33: What was the point?

1K 96 292
                                    

- Gorou... Kurwa mać, Gorou!

Wszystkie oczy na ulicy zwróciły się w stronę ich dwójki; do tego, nie były to tylko spojrzenia. Aparaty telefonów również rejestrowały tą nieszczęśliwą okazję. Zupełnie tak, jakby cały świat miał nagłą potrzebę dobicia biednego streamera, którego kariera wisiała na włosku cienszym, niż jego rozczworzone końcówki. A ktoś, ktoś okropny i podparty całym tym toksycznym wsparciem, ciągnął ją jeszcze bardziej w dół.

Itto postanowił to całkowicie zignorować, nawet, jeśli wyjątkowo niekomfortowo było mu ośmieszać się dziś przed kamerą. No bo w końcu, co z tego, że to właściwie jego praca - w chwili, kiedy jego życie było o krok od zawalenia się, nie sposób było mu myśleć o robocie. Biegł, bo nie miał zamiaru się zatrzymać i znowu dać Gorou przelecieć sobie przez palce. Tym razem postanowił być stuprocentowo poważny, jeden raz w życiu. Nawet nie zauważył, kiedy znaleźli się pod tym samym z wiaduktów, pod którym spotkali się tamtej letniej nocy. Po raz kolejny, tylko oni i nierówno zaparkowane auta, ich nierówne oddechy, a wokół nich cisza, przerywana jeszcze rażącym płaczem młodszego, niewspółgrającym dźwiękowo z głośnym deszczem.

I tym samym, Gorou nie miał siły już znosić duszności i biegu - wpadł bowiem prosto w ramiona Itto, który zdołał go szczęśliwie dogonić. Gdyby nie on, Yonamine mógłby zrobić sobie niemałą krzywdę takim upadkiem. Nawet, jeżeli utracił skrawek przytomności tylko na ułamek sekundy.

To było... Cholernie dziwne uczucie. Chłopak tak dobrze zdawał sobie sprawę z tego, że zawiódł starszego. Okłamywał go i nawet w chwili, kiedy miało to znaczenie, nie zdał się na odwagę, by mu o wszystkim powiedzieć. Ale poczuł ulgę, kiedy drżące ramiona Itto oplotły jego osłabione ciało. Poczuł się tak, jakby go to nie dotyczyło, a łzy nagle straciły na skali bólu psychicznego. Mimo to nie ustawały, a on zacisnął dłonie na jego bluzie, niemal niezdatny do złapania jakiegokolwiek oddechu. Takuyi nie było już wokół, a mimo to, dalej czuł, jakby się rozpadał.

Arataki bał się jakkolwiek odezwać, więc ilustrując sobie przed oczami ich dawny trening, gdzie Gorou klękał, by uspokoić oddech, po prostu usadził go w tej pozycji na siłę. Rękę ułożył na jego brzuchu tak delikatnie, jakby miał go zranić, byleby móc kontrolować to, jak oddycha. I już miałby dzwonić po pogotowie, gdyby nie to, że zauważył poprawę. Dzięki. Kurwa. Bogom.

Jeden problem mniej przy milionie następnych? Może i tak. Ale wciąż, jeden mniej to jeden mniej...

- Nie musisz... Nie musisz mi wybaczać z litości - uśmiechnął się słabo, próbując nieudolnie opanować niechciane łzy. - Ale... Przepraszam. Że kłamałem i...

- Gorou.. - imię młodszego opuściło usta Itto z cichym niespokojem. Tak, jakby to było jedyne, co w tej chwili mógł z siebie wydusić.

Bo faktycznie chuja mógł, a nawet to ledwo potrafił wyjąć sobie z gardła. Bardzo zabawne.

- Bałem się, dobra? Powiedzieć prawdę... Bo nie chciałem cię tracić. - spuścił wzrok, nie chcąc patrzeć na niego w akcie takiego stresu. - Zawsze uważałem cię za kogoś o wiele, wiele więcej, niż... Ktoś sławny, z kim opłacałoby się przyjaźnić. Polubiłem cię, okay? Ja naprawdę... Cię polubiłem. I nie chcę, żebyś odchodził, bo...

- Gorou - zagadnął przerywając mu, czując, że oboje stresują się tak samo. Zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, podniósł się z nim z ziemi, by móc powoli kierować się w stronę mieszkalnej części dzielnicy. I nawet nie zdążył się odezwać, bo ktoś zrobił to za niego.

- A jeśli... Chodzi o dzisiaj, to... Ten zakład to mój pomysł, bo myślałem, że cię zostawi, jeśli... No wiesz, wygram. - jęknął boleśnie. - Ale..! Nie uważam cię za kogoś, kogo można stawiać na szali ot tak, okay? Nie jestem... Aż tak okropnym człowiekiem, Itto. Jeśli--

Helpful || Itto x Gorou (w trakcie korekty)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz