Rozdział 31

578 38 14
                                    

*Gdy akcja dzieje się w Polsce, pochylona kursywa oznacza „angielski"*

Gdy, po długich, prawie dwóch godzinach, czekania w końcu nasz samolot był już gotowy do odlotu, tylko jeszcze brakowało w nim pasażerów. Zaraz po otworzeniu bramek, ruszyliśmy rękawem na pokład. Sebastian był trochę zaspany, ale jak niezawodny chłopak, trzymał mnie za rękę przez cała drogę do samolotu. Dopiero teraz dowiedziałam się, że lecimy pierwszą klasą, a jak zapytałam Stana czy nie mógł wziąć czegoś tańszego, odpowiedział, że tylko tu były wolne miejsca. Co oczywiście było jedna, wielka bzdurą.

Usiadłam na swoim miejscu, układając sobie mały plecaczek na kolanach. Sebastian usiadł obok mnie, rozsiadając się wygodnie. Na jego głowie wciąż spoczywała czapka, którą założył gdy tu szliśmy. Gdy pilot powiadomił nas, że zaraz startujemy, stewardessa powiedziała jak będzie wyglądał lot i sprawdziła czy wszyscy mają zapięte pasy. Po chwili maszyna, ruszyła się z miejsca, a ja mocno zacisnęłam dłonie na nałokietnikach. Nie lubię latać.

— Mia? – usłyszałam, przy uchu rozbawiony głos mężczyzny. – Boisz się?

Obróciłam się w jego stronę, kręcąc głowa. Sebastian poprawił się na swoim miejscu, uśmiechając się szeroko, jakby wiedział, że kłamie. Gdy zaczęliśmy się wzbijać w powietrze, zacisnęłam mocno oczy i wbiłam palce w podłokietniki.

— Daj mi rękę – polecił, wystawiając dłoń w moją stronę. – Mogłaś powiedzieć, że boisz się latać, coś bym wymyślił. – dodał, kiedy podałam mu lekko spoconą dłoń.

— Ja się nie boje, tylko nie lubię – mruknęłam, starając się rozluźnić, co nie szło mi za dobrze.

Brunet w odpowiedzi tylko się uśmiechnął i pogładził zewnętrzną cześć mojej dłoni. Westchnąłem pod nosem i przymknęłam powieki. Przed wejściem do samolotu zdjęłam okulary, więc miałam na głowie tylko czapkę.

Reszta drogi minęła nam dość przyjemnie i spokojnie, Sebastian na początku opowiadał jakieś historia z swojego dzieciństwa, a później zadawał masę pytań na temat mojej rodziny. Było po nim widać, że był zestresowany tym wyjazdem, może nawet bardziej niż ja. Gdy zostało nam jeszcze sześć godzin lotu, wiec oboje zaczęliśmy oglądać jakiś tandetny film, jednak po chwili poczułam nagle zmęczenie i już później nic nie pamietam.

***

Obudziło mnie szturchnięcie w bok. No nie powiem, liczyłam na łagodniejszą pobudkę, ale nie można mieć wszystkiego. Z tego co powiedział mi Sebastian, gdy całkiem się obudziłam, za około pół godziny będziemy na miejscu. Na tą wiadomość, stres ścisnął mnie w środku, a w ustach zrobiło mi się sucho. Czy byłam gotowa wrócić do domu z nowym chłopakiem ze Stanów? Nie. Czy w ogóle byłam gotowa tam wrócić, po wypadku taty i babci? Nie.

Po chwili stewardessa przeszła się pomiędzy fotelami, sprawdzając czy wszyscy mają zapięte pasy i oznajmiła, że podczas lądowania mogą nastąpić małe turbulencje. Mężczyzna obok mnie, najpewniej nawet jej nie słuchał, bo grzebał w swoim plecaku w poszukiwaniu naszych czapek i okularów, która wcześniej zdjęliśmy. Na zewnątrz było już jasno i z tego co mogłam się domyślić, gorąco.

Gdy wylądowaliśmy, cali i bezpieczni, odetchnęłam z ulgą i całkiem się rozluźniłam. Teraz tylko trzeba znaleść taksówkę i pojechać do domu. Przez całe ten stres związany z zobaczeniem rodziców, moje dłonie zaczęły drżeć i się pocić. Z lotniska do mojego domu, jest jakieś pół godziny drogi, więc mam jeszcze trochę czasu, żeby pomyśleć co mam powiedzieć rodzicom jak otworzą nam drzwi. Wsiedliśmy do wolnego samochodu, uprzednio podając kierowcy bagaże, żeby zapakował je do bagażnika. Gdy mężczyzna wsiadł za kierownice, odpalił silnik i patrzył na nas w lusterku, czekając aż podamy mu adres miejsca docelowego. Strach ścisnął mnie w gardle, sama nie wiem dlaczego, przecież mam podać tylko adres mojego rodzinnego domu.

