Rozdział 2

7 0 0
                                    

Amanda

-Amanda, pośpiesz się! -zawołała moja rodzicielka, przypominając mi po raz setny, to że jestem na szarym końcu i wszystkich spowalniam.

-Już idę mamo. Tylko daj mi chwilę. -odpowiedziałam, nie chcąc robić kolejnych problemów. Wyciągałam z taksówki moją małą walizkę z rzeczami, które zabrałam na podróż. Samochód zaparkował kilka domów, a raczej willi dalej, przez co jakieś dobre 10 minut musiałam iść na nogach. Osobiście nic do tego nie mam, ale teraz gdy byłam pośpieszana przez rodzinę, to tak. Miałam problem do nich. Przecież nie moja wina, że moja walizka była na samym końcu bagażnika.

Szłam już od kilku minut, słuchając playlisty ze Spotify oraz przeglądając media. Walizkę ciągnęłam, nie była ona ciężka więc było lekko. Zagapiona w telefonie nie oglądałam okolicy. Przynajmniej jeszcze nie.

Tak więc kontynuowałam moją samotną podróż do czasu, gdy na kogoś wpadłam, albo ten ktoś wpadł na mnie. Przez ten ,,wypadek" upuściłam mój IPhone i niefortunnie upadłam na walizkę, która musiała się otworzyć powodując tym wypadnięcie moich rzeczy na chodnik.

-Przepraszam, bardzo przepraszam! Ja naprawdę nie chciałam! -zaczęła dziewczyna, wyciągając rękę w ramach pomocy. Przyjęłam ją.

Teraz gdy stałam mogłam się jej bliżej przyjrzeć. Miała rozpuszczone blond włosy z różowymi końcami i duże niebieskie oczy. Z wyglądu przypominała Eli, lecz dziewczyna ma jaśniejszą karnację i nie ma piegów. Ubrana była w zwykłe jeansy i biały top. Wyglądała...normalnie?

-Hej? Wszystko w porządku? - z zamyślenia wyrwał mnie jej głos.

- Tak wszystko w porządku. I również przepraszam. -uśmiechnęłam się do niej, po czym spoglądnęłam na moją walizkę i rzeczy na chodniku. Szybko kucnęłam, żeby je pozbierać. Wiedziałam, że nie ma mnie dobre 10 minut.

-W domu będzie po mnie -pomyślałam i zaczęłam chować rzeczy.

Dziewczyna przykucnęła obok mnie i zaczęła pomagać ogarnąć ten cały ,,chodnikowy syf".

-Tak właściwie jestem Mia. Mia Cooper. A ty? -zapytał mnie na co chętnie odpowiedziałam

-Amanda Parker.- przedstawiłam się

-Chwila od TYCH Parkerów?! -wykrzyknęła lekko, a ja pokiwałam twierdząco głową

-Dziewczyno ty...-nie dokończyła, gdyż jej przerwałam

-Mia, proszę cię, nikt ma o tym nie wiedzieć. Nikt rozumiesz? -zapytałam

- Jasne ale nie widziałam cię nigdy w tej okolicy, chyba że jesteś tu nowa? -pokiwałam twierdząco głową - A więc masz już jedną przyjaciółkę. Ja mieszkam w tym domu. -Mia pokazała jakiś ogromny dom naprzeciwko mojego - A ty gdzie mieszkasz?

-Ok, widzisz ten dom naprzeciwko twojego? -przytaknęła -Tam mieszkam. - powiedziałam, na co uśmiech dziewczyny się jeszcze bardziej poszerzył.

-Będziemy sąsiadkami! - krzyknęła po czym rzuciła się na mnie, zamykając w mocnym uścisku

Po kilku chwilach odsunęła się ode mnie i razem dokończyłyśmy sprzątać.

-Chwila, może razem się przejdziemy do domu. W końcu mieszkamy blisko siebie. - Mia zapytała, a raczej stwierdziła, na co ochoczo przytaknęłam. Co jak co, ale wydaje mi się ona na pozytywną osobę, którą chcę poznać. Zresztą, jesteśmy przyjaciółkami, jak ona to ujęła, a ja nic o niej nie wiem. Pomyślałam, że to będzie wręcz idealna okazja do poznania się.

Tak więc szłyśmy ramię w ramię rozmawiając i poznając się.

Dowiedziałam się, że jej ojciec jest reżyserem, a matka modelką. Zazdrościłam jej...trochę. Ma też siostrę Zoe. Większym zaskoczeniem dla mnie było, gdy się dowiedziałam, że są bliźniaczkami. Ma również psa Sherlocka i kota, który należy do jej siostry- Felixa.

Zazdrościłam jej. Znowu. Też chciałam mieć zwierzaka. Psa albo kota? Sama nie wiem. Rodziców prosiłam wielokrotnie o to. Ale ich odpowiedź była zawsze taka sama...NIE. Tylko dlatego, że zwierzę=dojrzałość i opieka. Cóż według nich nie miałam ani tego, ani tamtego. Po dwóch latach przestałam i po prostu pogodziłam się z tym.

Atmosfera, którą spędziłam w drodze do domu u boku dziewczyny, była niesamowita. Ona wręcz zarażała energią. Jednak wszystko co dobre, kiedyś się kończy. No i teraz przekroczyłam bramę domu, a za chwilę zmierzę się z szarą rzeczywistością i potworem zwanym mamą. Wiem w domu powinnam być 10 minut temu, ale cóż...nie żałuję i gdybym chciała zrobiłabym to jeszcze raz.

-Amando Parker! Natychmiast do mnie! -matka krzyknęła do mnie z salonu. Już przed oczami miałam wizję, jak siedzi ona w fotelu przed kominkiem i czeka na mnie. Po części tak było.

-AMANDO! DO MNIE! -krzyknęła do mnie po raz kolejny, nie ukrywając złości.

Szara rzeczywistości witaj z powrotem. Uśmiechnęłam się na tą myśl i po cichu weszłam do salonu.

Widok który tam zastałam, na długo zostanie mi w pamięci. Szczerze? Zmieniam zdanie, mogłabym być w domu na czas. Uniknęłabym teraz kazania, jakie za chwilę zaoferuje mi matka przy całej rodzinie. Nie szczędząc przy tym różnych słów.

Zakazany OwocOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz