cholernie nierealnego, coś co się nie wydarzyło naprawdę, a jedynie było jakimś wymysłem jego przemęczonego umysłu. To się jednak działo naprawdę o czym został uświadomiony w jeden z gorszych sposobów. To było zderzenie z rzeczywistością. Widok otwartej trumny, a w niej Clay'a przy którym stała Puffy przysłaniająca usta dłonią, za pewne by stłumić szloch, a obok niej był Foolish, który to trzymał dłonie na jej ramionach. Karl stał kawałek dalej opierając się o ścianę i patrząc w podłogę. Sapnapa nigdzie nie widział. Na razie byli tylko oni, w końcu pogrzeb jeszcze się nie zaczął. Był to czas na pożegnanie go przez rodzinę i najbliższych przyjaciół. I to był właśnie ten moment zderzenia z rzeczywistością. To wszystko działo się naprawdę i już nic nie można było zmienić. Wszystko przepadło. 

Powolnym, nieco niepewnym krokiem podszedł do Karla. Bał się stanąć przy Dreamie, spojrzeć na niego. Poczucie winy jakie miał, nie pozwalało mu na spojrzenie w oczy jego rodzinie, a nawet miał problem z przyjściem tutaj. Nie wiedział czy to dobry pomysł, by osoba, która przyczyniła się do śmierci tego Amerykanina przychodziła na jego pogrzeb. Może Caroline i Noah w ogóle sobie tego nie życzyli. Ciężko było mu cokolwiek stwierdzić. Znów miał problem jaką decyzję powinien podjąć. Koniec końców jednak przyszedł. Dziwnie by to wyglądało gdyby większa część ludzi z komendy przyszła, a on nie pojawił się na pogrzebie swojego partnera. Dlatego się pojawił, ale nie miał odwagi zbliżyć się do trumny. Nie chciał tego robić. 

Bez słowa stuknął Karla dłonią w ramię, a gdy ten spojrzał na niego, wystawił dłoń w przywitaniu. Mężczyzna uścisnął ją, posyłając mu gorzki uśmiech. Z pewnością był załamany, ale doskonale to ukrywał. Próbował być wsparciem dla innych, nawet jeśli ceną tego, było tłumienie własnego wyniszczającego bólu i cierpienia związanego z tą sytuacją. Cena jaką przyszło im wszystkim zapłacić za to, była zbyt duża, a do tego dalej rosła. Konsekwencje były ogromne. Nic nie było w porządku i już nie będzie. Wraz z jego śmiercią, zmieniło się wszystko. Obawiali się gdy był w śpiączce, mieli wrażenie, że już wtedy wszystko nie miało znaczenia przez to. Gdy ten zmarł, dopiero wtedy wszystko się zmieniło. Jak bardzo? Dopiero mieli się przekonać. 

Body Count + Dreamnotfound+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz