Rozdział 9

4 1 0
                                    

Amanda

Lekcja się skończyła. Nie mogę zaprzeczyć, że te przenikliwe niebieskie spojrzenie ciągle mnie lustrowało. Ciągle gapiło się we mnie. Nawet, gdy nieszczęsny długopis upadł na podłogę i po który musiałam się schylać, oczy Jasona śledziły każdy mój ruch. Mogłabym porównać go do wygłodniałego wilka polującego na swoją ofiarę. Małą, bezbronną zagubioną owieczkę.

Tak jak mówiła pani Quill, zostałam wraz z Jasonem po lekcji, niby nic specjalnego. Zwykła kłótnia przed lekcją i już uwaga. Pff... Co ta stara ropucha sobie myśli. To że nie ma męża i dzieci, nie znaczy, że może tak nas traktować. Mam przecież jeszcze resztki mojej osobistej godności, której nie mam zamiaru tracić.

Po jakże przydatnym monologu tej baby, i uwagi jaką nam wlepiła, miałam dość. Już pierwszego oficjalnego dnia szkoły narobiłam sobie wrogów. Jason, którego mam głęboko w dupie, oraz pani Quill, która od tej pory będzie na mnie cięta.

Wychodząc z klasy chciałam się pokierować na kolejną lekcję, jaką byłaby plastyka, na 2 piętrze, w klasie numer 189. Los jednak chciał inaczej. Los, który nazywa się Jason.

-Hej ty! -krzyknął, a ja jak na zawołanie jakiegoś pieprzonego księcia stanęłam jak wryta nie odwracając się w jego stronę.

-Odwróć się i podejdź

Jego głęboki głos sparaliżował moje ciało, tak że przebiegły po nim deszcze.

-Głucha jesteś!

Nadal stałam i nie ruszałam się.

-Jeszcze godzinę temu byłaś taka wygadana! A teraz! -krzyknął wręcz, a ja. Ja nadal stałam niczym słup soli.

Myślami liczyłam sekundy, które później zmieniały się w minuty. Usłyszałam, kroki za sobą, a następnie gorący oddech na mojej szyi. W tej chwili zrobiłam się naga, chociaż miałam na sobie ubrania. Jego oddech sunął coraz wyżej i wyżej, aż w końcu dotarł do mojego ucha. Chuchnął w nie kilka razy, a ja myślałam, że umrę. Moje policzki przybrały barwę purpury, a całe ciało było rozgrzane tak jakbym miała dostać gorączki. Jason delikatnie złapał mnie w talii i położył ręce na moim brzuchu, delikatnie go masując. Jego oddech przybliżał się do mojego ucha po czym lekko liznął jego płatek, żeby później je nadgryźć.

-I co kochanie? Hmmm? -jego głos seksownie się obniżył, a ręce z talii przeniosły się na biodra.

-Już nic nie powiesz? A wiesz, że jeszcze godzinę temu byłaś taaaka chętna. -zamruczał lekko nad moim uchem, żeby później zniżyć lekko głowę, a następnie złożyć kilka namiętnych i mokrych pocałunków na mojej szyi. Jego ręce powoli zbliżały się do mojej końca bluzy, którą później lekko podwinął i wślizgnął się nimi pod nią. Ręce, które znowu powróciły na moją talię, tym razem stykały się z moją skórą, która rozgrzewała się z każdą sekundą.

W tej chwili nie było świata wokół nas, byliśmy tylko my i nasz świat. Tylko my i sposób w jaki Jason do mnie mówił. Tylko my i w jaki sposób mnie dotykał.

-Nie mogę się doczekać, kiedy będę cię pieprzył. Będziesz krzyczała moje imię, tak że będzie słyszane w tej pierdolonej Antarktydzie. Będziesz błagać, abym nie przestawał. Będziesz następna!

Wtedy, jakby ktoś wylał na mnie wiadro zimnej wody, ocknęłam się z transu, obróciłam się w jego stronę po czym uniosłam prawą rękę i strzeliłam ją prosto w lewy policzek Jasona. Minęła chwila, a jego oczy przybrały nienaturalną, wręcz czarną barwę, nie pozostawiając najmniejszego śladu po hipnotyzującym oceanie w jego niebieskich tęczówkach.

Szybko się ode mnie odsunął, co ja też zrobiłam. Był wściekły. Jego mina mówiła sama za siebie. Szczęka, którą zaciskał, pięści które również były zaciśnięte tak, że wszystkie jego mięśnie były napięte, pokazując wzory niebieskich żył. Cisza trwała kilka minut. Nie czułam przerażenia. Nie czułam też strachu. Czułam tylko złość i żal.

-TY PIEPRZONA SUKO! JAK MOGŁAŚ!

-KURWA! -Wykrzyknął tak że wszyscy się na nas spojrzeli. Moje spojrzenie powędrowało na lewy policzek Jasona, na którym widniał czerwony ślad po mojej prawej dłoni. Z jeden strony byłam z siebie dumna za to co zrobiłam, a z drugiej lekko przerażona, tym co może nastąpić.

-TY ŹDZIRO! ZAPŁACISZ MI ZA TO! -tu gestem ręki pokazał na policzek, po czym jednym krokiem podszedł do mnie, żeby później złapać mnie mocno za ramiona wbijając przy tym swoje paznokcie. Zabolało, ale nie chciała tego okazywać. Potrząsnął mną. Łzy zaczęły tlić się w moich oczach, jednak nie uroniłam żadnej. Krzyczał do mnie. Ja milczałam. Ból który przeszywał moje ramiona, w pewnej chwili znikł. Przez moje przeszklone oczy, oraz szumy w uszach nie wiedziałam co się dzieje. Nie kontaktowałam w ogóle.

Oddech zaczął przyspieszać, tak że ledwo go łapałam. Zaczęłam się dusić, mimo iż tego nie chciałam. Łzy zaczęły wydobywać się z moich oczu. Spływały po moich polikach, tworząc przeróżne korytarze. Moje nogi się ugięły. Nie czułam już nic. Mięśni, bólu, jaki zadał mi Jason, oraz tego jak ląduję na zimnej posadzce szkoły i tracę przytomność.

Wiedziałam co to znaczy. Wiedziałam, gdzie mnie zabiorą i do kogo zadzwonią. Wiedziałam, że to powróciło. Po 2 latach, 14 dniach i 5 godzinach. Wiedziałam, że znowu go dostałam i nieprędko się z niego uwolnię.

Zakazany OwocOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz