7

157 13 1
                                    

- Fei... Fei..- Sanji delikatnie potrząsnął dziewczyną, chcąc ją obudzić, by wypiła wodę, którą udało mu się znaleźć. 

Ta otworzyła oczy, zauważając, że są w pomieszczeniu przypominającym przedszkole. Skrzywiła się, bo to oznaczało, że dotarli do sali z dziećmi. Spojrzała na kucharza, który trzymał butelkę z wodą. Złapała ją z wdzięcznością, powoli ją opróżniając i przyglądając się temu, co się działo. Z tego co pamiętała, niedługo pojawią się pracownicy Punk Hazard i będą chcieli zaatakować niewinne osoby, które na razie bawiły się z Franky'm i resztą. 

Powoli wstała, czując się lepiej. Nie wiedziała kiedy straciła przytomność, czy zasnęła, ale teraz miała w sobie więcej siły. 

Słysząc hałas, wstała. Nie chciała być znowu problemem dla załogi. Ponowna ucieczka dla niej skończyła się w momencie, gdy mieli przejść przez zamrożony korytarz. Zatrzymała się w połowie, patrząc za ludźmi, którzy biegli do przodu. Doskonale wiedziała co czeka ich później i nie chciała zostać w to wplątana. Pomyślała, że im później Law dowie się, że jest teraz z nimi, tym lepiej dla niej i niego. Do tego nie chciała wpaść na Marynarkę, z którą właśnie lekarz rozmawiał. 

Nie trwało długo, zanim usłyszała powrót dzieci i załogi, która krzyczała. Gdy byli kilka metrów od niej, zauważyła otaczające ich koło, które oznaczało jedno. Law właśnie zamieniał ich dusze ciałami. Odsunęła się trochę, by i jej to nie dotknęło. 

Franky-Nami pojrzała na Fei, po tym jak zrozumieli co się stało.

- Wiedziałaś?- spytała, a dziewczyna odwróciła głowę, zaczynając gwizdać.- Dlaczego....- urwała, doskonale wiedząc jaka będzie odpowiedź. 

Zapłakała, patrząc na Nami-Sanji, który był zachwycony nowym ciałem i gotowy, by się rozebrać. Gdyby nie rudowłosa w ciele chłopaka, która go walnęła trzy razy po głowie, jej ciało byłoby już nagie i obmacywane przez zboczonego kucharza. 

- Nie mamy czasu.- powiedziała Fei, pospieszając ich.- Musimy iść. Chodźcie.- ruszyła przodem, prowadząc ich na tyły laboratorium. 

Wyszli na zewnątrz, gdzie było poniżej zera, a wiatr i śnieg wiejące im w twarz nie ułatwiały zadania.  W końcu dzieci powiedziały, że jest za zimno, by iść dalej i ustawiły się przy sobie, by jakkolwiek zachować uciekające ciepło z ich ciał. Wszyscy odczuwali to samo, jednak nie mieli niczego, co mogli by założyć. 

Jedynie brunetka patrzyła wyczekująco na to, co zrobi samuraj, który również nie odrywał od niej wzroku. Czuł, że dziewczyna jest trochę inna niż cała załoga. Gdy się do niej odzywali, wydawało się, że robią to z trochę powściągliwie. 

W końcu zdecydował się, że użyje swojej mocy i da wszystkim okrycie, za co dostał po głowie od Franky'ego, który był teraz w ciele Choppera, i Nami, gdy przyznał się do tego, że chciał pooglądać trochę dłużej jej piersiom. 

Chwilę po tym, jak dał im ciepłe ubranie, usłyszeli wesoły krzyk Luffy'ego, który pędził w ich stronę na brązowobrodym. Gdy grupa, która się oddzieliła, znalazła się bliżej nich, zaczęli szukać schronienia przed zimnem. Wylądowali w zaśnieżonym, starym laboratorium, gdzie mogli spokojnie porozmawiać. 

Tak, jak Fei podejrzewała, kapitan przyczepił się do niej i ciągał za sobą wszędzie gdzie szedł. Nie rozumiała jego zachowania. Byli tylko kilka godzin rozdzieleni, a zachowywał się, jakby przez całą wieczność się nie widzieli. Przytulał się do niej i zaciągał się jej zapachem, który naprawdę lubił. Tylko przez chwilę rozpaczał po stracie nóg samuraja, które wcześniej przyczepiły mu się do pleców. 

Nie zdziwiła się, gdy brązowobrody zaczął opowiadać w jaki sposób został pokonany przez Najgorsze Pokolenie. Gdy skończył, wszyscy spojrzeli na dziewczynę, która również słuchała tego uważnie. 

- To prawda?- spytała Robin, ciekawa odpowiedzi Fei, która kiwnęła głową.

- Część na pewno się zgadza. Luffy i Zoro należą do Najgorszego Pokolenia. A to, czy prawdą jest, że tamta załoga zniszczyła statek i pozbawiła części ciała członków jego...- pokazała na hybrydę, która czekała aż skończy mówić.- Nie wiem. Nigdy nie zostało to... Przedstawione mi.- chciała powiedzieć, że nigdy tego nie widziała, ale w ostatniej chwili się powstrzymała.- Musimy uwierzyć mu na słowo.

- Myślałem, że wiesz wszystko...- mruknął Usopp.

-Wszystko, co jest związane wyłącznie z wami.- poprawiła go.- To, czy ktoś inny zniszczył ich statek, nie jest waszą przygodą. Nie wy to zrobiliście i nie było was wtedy. Więc ten moment... Został w jakiś sposób wytarty? Nie wiem, jak to nazwać. 

- A ty kim jesteś, że musisz potwierdzać moje słowa?- spytał mężczyzna, patrząc na Fei, która nie zamierzała odpowiadać. 

Ale za nią zrobił to Luffy, który się ucieszył, że on zapytał o to, jakby to było coś ważnego, czym trzeba się pochwalić.

- Jest z przyszłości!- zaśmiał się, klepiąc dziewczynę po plecach.- Nie uważasz, że to niesamowite, mieć kogoś takiego w załodze?

Mężczyzna zmarszczył brwi, dalej przyglądając się brunetce, która wyglądała, jakby chciała zabić Luffy'ego za jego gadatliwość. Nawet rzuciła w niego śniegiem, ale chłopak jedynie zaśmiał się głośniej, odrzucając w nią kulką. Z jakiegoś powodu wynikła z tego powodu wojna na śnieżki, do której przyłączyły się dzieci.  Mimo rzeczy, które miały nadejść, Fei przez chwilę poczuła się szczęśliwa i nie martwiła się niczym. Pozwoliła nawet kapitanowi się powalić na stertę śniegu i przytulić się do niej. 

Przez chwilę leżała tak, patrząc na zamrożony sufit. Czuła się jak małe dziecko, którym musiała przestać być zbyt szybko. Zerknęła na szatyna, który skakał po Chopperze, który zamienił się we włochatą kulkę. 

Pomyślała, że wcale nie jest jej źle z tą załogą. Że może mogłaby przy nich zostać i czuć się tak częściej. Nie pamiętała kiedy ostatni raz śmiała się i biegała, bawiąc się w ten sposób. Mimo przekraczania jej granic, Słomiane Kapelusze byli dokładnie tacy sami, jak w anime i mandze. Radośni, kłopotliwi, głośni i pełni życia. Te cechy znała jedynie z przeszłości, gdy jeszcze posiadała rodziców. 

Gdy tylko dzieci zaczęły atakować ich, chcąc cukierka, przypomniała sobie, że ten świat również jest pełen potworów, gorszych od tych wymyślonych w bajkach. Ponownie się rozdzielili. Tym razem dziewczyna poszła z Luffym, który nie chciał przyjąć do siebie odmowy. Dlatego zgodziła się i ruszyli z Frankym, Robin i kapitanem przed siebie. 

Nie wiedziała jednak jakim cudem znalazła się w końcu przed Lawem, razem z szatynem i Nami. Kapitan Piratów Serca patrzył na nią z lekkim zdziwieniem, chcąc zrozumieć w jakiej sytuacji się znalazł.

- Nie spodziewałem się, że dołączysz do Słomkowych.- powiedział spokojnie, ale w jego oczach dalej pozostawał ślad szoku. 

- Można powiedzieć, że nie miałam innego wyjścia.- odpowiedziała, odwracając głowę i wzdychając. 

- Czyli pomagasz im?

- Nie, bardziej przeszkadzam, jak na razie. Jeżeli myślisz, że mówię im o przyszłości, to lepiej przestań. Nie robię tego.- ucięła temat, pozwalając kapitanom wejść w rozmowę. 

Nie była zdziwiona propozycją Lawa, ani szokiem Nami, która błagała Luffy'ego o zmianę jego decyzji. 

- Feeei..!- jęknęła dziewczyna w ciele cyborga, chcąc płakać przez głupotę swojego przyjaciela, który był lekkoduchem.- Powiedz mi, że nie mogą tego zrobić. Że tego nie ma w przyszłości!!- złapała szatynkę za ramiona, trochę za mocno, przez co się skrzywiła.

- Co ma być, to będzie. Wątpię, by Luffy mnie posłuchał. On słucha tylko siebie.- powiedziała jedynie, patrząc na szeroki uśmiech chłopaka, który cieszył się z nadchodzących przygód.

Zastanawiała się, czy będzie w stanie jeszcze opuścić załogę i ponownie żyć w samotności. Pokazali jej zupełnie inny świat, akceptowali jej dziwactwa, nie komentowali zachowań, ani nie chcieli ich zmieniać. Od lat nie miała tego w domu, więc nie zdziwiłaby się, jeżeli by się okazało, że przywykła do tego szybko i bez większego problemu. 

Westchnęła, poprawiając rękawiczki i kierując się do ich schronienia, gdzie czekała reszta przyjaciół. 


Między Światami || Monkey D. LuffyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz