16

186 29 6
                                    

Marlena

Szpitalny korytarz zdaje się nie mieć końca. Otwieram kolejne drzwi i od razu podchodzę do szyby. Ze łzami w oczach patrzę na leżącego w łóżku Daniela. Oczywiście jest przy nim żona, nie dziwi mnie to, a jednak bardzo boli. Odwracam głowę, słysząc obok siebie kroki lekarza.
–Kiedy będę mogła go przesłuchać? – Udaję opanowanie.
–Wie pani, medycznie nie ma przeciwwskazań, ale nie sądzę, że to pani w czymś pomoże.
–Dlaczego?
–Pacjent stracił pamięć.
–Co? – szepczę przerażona, bo jeśli on mnie nie pamięta, to koniec.
–Jeszcze nie wiemy czy to chwilowe, czy trwałe, ale na obecną chwilę nie pamięta niczego ze swojego życia.
–Mogę z nim porozmawiać? Mimo wszystko? – Staram się zachowywać profesjonalnie.
–Jak najbardziej, tylko prosze go długo nie męczyć, bo naprawdę jest słaby.
–Oczywiście. – Uśmiecham się i pukam w drzwi.
Kiedy wchodzę do środka, spoglądam w męskie oczy, które mnie nie poznają. Patrzy na mnie jak na obcą osobę, nawet nie kojarzę mu się z kimś znajomym. Przenoszę wzrok na Karską i mam wrażenie, że ona o wszystkim wie i teraz triumfuje, wiedząc, że wmówi mu wszystko, co tylko będzie chciała.
–Dzień dobry – odzywam się w końcu, bo głupio mi się tak gapić. – Posterunkowa Marlena Winiecka, chciałabym zadać panu kilka pytań. Mogę?
–Tak – odpowiada tak obco, że pęka mi serce.
–Co pamięta pan sprzed wypadku, w którym pan ucierpiał?
–Nic.
–A jakiekolwiek ostatnie wspomnienie?
Daniel mruży oczy, jakby intensywnie myślał, ale tylko wzrusza ramionami.
–Może to zabrzmi dziwnie, ale pamiętam – marszczy czoło i pociera palcami skroń – taka maszyna, która robi kawę.
–Ekspres? – dopytuje jego żona i dopiero teraz przypominam sobie, że ona tu jest.
–Tak! – Daniel przytakuje. – Zepsuty.
–Nie mamy zepsutego ekspresu, coś ci się miesza – strofuje go, jakby to była jego wina, że nie pamięta wszystkiego.
–Na komendzie mamy zepsuty ekspres. – Unoszę nieznacznie kącik ust, bo może jest jeszcze szansa, że coś sobie przypomni. – Chwilę przed wypadkiem próbował się pan dodzwonić do wydziału narkotykowego, pamięta pan z jakiego powodu pan tam dzwonił lub do kogo? – Zaprzecza głową i nie spuszcza ze mnie spojrzenia. – Czy może nas pani zostawić na kilka minut? – zwracam się do Karskiej i nie widzę zachwytu w jej twarzy.
–Dlaczego?
–Chciałabym zadać panu kilka pytań poufnych. – Kobieta z wyraźną wrogością mierzy mnie wzrokiem i spogląda na męża, a ja z każdą sekundą tracę nadzieję na powrót do normalności.
–Zostaw nas kochanie. – Głos Daniela rozdziera moją duszę i patrząc pod nogi, czekam, aż królowa łaskawie opuści salę.
Kiedy zamyka za sobą drzwi, podnoszę nieśmiało wzrok na wpatrzonego we mnie faceta. Uśmiecha się łobuzersko jak zawsze.
–Mogę ja pierwszy zapytać?
–Jasne.
–Znaliśmy się bliżej? Dlatego nie chciała pani mówić przy żonie?
–Pracowaliśmy razem, byłam pańską podwładną.
–Musiałem panią bardzo lubić.
–Tego bym nie powiedziała. – Uśmiecham się i przysiadam na krześle obok jego łóżka. – Należał pan do tych niedostępnych, trudno było zyskać pańską sympatię.
–A jednak wydaje mi się, że znam panią od zawsze.
–Wracając do pańskiej…
–Mówiliśmy sobie po imieniu? – przerywa mi.
–Owszem.
–Możemy nadal mówić?
–Wracając do twojej – uśmiecham się do niego – sprawy, czy od chwili wybudzenia ktoś próbował przekonywać cię do odpowiadania na moje pytania w konkretny sposób?
–Nie rozumiem.
–Czy ktoś próbował skłonic cię do…
–Składania fałszywych zeznań?
Odpowiadam kiwnięciem głowy, na co Daniel szeroko się uśmiecha.
–Straciłem pamięć nie rozum. Odkąd się obudziłem był u mnie lekarz i żona, ale jej też nie pamiętam i nie wiem czy jest moją żoną.
–Jest.
–To prawda, że mam dzieci? – marszczy brwi.
–Masz dwójkę, Franka i Anielę.
–Ich też nie pamiętam. – Widzę jego przygnębienie i sama zaraz zacznę płakać. Może to jest szansa na odwrócenie tego, co się stało. On wróci do żony i dzieci, i będzie z nimi szczęśliwy. Kochanka Karskiej wsadzimy i ona też będzie musiała odpuścić.
–Przypomnisz sobie wszystko – próbuję go pocieszyć.
–Ciebie też?
–Nie musisz – podnoszę się z krzesła. – Ja nie byłam nikim ważnym, zresztą zanim wrócisz do służby, to pewnie ja już nie będę pracować.
–Dlaczego?
–Dawno miałam odejść, ale zostałam ze względu na twoją sprawę.
–Uważasz, że to nie był wypadek?
–Niestety tak. Przykro mi, ale nie mogę powiedzieć ci niczego więcej. – Chcę odejść, ale niespodziewanie Daniel łapie moją dłoń.
–Przyjdziesz jeszcze?
–Powinieneś odpoczywać. – Wysuwam swoją dłoń z jego. – Moja obecność nie jest ci do niczego potrzebna. Jeśli coś byś sobie przypomniał, cokolwiek, nawet to, jaką kawę lubisz pić, to dzwoń. Mój numer ma twoja żona i lekarz. – Specjalnie dodaję, bo coś mi podpowiada, że żona nie będzie skora do podawania mu takich informacji.
Ze szpitala jadę prosto na komendę. Oczywiście nie może obyć się bez pytań o Daniela i, co ciekawe, najmniej zainteresowany jest komendant. Po złożeniu raportu  siadam przy swoim biurku i tęsknym wzrokiem patrzę na fotel Daniela. Przypominam sobie jak na mnie teraz patrzył, niby byłam mu obca, a jednak wiedział, że byliśmy blisko. Podskakuję na fotelu, kiedy drzwi się otwierają i odwracam się w stronę stojącego w progu Piotra. Nie odzywa się i z szerokim uśmiechem mruga do mnie okiem. Zwariował? Nie wiem, bo od razu wychodzi. Potrząsam lekko głową i wracam do pracy. Odkąd nie ma Daniela, komendant nie daje mi niczego. Jedyne co robię, to analizy dostarczonych ekspertyz z wypadku Karskiego. Mam się na nich uczyć pisania raportów. Pamięcią wracam do wszystkich spędzonych z nim tu godzin, do naszych sprzeczek i tego, jak zerkaliśmy na siebie, bojąc się powiedzieć, co tak naprawdę czujemy. Chciałabym wierzyć, że to, co nas połączyło, to nie zwykłe puste pożądanie, nie chęć zaspokojenia popędu, a coś większego. Może nie wielka miłość, ale przynajmniej zakochanie.
Po skończonej pracy wracam do domu. Będąc już pod klatką czuję dziwny niepokój i gwałtownie oglądam się za siebie. Kilkanaście metrów za mną dostrzegam Piotra, wzrokiem daje mi znać, żebym szła dalej i robię to bez wahania. Przed samymi drzwiami mieszkania zrównuje ze mna krok i uśmiecha się na widok mojej miny.
–Myślałem, że załapiesz – szturcha mnie łokciem. – Kończymy imprezę.
–Coś nowego jest?
–Otwieraj, nie będziemy gadać na klatce. – Szybko przekręcam klucz w zamku i czekam na jakieś wyjaśnienia. – W skrócie? Są umówieni na jutro kilka minut przed północą. Czarni są już powiadomieni. Koniec balu.
Siadam na kanapie i poza zadowoleniem, że to jednak doprowadziliśmy do końca, to czuję, jakbym straciła połowę siebie. Nie spotkam już Daniela, bo jako kto? Piotr chyba mnie rozumie, bo kuca przede mną i łapie moje dłonie.
–Powiedziałaś mu o was?
–Nie.
–Czemu? Może coś by sobie przypomniał.
–A jeśli nie? Jeśli on nigdy mnie sobie nie przypomni, to po co mam mu dodatkowo mieszać w głowie? Jeśli wróci mu pamięć, to sam będzie mógł zdecydować co dalej. Poza tym, jak to sobie wyobrażasz? Mam przyjść do szpitala i powiedzieć, ej, sypialiśmy ze sobą, pamiętasz mnie?
Zanim Piotr mi odpowie, dzwoni mój telefon. Zaskakuje mnie numer lekarza prowadzącego Daniela i od razu odbieram. Mężczyzna informuje mnie tylko, że Daniel chce się ze mną widzieć, i to teraz, dopóki nie ma jego żony. Razem z Piotrem wsiadam w samochód i jedziemy prosto do szpitala. Kolegę zostawiam na parkingu, żeby miał oko na teren, a sama biegnę do Daniela. Gdy wchodzę do sali, od razu poznaję, że coś się stało.
–Dobrze, że jesteś, bo chyba coś mi się przypomniało – odzywa się i próbuje podnieść głowę.
–Leż. – Dotykam jego ramienia i siadam na krześle.
–Gośka jest moją żoną – mówi spokojnie. – Nie pamiętam od kiedy i jak się poznaliśmy, ale wiem, że nią jest.
–Świetnie, to jakiś początek – uśmiecham się.
–Ale nie w tym rzecz. Rozmawiała ze swoim bratem kiedy spałem, nie wie, że słyszałem jej rozmowę.
–I co?
–Ona nie ma brata – mówi dziwnie podejrzliwie. – Ja nie jestem zbyt wiarygodny, ale wiem, że ona nie ma brata, uwierz mi.
–Pamiętasz, o czym rozmawiali?
–Powiedziała, że chce go zobaczyć zanim wyjedzie, w ogóle była strasznie zła, że tak nagle i bez uprzedzenia. Kłócili się o to .
–On planuje wyjazd? – Nie czekając co odpowie, wyjmuję z kieszeni telefon i wybieram numer Piotra. – Sosnowski chce zwiać – mówię szybko i znów chowam telefon do kieszeni.
–Moja żona jest w coś zamieszana?
–Tego nie wiem.
–Ten facet to jej kochanek prawda? Wcale nie byliśmy takim świetnym małżeństwem, jak mi opowiadała?
–To chyba nie do mnie te pytania.
–Przyjaźniliśmy się? – patrzy mi prosto w oczy, a ja nie wiem co odpowiedzieć.
–Przyjaźniliśmy to za dużo powiedziane.
–Dlaczego kłamiesz?
–Daniel, pracowaliśmy razem bardzo krótko, znaliśmy się tak naprawdę niewiele. Ja od początku bardzo cię lubiłam, trochę mi imponowałeś, ty miałeś mnie za lękliwą i nienadającą się do tego zawodu. Miałeś rację, nie bardzo się nadaję.
–Myliłem się.
–Tak czy inaczej cieszę się, że wraca ci pamięć.
–A o tobie co powinienem wiedzieć? – wyciąga rękę, jakby chciał złapać moją dłoń.
–Myślę, że to, co sam sobie przypomnisz będzie wystarczające.
–Ciągle staram się coś sobie przypomnieć. Ciebie staram się gdzieś odnaleźć.
–Niepotrzebnie – wzdycham i wstaję z krzesła w taki sposób, żeby nie mógł mnie zatrzymać. – Mam nadzieję, że sprawa nie będzie bezpośrednio dotyczyć twojej żony, bardzo bym nie chciała, żebyś został sam.
–Obiecała jutro przyprowadzić dzieci.
–Bardzo dobrze – uśmiecham się, ukrywając tym samym łzy. – Trzymam kciuki, na pewno coś sobie przypomnisz. Są bardzo do ciebie podobne. – Robię krok w stronę drzwi. – Muszę cię uprzedzić, że jeśli okaże się, że twoja żona będzie musiała zostać zatrzymana, to dzieci trafią do ośrodka opiekuńczo wychowawczego.
–Nie rób tego. – Patrzy na mnie takim wzrokiem, że tylko bardziej mi go żal.
–Mogę ci obiecać, że zrobię wszystko, żeby do tego nie dopuścić, ale jeśli nie będzie innego wyjścia, jeśli okaże się, że…
–Rozumiem, ale proszę, one będą się bardzo bać. – W jego oczach widzę tylko bezkresną miłość do tych dzieci, do dzieci, których przecież nie pamięta. Uczuć do nich nie zapomniał. Tych do mnie nie jest w stanie sobie przypomnieć, bo najwyraźniej nigdy ich nie było.
–Daję słowo że tam nie trafią. – Opuszczam wzrok. – Nie wiem jeszcze jak, ale obiecuję, że będą spać w swoich łóżkach.
–Dziękuję.
Stojąc już w drzwiach, uśmiecham się do niego i wychodzę na korytarz. Dopiero tutaj daję upust emocjom i zaciskając dłoń na ustach wybucham płaczem. Wolałabym, żeby mnie po prostu nie chciał, niż miałby o mnie zapomnieć.
Kiedy wracam do samochodu, Piotr tylko kręci głową.
–Przypomina sobie żonę, kocha dzieci, choć zobaczy je dopiero jutro, a o mnie nic. – Płaczę, nie zwracając uwagi, że to przecież obcy facet. – Mówi, że mnie lubi, że chciałby sobie mnie przypomnieć!
–To dobrze, że chce. – Pociera dłonią moje ramię. – To znaczy, że czuje, że jesteś kimś ważnym, kochacie się i na bank jeszcze ze sobą będziecie.
–Co to za miłość?
–A są jakieś podgatunki? – śmieje się ze mnie. – Dziewczyno, on na nikogo nigdy tak nie patrzył jak na ciebie, kiedy cię opierdalał. To potężne uczucie, da sobie z tym radę, pozwól mu spokojnie poukładać wspomnienia.
–A jak sobie nie przypomni? – Płaczę w głos.
–To pozostaną ci wspomnienia.
–Chyba nie tylko wspomnienia. – Zawstydzona podnoszę na niego wzrok. – Podwieziesz mnie do apteki?
–Jezu… – szepcze i coraz szerzej otwiera oczy. – Chcesz powiedzieć, że będziecie mieć dziecko?
–Właśnie chcę to sprawdzić.
–Pasy – rozkazuje i odpala silnik.
Towarzyszy mi aż do domu i nie pozwala wygonić się z mieszkania. Wciąż tłumaczy, że Daniel jest jego najlepszym kumplem i że gdyby coś, to pomoże mi zamiast niego. Jakoś sobie tego nie wyobrażam, ale dziś nie mam ochoty na dyskusje. Posłusznie idę do łazienki i otwieram kolorowy kartonik.

Przerwa na kawę [Zakończona]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz