Jednak udało mi się przekonać Cornelie i wrócić najpierw do domu.
- No to jakim cudem wylądowałaś w Londynie? - spytałam, gdy weszłyśmy już do jej apartamentu.
- Ah no wiesz - przerwała i westchnęła - po tym jak Thomas mnie zdradził postanowiłam opuścić Paryż, no i jakoś wylądowałam tutaj - wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się lekko.
- Znalazłaś sobie kogoś tutaj?
- Nie - odpowiedziała cicho - po Thomasie jakoś nikogo nie mogę pokochać, jedyne co to mam chłopaków na jedną noc - rzuciła się na duże łoże w sypialni, w której miałam od dzisiaj spać - no, a ty kuzyneczko?
- To skomplikowane - rzuciłam rozpinając walizkę.
- Co znaczy skomplikowane? - podparła się na łokciach i zatopiła swoje przenikliwe spojrzenie w mojej osobie.
- No jak wiesz od roku mam chłopaka, to znaczy już chyba nie, sama nie wiem - wypuściłam głośno powietrze podchodząc do szafy.
- Jak to sama nie wiesz? - kontynuowała przesłuchanie Cor.
- No bo wiesz on jest, a raczej był moim nauczycielem no i...
- No i fajnie - przerwała mi.
- Było wszystko fajnie dopóki mi nie powiedział tych słów: Pamiętaj, że zawsze będę cie kochać, będę tęsknić i zawsze będę przy tobie, a następnego dnia nie pojawił się w szkole. Nasz nowy profesor powiedział, że Luke musiał wyjechać. No i nie mam z nim żadnego kontaktu, nie odbiera ode mnie telefonów. Nic po prostu nic, zniknął jak kamień w wodzie.
Blondynka szybko wstała, podeszła do mnie i mocno mnie przytuliła kolejny raz już tego dnia.
- Będzie dobrze, może to właśnie tu poznasz kogoś lepszego - odsunęła mnie od siebie i obdarzyła mnie wielkim uśmiechem.
- Mam taką nadzieję - mruknęłam.
Wzięłam się za rozpakowywanie swojego bagażu, a Cornelia ponownie rzuciła się na łóżko i zaczęła przeglądać zdjęcia w moim telefonie.
- No no przystojny muszę przyznać - na usłyszane słowa tylko lekko się uśmiechnęłam - Ale mam nadzieję, że zadzwonisz do niego.
- Do kogo? - spytałam nie odwracając się do niej.
- Do Harrego Stylesa - odwróciłam się na pięcie i ujrzałam ją z karteczką w dłoni, a właściwie z wizytówką.
- Nie mam najmniejszego zamiaru.
- To ja to zrobię i cie z nim umówię. - wzruszyłam ramionami i chwyciła ponownie do ręki mój telefon.
- Nie! - krzyknęłam zła.
Cornelia jest chyba jeszcze gorsza niż Jack, aż żałuję, że go tutaj ze mną nie ma. Pamiętam jak byliśmy młodsi i Cor mieszkała też obok mnie to zawsze wyglądało to tak, że Jack i ona namawiali mnie do różnych rzeczy i umawiali z chłopaki z którymi ja się nie chciałam umawiać.
Od kilku minut siedziałam zła w fotelu przewiercając kuzynkę wzrokiem, jedna ona nic sobie z tego nie robiła, tylko szczerzyła się do mnie.
- Za godzinę będzie tu Harry, ubierz się jakoś ładnie, może ta sukienka? - wskazała na czarną sukienkę do połowy uda, bez ramiączek.
- Cor daj spokój - przewróciłam oczami - Mam 10 rano, na pewno o tej porze tego na siebie nie włożę - mruknęłam zakładając ręce na klatkę piersiową.
- To w czym ty masz zamiar iść? - spytała ostrzej.
- Nie mam zamiaru iść - odpowiedziałam równie ostro.
- Musisz - wyrzuciła ręce do góry - To w czym masz zamiar iść?
- Jasne boyfriendy, biała koszula, beżowy płaszczyk i czarne szpilki.
- Eh, no dobra. A teraz marsz się przygotowywać - rozkazała i wskazała palcem na drzwi od toalety.
- Jesteś taka męcząca - jęknęłam i zabierając ciuchy poszłam do łazienki.
***
- Cor to wychodzę zaraz! - krzyknęłam kierując się do salonu, gdzie siedziała blondynka.
Weszłam do pomieszczenia, siedziała tam jeszcze jedna osoba, a mianowicie Harry. Spojrzałam na zegarek na mojej lewej ręcę i z moich ust wyszło ciche ,,oł". Podniosłam szybko głowę do góry i uśmiechnęłam się łagodnie do chłopaka. Mimo zwykłej koszulki, czarnych rurek i nieładu na głowie wyglądał bardzo dobrze.
- Cześć Harry - pomachałam mu lekko ręką - co tutaj robisz? Mieliśmy się spotkać w centrum.
- No tak, ale przecież wysłałaś mi wiadomość, żebym przyszedł po ciebie pod ten adres.
- Cornelio - warknęłam poprawiając nerwowo włosy.
- No co? - wzruszyła ramionami.
- Nic, my już pójdziemy - pokazałam gestem dłoni, aby wstał.
- Miło było cie poznać - uśmiechnął się do blondynki i wstał.
- Mi również - krzyknęła za nami.
- Ładnie wyglądasz - skomplementował mnie, gdy wyszliśmy już na powietrze.
- Dziękuje.
Szliśmy pomału do centrum. Chłopak mnie non stop zagadywał, był naprawdę zabawny, przystojny i uroczy, jednak ja zastanawiał się czy to dobry pomysł się z nim spotykać. Poza tym powinnam dzisiaj siedzieć w domu z Cornelią, w końcu tak dawno się z nią nie widziałam, ale nie ona oczywiście wkopała mnie w randkę.
Szliśmy akurat przez Oxford Street, gdy po drugiej stronie ulicy zobaczyłam blondyna, byłam pewna, że jest to Luke. Przeprosiłam na chwilę Harrego i pobiegłam w stronę przejścia dla pieszych. Jednak, gdy tylko przejechał autobus, chłopak zniknął, jakby rozpłynął się w powietrzu. Czy ja mam jakieś zwidy? Złapałam się za głowę i zaczęłam rozglądać dookoła. Nikogo już tam nie było.
- Wszystko w porządku? - zielonooki spytał zaniepokojony , gdy znalazł się tuż obok mnie.
- Tak, jest okej - starałam się uśmiechnąć.