14. Pomóż mi wrócić na właściwą drogę.

266 35 3
                                    

George

Nie dane było nam dokończyć tego, co ekspresowo zapoczątkowaliśmy, ponieważ mój telefon zaczął dzwonić, tuż obok mojej głowy. Rzecz jasna nie przejąłbym się tym, gdyby tylko numer nie należał do mamy.
Musiałem uregulować oddech, co okazało się sporym wyzwaniem, i odbierając, tak czy siak nie pozbyłem się w całości swojej zadyszki.

Rodzicielka poinformowała mnie o nadchodzącej wielkimi krokami wizycie gości w naszym domu, a ja osłupiałem, gdy tylko wymieniła dokładnie, kto taki raczy do nas przyjechać. Chwilę potem nacisnąłem drżącymi opuszkami palców czerwoną słuchawkę, i schowałem twarz w prześcieradło, dając chłopakowi znak, że śmiało może kontynuować.

Nie trwało to jednak długo, przez co podirytowanie uderzyło z naciskiem w moje skronie.

– Co jest? – Odwróciłem się przez ramię, na tyle, ile w tamtym momencie byłem w stanie. Blondyn wyglądał na odrobinę zmieszanego, więc wywróciłem oczami, poza zasięgiem jego wzroku. – Nic się nie dzieje, moja ciotka za niedługo przyjeżdza, razem ze swoim zoo.

Zoo, to było zdecydowanie najdelikatniejsze słowo, jakim mogłem ująć brygadę jej rozpieszczonych do szpiku kości dzieciaków.

Moja mama na szczęście wymieniła tylko niektóre imiona, lecz ostatnie, wypowiedziała nieco ciszej, zupełnie tak, jakby widziała gołym okiem moją reakcję, która była aż za przewidywalna. Włoski na rękach stanęły dęba, i nie potrafiłem wybełkotać nawet pożegnania w stronę rodzicielki. Usłyszane chwilę wcześniej imię kuzyna uderzyło w najczulszy punkt mojej głowy, jednym, zdecydowanym ciosem. Na jej tyle pospiesznie obracała się malutka, czerwona lampeczka, zwiastująca tylko nieprzyjemną konfrontację.

– Nie zareagowałeś tak, jakby to była zwyczajna nowinka o wizycie cioci, oraz kuzynostwa. – Pogłaskał mój kark, co niestety, ale nie uregulowało spięcia kończyn. Nawet ktoś tak uparty jak Clay, który posiadał nade mną irytująco wielką kontrolę, nie potrafił wypędzić mnie z osłupienia. Dlatego też gdy chłopak zauważył, że ewidentnie nie może nic zdziałać, okrył nasze ciała kołdrą, nie okazując ani odrobiny niezadowolenia. – Wytłumaczysz mi, o co chodzi, zanim sam stanę się świadkiem czegoś, na co nie zostałem odpowiednio przygotowany? Jesteś cały spięty, i przerażony, George.

Henry był najstarszym, oraz najcenniejszym dzieckiem, jakie kiedykolwiek ujrzała na świecie moja ciocia, czyli teoretycznie jego matka. Tak cenny był tylko i wyłącznie w jej polu widzenia, ponieważ poza nim, wyrastał na wysokiego, oraz niebezpiecznego chłopca.
Henry w tym roku kończył siedemnaście lat, co łączyło się z tym, że był dużo ode mnie starszy. Ode mnie, jak i od Clay'a.
Ten chłopak nosił błękitne oczy swojego ojca, które pod swoim lodowatym spojrzeniem mogły by zrównać kogoś z ziemią, jednakże po mamie odziedziczył ciemne włosy, mimowolnie lekko podkręcone. Był oczkiem w głowie każdego.
Mój tata potrafił poświęcić mu więcej uwagi przez jeden, głupi dzień, niż własnemu synowi, przez całe życie. Henry miał głowę do papierów, którymi tata faszerował się przez całą wieczność, dlatego też kilka lat temu ku niemu została zwrócona uwaga dawnych wspólników z pracy.

Jako mały chłopczyk, posiadał matematyczny, oraz okropnie skompikowany dla mnie umysł, którego jakoś nie potrafiłem mu zazdrościć. Henry nigdy nie dowiedział się o molestowaniu mnie, dlatego też na codzień mógł oddychać spokojnie. Przesiadywał z resztą starszych facetów w biurach, pomagając na tyle, ile mógł. Jednak kiedy dotarły do niego okrutne wieści, o zmianie położenia firmy, Henry skulił się w kłębek, zostawiając za sobą wszystko. Z tego co wiedziałem od mamy, chłopak został sportowcem. Przepisał się do klasy sportowej, a wieczory spędzał na boisku.

Nie zdziwił mnie ani trochę fakt, o szybkim awansie Henry'ego na stanowisko kapitana, małej grupki kolegów. On posiadał talent.
Posiadał wszystko, czego nie miałem ja, a jego rozumowanie potrafiło wyprowadzić z równagi nawet człowieka regularnie medytującego. Henry był chodzącym niebezpieczeństem, plującym jadem dookoła, i bratem oddanego mu wiernie rodzeństwa.

Make you feel alright. - DreamNotFoundOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz