Chapter fourteen

411 22 4
                                    

Rano obudziłam się oparta o Eddiego. Całą noc spaliśmy w lesie. Znaleźliśmy miejsce gdzie były ogromne kamienie. coś w stylu jaskini i tam schroniliśmy się. Jedyne okropne wspomnienia ze wczoraj to to jak ten Patrick  zostaje zabity tak samo jak Chrissy, potem pamietam jak Eddie mnie pocieszała i przytulał i to jak potem uciekaliśmy aby się schować od reszty kolegów Jasona. Pamietam tylko że byłam już bardzo zmęczona i Eddie postanowił się zatrzymać i poczekać do rana...
Gdy tak myślałam o wczorajszym wieczorze i nocy usłyszałam nagle szelest, jakby ktoś się zbliżał.
- Eddie- szturchnęłam  chłopaka
- Hmm- powiedział zaspany
-Ktoś się zbliża- powiedziałam na co chłopak odrazu otworzył oczy i wstał. Staną przede mną  jakby chciał mnie uchronić przed tym czymś co się zbliża.
-Mówię wam, oni gdzieś tu są- usłyszałam głos Dustina
- To tylko strata czasu- powiedziała Robin
- Dustin!- krzyknęłam na co Eddie popatrzył się na mnie pytającym wzrokiem
- Tutaj jesteśmy! - krzyknęłam
Usłyszeliśmy coraz bliższe kroki.
- Harrington! Munson! - Henderson rzucił się w nasza stronę i przytulił obojga na raz
- Wiecie jak długo was szukaliśmy!- krzyknął Lucas
- Myślałem że nie żyjecie- powiedział Steve
- Nie tak szybko braciszku- przytuliłam się do niego a Dustin przytulił się do Eddiego
- Widzieliście ile policji jest w domku gdzie mieszkaliście, wokół jeziora i w jeziorze? W telewizji mówią ze śmierć  chłopaka to znowu wina Eddiego- poinformował nas o wszystkim Dustin. Na co Eddie się tylko zaśmiał.
- No gorzej już nie może być. Jestem oskarżony o dwa morderstwa, jestem poszukiwany i do tego Jason chce mnie zabić.
- Eddie... - chciałam go uspokoić aby się nie martwił
- Spokojnie Kate, jestem spokojny i wiem że będzie dobrze.- Eddie wiedział co chciałam mu powiedzieć
Leki się do niego uśmiechnęłam po czym podeszłam do niego bliżej. Ten objął mnie.
-Kocham cię- szepnęłam
- Kate, musisz pojechać do domu. Mama się niepokoi. Wie ze jesteś z Munson'em. Musisz dać jej znać że żyjesz... Potem spotkamy się tutaj .Łap- rzucił mi klucze od swojego auta.
- Idź cały czas prosto, samochód stoi na ulicy.- tłumaczył Steve
- A wy? Co będziecie robić?- zapytałam
-Myśle ze powinnismy to wszytko dobrze przemyśleć i spróbować rozgryźć- powiedział Max
- Katy, uważaj na siebie.- loczek do mnie podszedł
- Obiecuje. Będę uważać- powiedziałam
- Do zobaczenia potem- złapał moją rękę i pocałował ją
- Kocham cię
- Ja ciebie tez Katy- odpowiedział i puścił moją rękę
- A teraz idź, widzimy się później.

Jak Eddie powiedział tak i zrobiłam.
Ruszyłam w stronę wydeptanej ścieżki którą Steve mi pokazał i szlam cały czas prosto.

Samochód stał obok ulicy niedaleko wszystkich patroli. Szybko wsiadłam do samochodu i dopiero potem zdałam sobie sprawę że nie mam prawka. Ale trudno. Przecież widziałam jak jeździ Steve i Eddie...
Co może pójść nie tak. Odpaliłam auto. Nacisnęłam gaz i odjechałam.
Cała droga do domu była piekłem. Cały czas gwałtownie się zatrzymywałam, hamowałam i auto często mi się gasiło.
Ale jakoś dojechałam.

Weszłam do domu.
- Hej mamo! - krzyknęłam
- O mój Boże! Kate?- zapytała mama
- Tak mamo to ja.
- Martwiłam się o ciebie kochanie. Wiem że byłaś z tym chłopakiem co zabił dwie osoby. On może ci zrobić krzywdę...
- Mamo on jest niewinny- przerwałam jej
- Kate! Przestań!
- Daj spokój mamo! To mój chłopak, byłam z nim w czasie kiedy niby zabił Chrissy. Wtedy oglądaliśmy film...- musiałam skłamać
Mama nic się nie odezwała
- Jeśli jesteś z nim szczęśliwa i twierdzisz ze jest niewinny to cieszę się z twojego szczęścia.
- Ale mimo to uważaj- dodała
- Dobrze mamo. Mogę pojechać do Robin na pare dni?-
- Tak, tylko uważaj.
-Dobrze

Poszłam do górę się przebrać. Zrobiłam to szybko. Czarne spodnie z dziurami do tego jakaś biała koszulka i dżinsowa czarna kurtka która ukradłam jeszcze wcześniej Eddiemu.
Szybko założyłam z powrotem moje trampki i zeszłam na dół. Z kuchni zabrałam jakiś słodkie bułki, chrupki i wodę potem odrazu  wybiegłam z domu. Wsiadłam do auta Steve'a i odpaliłam. Robiło się już ciemno. A ja wracałam na miejsce ustalone tak samo jak z tamtąd przyjechałam.Cały czas gwałtownie się zatrzymywałam, hamowałam  i auto często mi się gasiło...

𝐸𝒹𝒹𝒾𝑒 𝓂𝓎 𝓁𝑜𝓋𝑒 𝒾 𝓁𝑜𝓋𝑒 𝓎𝑜𝓊 𝓈𝑜Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz