12. Wywołam chaos

163 7 0
                                    

Dookoła mnie trzeszczały panele. Nogi drżały mi z wysiłku, a spazmowe skurcze przechodziły przez moje łydki. Zgarnęłam włosy z twarzy, zaplątując je w krótkiego kucyka. Miałam zamknięte oczy, ale wszystko słyszałam. Każdy szmer, muśnięcie wiatru o skórę i auta przejeżdżające drogą niedaleko. Czułam na ramionach chłód murów i kurz osiadający mi na barkach. Zaschło mi w gardle. Serce trzepotało w piersi, niczym uwięziony kanarek w klatce. Mimo wszystko czułam się dobrze, nawet jeżeli ledwo oddychałam, a mięśnie piekły mnie żywym ogniem.

Znowu trzeszczenie parkietu i ruch po mojej prawej. Przede mną rozciągały się długie metry drewnianej podłogi pokrytej warstwą brudu. Musiałam to wyczuć. Moment, w którym mogłabym zaatakować. Sukces tkwił w opanowaniu i cierpliwości. Zakradłam się tutaj, podejmując ryzykowną grę. Mogłam zwyczajnie zapukać, albo otworzyć puszkę Pandory. Postanowiłam zaryzykować.

Przełknęłam ślinę, z trudem przyznając przed samą sobą, że byłam podniecona. Łechtaczka pulsowała mi, kiedy ocierała się o materiał moich leginsów, po którymi nic nie miałam. Założyłam jedną warstwę. Co się ze mną stało? Stałam się niegrzeczna, chociaż zaczynałam jako niewinna piętnastolatka. W tak młodym wieku weszłam w świat seksu i do tej pory nie do końca go odkryłam. Nie sądziłam, że prowizoryczny kurs samoobrony może mnie podniecić. Nigdy. Stukałam paznokciami, zagłuszając ciche i starannie stawiane kroki. To wszystko było chore, bo te sprośne rzeczy siedziały tylko w mojej głowie. On starał się mi pomóc.

W końcu wybieraliśmy się na galę boksu, która odbywała się w burdelu. Bał się o mnie? Czy nie chciał, aby inne dłonie dotykały mojego spragnionego ciała?

— Co zrobiłabyś, gdybym zaszedł Cię od tyłu? W ciemnym pomieszczeniu, nie miałabyś zmysłu wzroku.

Uniosłam kąciki ust, obnażając zęby. Improwizowałabym, ale jemu ta odpowiedź z pewnością nie przypadłaby do gustu. Zasugerowałby, że pewnie bym przegrała. I może miał rację, bo byłam drobniejsza od mężczyzn i zdołałam się o tym przekonać, kiedy zaatakował mnie Herman. Sparaliżował mnie strach. I o to w tym wszystkim chodziło. Musiałam się go wyzbyć. Nie mogłam go widzieć, a jedynie słyszeć i czuć. Drażnił mnie, nie pozwalając odgadnąć, gdzie aktualnie stoi. Nie przywykłam do ciemności, a te otaczały mnie z każdej strony. Musiałam zdusić w sobie chęć otworzenia oczu. Oznaczałoby to moją przegraną. Nie lubiłam zajmować drugiego miejsca.

— Stanęłabym z Tobą twarzą w twarz i wyszeptała, jakim sukinsynem jesteś —odpowiedziałam po dłuższej chwili.

Tym razem jego śmiech dobiegł z lewej strony. Tam gdzie było wejście do salonu. Przede mną były kręcone, marmurowe schody, prowadzące na piętro. Posiadłość Victora była obszerna i pozostawiała wyobraźni wolną rękę.

— Gdybyś przytrzymał mi dłonie, odchyliłabym głowę i złamała Ci nos, a potem uciekła —ciągnęłam dalej— a ty nic być mi nie zrobił, bo jesteś za słaby.

Poczułam jego oddech na karku i silne ciało na plecach. Pochylał się nade mną, okrywając swoim zapachem, oraz ciepłem.

— Uważasz, że jestem słaby? Mogę pokazać Ci, że jest o zgoła inaczej —uniósł dłoń. Czułam ją, lecz nie jego dotyk. Nawet mnie nie musnął, dalej tocząc naszą małą grę.

— Nie sądzę, abyś wygrał. Nie tym razem.

A potem odwróciłam się do niego, oplotłam rękoma jego szyję i kopnęłam w brzuch. Z cichym jękiem opadł na podłogę. Miałam otwierać oczy, lecz wtedy złapał mnie za kostkę i również powalił. Pisnęłam przerażona, krzywiąc się z bólu. Już teraz wiedziałam, że będę mieć siniaki, których nie zdołam pod niczym ukryć. Leżałam, wiedząc o obecności chłopaka.

Scream of HopeWhere stories live. Discover now