Kochanie? – Sebastian chwycił moją dłoń, przywracając mnie do rzeczywistości. – Wszystko dobrze?

— Tak – odpowiedziałam, zmuszając się do lekkiego uśmiechu. – My poprosimy na Golikówka 4, Kraków – powiedziałam w ojczystym języku, ściskając rękę bruneta.

Kierowca, kiwną głową porozumiewawczo i dodał gazu, wcześniej ustawiając trasę w nawigacji. Z tego co było widać na ekranie mapy, trasa miała trwać równe trzydzieści minut. Westchnęłam cicho, gdy wyjechaliśmy na główna drogę, nie było mnie tu trzy miesiące. Czułam jak Sebastian gładzi zewnętrzna część mojej dłoni, delikatnie ją ściskając. Prze resztę drogi nikt się nie odezwał, co było mi na rękę, bo mogłam w spokoju pomyśleć.

Po pół godzinie, byliśmy pod bramą mojego domu. Średnich rozmiarów, jasno szary, dwupiętrowy budynek z ciemnym spadzistym dachem. Przed domem była idealnie przystrzyżona trawa, a do wejścia i garażu prowadziła jasna kostka brukowa. Po wyjściu z samochodu i wyciągnięci naszych walizek z bagażnika, podałam taksówkarzowi należytą sumę i podziękowałam za podwiezienie. Po chwili auta już nie było, a przed bramką staliśmy tylko my i nasze bagaże. Jako pierwsza ruszyłam się z miejsca i podeszłam do bramki, na której wisiał napis „Uwaga pies" i pociągnęłam za klamkę. Drzwiczki otworzyły się cicho, a my weszliśmy do środka, ciągnąć za sobą walizki. Gdy staliśmy już pod drzwiami wejściowymi, odetchnęłam głęboko i obróciłam się w stronę bruneta.

Seb, ja chyba nie dam rady – przyznałam, przegryzając dolną wargę.

Mężczyzna westchnął i pochylił się w moja stronę, cały czas patrząc mi w oczy, zapukał w drewno i odchylił się z powrotem, nie spuszczając ze mnie wzroku. Po chwili było słychać czyjeś kroki na korytarzy przed drzwiami, która po kilku sekundach się otworzyły. Stanęła w nich młoda długowłosa brunetka, gdzieś mojego wzrostu z czarnymi jak węgiel oczami. Była ubrana w szare luźne dresy i przydużą koszulkę, a jej usta lekko się rozchyliły na mój widok.

— O mój boże – szepnęła i zanim się obejrzałam, tonęłam w jej objęciach. Do oczy podeszły mi łzy, gdy powoli się od siebie odsunęłyśmy. – Dlaczego nic nie mówiłaś, że przylatujesz?

— Ta decyzja była dość spontaniczna – zaśmiałam się, wycierając krople spływające po moich policzkach.

— Co to za ciacho, za toba stoi? – dziewczyna, pochyliła się lekko, zaglądając mi za plecy.

— To Sebastian, mój chłopak – przedstawiłam go, odsuwając się trochę na bok. – Sebastian, to Natasza, moja młodsza siostra – powiedziałam, patrząc na młodsza kopie siebie.

Sebastian Stan, miło mi – tym razem, sam się przedstawił i wyciągnął dłoń do brunetki.

— Natasza White – uścisnęła jego dłoń, uśmiechnąć się serdecznie, – Dobra chodźmy, jak mama was zobaczy to padnie na zawał – zaśmiała się, wchodząc głębiej do budynku.

Odetchnęłam głęboko i ruszyłam zaraz na nią, a Sebastian wciągnął nasze walizki do środka i po chwili szedł równo u mojego boku, trzymając mnie za rękę. Po chwili doszliśmy do salonu, gdzie siedzieli moi rodzice.

— Kto to? – zapytał mój ojciec, gdy Natasza weszła do pomieszczenia, lecz zanim dziewczyna mu odpowiedziała, my stanęliśmy w progu. Mężczyzna szerzej otworzył oczy i uśmiechnął się równie szeroko. Moja mama, gdy tylko na nas popatrzyła, szybko wstała i podbiegła do mnie, zamykając mnie w swoich objęciach.

— O mój boże, Mia – powiedziała, odsuwając się na długość swoich ramion, jej oczy świecił się od łez, a usta były wygięte w delikatnym uśmiechu.

Oj, mamo. Co ja mam ci teraz powiedzieć?


1102 słowa

Only One // Sebastian StanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz