9

145 9 1
                                    

Zoro był zdenerwowany, Luffy zdziwiony, a Law przerażony. Fei sama nie była zadowolona z obrotu spraw, choć wiedziała, że właśnie tak ma być.

Cisza, która trwała, sprawiała, że bicie jej serca wydawało się być o wiele głośniejsze. Bała się, że w końcu jej narząd zdradzi ludziom jej położenie i znowu będzie musiała walczyć. 

Na szczęście z opresji uratował ją kapitan, który przerwał napiętą ciszę w powietrzu. 

- Idę skopać dupsko Doflamingo, przesuń się!- powiedział, a w jego głosie nie było strachu, czy zawahania. 

To właśnie Fei lubiła w chłopaku. Że działał tak, jak czuł. Jeżeli uważał, że coś trzeba zrobić, to robił to, niezważając na zdanie innych. Pomimo faktu, że większość piratów była zła, tworzyli większe zło, on i załoga Słomianych Kapeluszy zawsze pozostawała dobra, co było niekiedy komiczne. 

- Jesteś bardzo arogancki.- stwierdził Admirał. 

Nie mogła się z nim nie zgodzić. Czasami Luffy taki był, ale to należało do jego natury, której nie można było zmienić. A gdyby ktoś próbował, to tak, jakby bił się patykiem z morzem. 

- Jednak, obawiam się, że nie mogę cię przepuścić.- sięgnął do swojego miecza, a Fei poruszyła się nieznacznie, by lepiej widzieć sytuację. 

Wiedziała, że nawet jeżeli Zoro czy Law ją zauważą, szatyn będzie skupiony na przeciwniku, który nie był słaby. Gdy Luffy zaatakował, można było zobaczyć na twarzy Admirała ból tego, że jego obowiązki polegały w tamtym momencie na złapaniu piratów, nawet tych, którzy chcieli pomóc mieszkańcom wyspy. 

Nagle ktoś złapał Fei za włosy, ciągnąc ją do tyłu, przez co upadła na ziemię, krzycząc cicho z zaskoczenia. Któryś z obywateli zaszedł ją od tyłu i zaczął ciągnąć w stronę pałacu, gdzie czekał Doflamingo. Przez nagłość sytuacji, wypuściła z rąk broń zrobioną przez Franky'ego i Usoppa. Nie miała również jak się podnieść, bo była cały czas ciągnięta. Wyrywała się, próbując jakkolwiek dać sobie chwilę, by móc się pozbierać i bronić. 

Ale zanim to się stało, jej usta zostały zakryte przez kolejną osobę, tak, jakby miała krzyczeć i wołać o pomoc. Jednak nie mogła tego zrobić, wiedząc, że to zmieniłoby tok historii, czego nie mogła zrobić. 

- Uspokój się. Przecież król chce cię żywą.- powiedział mężczyzna, oddychając ciężko tuż przy jej uchu. 

Fei zadrżała z obrzydzenia, chcąc jak najszybciej się odsunąć, ale była unieruchomiona przez parę dużych i spoconych rąk. Z przerażenia wyrwał ją głos Pici, który przemówił do Luffy'ego i Zoro. Ewidentnie olbrzym przeraził mieszkańców, więc wykorzystała to i wyrwała się. Ruszyła przez uliczkę, z której została wyciągnięta, wpadając na szermierza, który spojrzał na nią zaskoczony. 

Nie spodziewał się, że kiedykolwiek zobaczy Fei w rozwalonych włosach, brudem na twarzy i zatkanymi ustami jakąś ścierą. 

- Co ci się stało?- spytał, wyciągając jej z buzi szmatę i wyrzucając ją w bok.- Chociaż nie musisz odpowiadać. Wystarczy pomyśleć o tym, że Doflamingo chce cię żywą...

Wywróciła oczami, zerkając na Luffy'ego, który śmiał się na całego z głosu swojego wroga. Chwilę później skierowała wzrok na Picę, który zaczynał podnosić swoją olbrzymią rękę. Zaczęła się wycofywać, wiedząc co nastąpi. Jako, że nie była zbyt szybka, musiała działać wcześniej niż inni, wykorzystując swoją wiedzę, która nie raz stawiała na szali jej życie. 

'A mogłam spokojnie ich z daleka obserwować!' pomyślała wściekła, uciekając.

Nie zajęło reszcie dużo czasu, by ją dogonić. Wręcz Zoro złapał ją i przyspieszył, by uciec przed ogromną ręką wroga.

Fei krzyknęła, gdy ten skoczył w ostatniej chwili zauważając, że Luffy został z tyłu. Nie minęła minuta, aż znalazł swojego kapitana, który śmiał się w najlepsze.

Dziewczyna stanęła na własne nogi, które się trzęsły przez strach, który dalej z niej nie schodził. Ledwo utrzymała się w pozycji prostej, a ponownie musiała uciekać.

- Muucy!- krzyknął szatyn, zauważając swojego przyjaciela byka.

Brunetka wsiadła na niego zadowolona, trzymając Lawa, by ten nie spadł. Przed nią był Luffy, a za nią Zoro, więc nie martwiła się, że zostanie zaatakowana ponownie.

Oparła się o dużego mężczyznę, który się dosiadł. Słuchała w ciszy przepychanki Luffy'ego i walczących w Koloseum, podczas gdy wspinali się coraz wyżej i wyżej, by dostać się do zamku, gdzie był Doflamingo.

Spojrzała na rannego, po czym zaczęła go lekko opatrywać. Podczas podróży ze Słomianymi Kapeluszami nauczyła się nosi ze sobą mini apteczkę. Nie lubiła krwi, więc często musiała ją szybko z siebie zmywać lub czymś zasłaniać, by nie panikować.

Lekarz spojrzał na nią, ale nie odezwał się. Pozwolił, by jej ręce czyściły delikatnie jego rany i zaschniętą krew. Zauważył, że jej dłonie lekko się trzęsą, choć było to ledwie widoczne podczas jazdy na byku.

Jej wyraz twarzy nic nie zdradzał, choć przyglądał się jej przed dobrą chwilę. Nie rozumiał czego chciała, jakie miała plany wobec załogi Luffy'ego. Ani im nie pomagała, ani nie próbowała im zaszkodzić.

- Nie patrz tak na mnie.- uśmiechnęła się lekko do niego.- Czuję się, jakbyś chciał mi zrobić dziurę w twarzy.

Law odwrócił wzrok, wbijając go w niebo, które było osłonięte prętami klatki.

Później wszystko działo się znowu tak szybko, że Fei nie była pewna czy dobrze zapamiętała. Zoro się oddzielił, by walczyć z Picą, oni wpadli w zasadzkę Doflamingo, który wysłał klona z nici, a później Luffy zrobił skrót, by dostać się na górę.

Gdy dotarli na poziom, gdzie znajdowało się pole słoneczników, postanowiła zostać.

- Luffy! - zawołała za chłopakiem, który biegł przed siebie.- Uważaj na siebie!

- Dobrze!- zaśmiał się, machając jej.

W kolejne walki się nie mieszała. Dopiero gdy Robin została ranna, wyszła, by udzielić jej podstawowej pierwszej pomocy.

Zeszła z nią na sam dół, a później oddzieliła się. Większość załogi Doflamingo została już pokonana, więc poruszała się bez większego problemu. Skierowała swoje nogi do miejsca, gdzie miał wylądować nieprzytomny były Niebiański Smok.

Dziesięć minut dlużyło jej się niemiłosiernie, ale gdy usłyszała krzyk osoby opisującej wszystko co się działo, uśmiechnęła się, wyczekując ciała.

Gdy w końcu tak się stało, skoczyła do podziemi i spojrzała na Doflamingo, siadając obok niego.

Przez chwilę milczała, aż w końcu westchnęła ciężko.

- Wiesz, dlaczego przegrałeś z nim?- spytała, choć nie oczekiwała odpowiedzi.- Dlatego, że ciebie zaślepiła żądza potęgi, władzy i pieniędzy.- uśmiechnęła się lekko, podnosząc wzrok ku niebu.- Luffy taki nie jest. Nie chce tych trzech rzeczy. On trochę inaczej na to wszystko patrzy. Chce przyjaciół, przygód i zostania Królem Piratów. Podczas, gdy ty poświęcałeś swoją załogę dla swoich celów, on poświęca się dla swojej załogi dla ich celów. Dla niego oni są najważniejsi. Może i jest głupi i czasami naiwny, ale to czyni go lojalnym wobec przyjaciół i rodziny. Miesza się w różne kłopoty, ale to sprawia, że jest tylko ciekawiej z nim podróżować. Nie chce znać przyszłości, ale chce bym była blisko niego. Czy to nie śmieszne?- wstała, po raz ostatni spoglądając na wroga załogi i przyjaciół.

Odwróciła się, by odejść, ale coś ją powstrzymało. A bardziej, ktoś.

Sengoku stał i jadł krakersy, patrząc na nią uważnie. Nie chciał jej przeszkadzać w monologu, dlatego słuchał jej w ciszy. Z pewnymi rzeczami się z nią zgadzał, ale nie mógł tego powiedzieć głośno, nawet jeżeli byli sami. Podejrzewał też, że dziewczyna doskonale wie co myśli.

- Porozmawiamy, 'Jasnowidząca' Fei?- spytał, kierując się do wyjścia na powierzchnię.

Brunetka przełknęła nerwowo ślinę i zawahała się, ale w końcu ruszyła za nim. Nie była pewna, czy wróci na czas i czy w ogóle wróci do załogi. Uśmiechnęła się smutno myśląc, że mimo wszystko, spędziła z nimi całkiem szczęśliwe chwile.

Między Światami || Monkey D. LuffyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz