15. Poznanie go było moim największym błędem

171 5 13
                                    

Thomas's POV

12.05.1989r. Trzydzieści dwa lata wcześniej. 

Thomas lat dziewiętnaście, Henrik lat osiemnaście.

Odgarnąłem włosy do tyłu, rozglądając się w tłumie. Szukałem osoby, która nadałaby się idealnie i nie spieprzyła mojej akcji. Kiedy w końcu dostrzegłem siwiejącego mężczyznę— ruszyłem jego śladem. Sunąłem za nim, jak jego własny cień. Nie mógł wiedzieć, że go śledzę. Zorientowałby się, że coś kombinuję. Ocierałem się o niczego nieświadomych ludzi, wyjmując z ich kieszeni najróżniejsze błyskotki. Moim dotychczasowym, największym, osiągnięciem, było zgarnięcie pozłacanej kolii, którą sprzedałem za dwa tysiące. Kupiłem za to stare auto, którym jeździłem do dziadka na drugą stronę miasta. 

Zamyślony wpadłem na kogoś i wtedy zorientowałem się, że zgubiłem staruszka. Nie mogłem go odnaleźć. Rozpłynął się w powietrzu. Przekląłem pod nosem, bo jego złoty zegarek wyglądał na kosztowny i firmowy. Poprawiłem kołnierz fioletowej bomberce, stawiając go ku górze. Straciłem jakąkolwiek szansę na zarobek, chociażby, żeby kupić suchą bułkę z piekarni na rogu, kiedy po schodach do metra, zszedł młody uczeń. Miał na sobie za duży mundurek szkolny, który wisiał na nim, jak na wieszaku i okrągłe okulary, przypominające denka od piwa. W dłoni trzymał tornister oprawiony w czarną skórę. Zapinany był na szelki i metalowe zatrzaski. 

Przypominał ofermę, ale miał firmowe buty, które zwróciły moją uwagę. Ominąłem potężne filary, po czym stanąłem wprost za nim, udając, że szukam czegoś na rozkładzie jazdy. 

Ukradkiem zerknąłem na chłopaka. Był trochę młodszy ode mnie. Co chwile poprawiał rude włosy, które wpadały mu na oczy, a twarz obsypaną piegami wykrzywił w grymasie, jakby zjadł coś gorzkiego. Obok mnie przeszła kłócąca się para, dziewczyna żywo gestykulowała. Straciłem go na chwilę z oczu, ale szybko opanowałem sytuacje. Teraz stałem ramię, w ramię z chłopakiem. Nerwowo poruszał ramionami i zerkał na swój telefon. Szary z klawiszami. Wyglądał na najnowszy model. Zapragnąłem go mieć. Mógłbym wtedy chwalić się znajomym, że zarobiłem na telefon komórkowy, całkiem sam. Byliby pod wrażeniem. Przybliżyłem się więc do niego. Wystarczyło wyrwać mu urządzenie z ręki i po sprawie. 

Szybkim ruchem szarpnąłem za telefon i w akompaniamencie jego głośnych pisków uciekłem. Biegłem ile sił w nogach, wprost do swojego starego mustanga. Widziałem jego zarys. Zaparkowałem go bowiem na parkingu przy sklepie mięsnym, gdzie pracowała kochanka mojego ojca. Zawsze odstraszałem ludzi, mówiąc że mięso tam jest nie świeże, a kierownik podwyższa ceny. Szarpnąłem za klamkę. 

— Hej! Stój! 

Obejrzałem się przez ramię. Dostrzegłem biegnącego w moją stronę rudego chłopaka, który w śmieszny sposób wymachiwał rękoma. Posłałem mu szeroki uśmiech i wsiadłem do auta, zamykając drzwi na zamek. Ten, pociągnął nerwowo za klamkę, wykrzykując do mnie po angielsku. Uniosłem jedną brew, zastanawiając się, co próbuje mi powiedzieć. Dobrze wiedziałem, co oznacza You are Dick, bo często to słyszałem, ale reszta była niezrozumiałym bełkotem. 

Wzruszyłem ramionami, starając się przekazać mu, że nie rozumiem jego obelg. Tupnął nogą, jak małe dziecko, a potem odszedł od mojego samochodu, znikając w stacji metra. Ja, już uspokojony, rozsiadłem się na fotelu, chcąc pobawić się swoją nową zabawką. Do tej pory rozmawiałem jedynie przez telefon stacjonarny z dwumetrowym kablem. Kiedy więc rozmawiałem, nie mogłem pójść do pokoju. Musiałem siedzieć w kuchni przy stole, albo w korytarzu, po którym krzątała się moja siostra. Głównie przez nią chciałem telefon komórkowy, bo dziewczyna ciągle gawędziła z koleżankami, nawet po nocach, rozmawiając na temat nowego koloru paznokci.

Scream of HopeWhere stories live. Discover now