9. Pokaż mi, gdy jestem trzeźwy.

403 50 95
                                    

Jego zachwyt jednak bardzo szybko przeminął, kiedy następnego ranka postanowił wbić we mnie wzrok od razu po przebudzeniu.
Nastolatek wyglądał na zawstydzonego, i wypoczętego, więc póki co nie miałem powodu do zamartwiania się.
Dopiero niedługo później, gdy na jego twarzy pojawił się grymas, wisząca pomiędzy nami nutka nadziei rozpłynęła się na dobre w powietrzu.

Clay zapomniał na dobre.
Zapomniał o wszystkim, co powiedział mi dzisiejszej nocy, i teraz wyglądał tak, jakby miał ochotę plunąć mi gównem w twarz.
To, co mówił o moim ciele, było zwykłym bełkotem po procentach.
Teraz, gdy tak uważnie się mi przyglądał, na jego twarzy można było wyczytać standardowe obrzydzenie.

– Ja też... piłem. – Przyłożyłem rękę do czoła, usiłując zrobić jak najlepsze wrażenie, i przede wszystkim się nie rozpłakać. Gdyby zobaczył teraz to, jak zaciskam opuszki palców na skroni, mógłby na spokojnie wytłumaczyć to sobie bólem głowy, a nie chęcią płaczu. – Przepraszam, naprawdę. Nie chciałem żeby to się tak skończyło, po prostu... nie opanowałem się? – Bardziej zapytałem, niż stwierdziłem.

Drżenie w moim drugim nadgarstku zaczynało stopniowo przybierać na sile, więc zerknąłem przelotnie w jego zmarszczone brwi, i otuliłem się ciaśniej cienkim kocem.

Nie chciałem, by dalej niszczył sobie wzrok samym patrzeniem na mnie.
Po jego spojrzeniu okrutnie łatwo było można wywnioskować, że wyglądałem gorzej, niż rozjechana żaba.

– Upiłeś mnie, i teraz kurwa przepraszasz?! – Gdy uniósł swoją dłoń, wyszczerzyłem oczy, spodziewając się conajmniej strzału z pięści. Nie wiedziałem przecież do końca, do czego był zdolny pod wpływem agresji. Popchnął mnie w łazience, kiedy za bardzo zadziałałem mu na nerwy, i jak najbardziej mi się należało, jednak teraz, dosłownie przystąpiłem do czynów. Wszystkiego mogłem się spodziewać. – Pozwoliłeś mi na to, żebym w ogóle cię dotknął, i potem nawet o tym nie pamiętał? – Użył uniesionej dłoni, i w końcu uderzył mnie z pięści w obojczyk.

Nie powinno, a śmieszyło mnie to, że jeszcze zaledwie kilka godzin temu go całował, a teraz uderzał.

Dobijająca, jednak tak zabawna różnica.

– Przepraszam. – Powtórzyłem, nachylając się lekko w jego stronę. Nie chciałem denerwować go bardziej, gdyby przypadkiem we mnie nie trafił, podczas kolejnego użycia siły. Z każdą kolejną sekundą po prostu czułem, że mi się należało. Czułem się tak obleśny, pod jego zgrymasiałym spojrzeniem. Te wszystkie komplementy, które wypowiedział dzisiejszej nocy, były tylko nic nie wartymi słowami, rzuconymi na wiatr. – Byłem zamroczony, a ty.. wtedy jeszcze zadowolony, i nie chciałem niczego psuć. – Odwróciłem wzrok, zalewając się rumieńcem.

Jednak chwilę później krew zmroziła mi się w żyłach, kiedy jego palce boleśnie zacisnęły się na moim gardle. Przyciągnął mnie do siebie, napinając wszystkie mięśnie, więc teraz tkwiłem przed nim nachylony, ze szklankami w oczach. Musiałem cudem łapać oddech nosem, i tylko modliłem się o to, by przypadkiem nie odkaszlnąć.

Clay, używając swojej drugiej ręki, zsunął ze mnie jedyne okrycie. Skompromitował mnie przed samym sobą jeszcze bardziej.
A potem, jak gdyby nigdy nic, obrócił na plecy. Leżałem z głową na jego udach, i drgałem jak galaretka.
Mimo wszystko, nie miałem zamiaru jednak się ruszać. Chciałem, by mi wybaczył.

– Musisz powtórzyć wszystko, co mówiłem dzisiejszej nocy, rozumiesz? – Zacisnął palce na moich włosach. – Muszę... wiedzieć.

Przymknąłem leniwie powieki, by szybciej przypomieć sobie wiązankę słów, które tak intensywnie dziś na mnie działały.
Głupio mi było teraz tak to powtarzać, szczególnie, że było tego tak dużo.

Make you feel alright. - DreamNotFoundOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz