~19 Rozdział~

245 17 6
                                    


Pov: Tubbo


Obudziłem się w swojej klatce jednak byłem przywiązany sznurami, tak samo jak kiedyś przywiązał mnie Tommy. Bolało mnie wszystko, moje ramię krwawiło. Tak ehh ten cały Wilbur prawdopodobnie strzelił mnie w ramię a potem uśpił. Pomyślałem widząc strzałkę usypiającą obok klatki. Próbowałem się uwolnić, lecz z każdym ruchem czułem potworny ból więc postanowiłem siedzieć i czekać aż ktoś łaskawie przyjdzie.

- Niech ktoś mnie weźmie stąd... - Zacząłem cicho skomleć z bólu.

Nagle jak na zawołanie do sali wbiegł blondyn, który od razu otworzył klatkę i uklęknął przede mną.

- Przepraszam Tubbo, że to tak wyszło. - Chłopak zaczął mnie rozwiązywać lecz przerwał mu głośny huk otwierania drzwi.

- Tommy mówiłem ci coś zostaw go! - Okularnik trzymał jakąś strzykawkę z zielonym czymś w środku. Brunet chwycił chłopaka za koszulkę gdy tylko zbliżył się do niego. Wcześniej blondyn lekko mnie rozwiązał więc dałem radę zerwać liny. Chciałem obronić niebieskookiego gdy nagle Wilbur zrobił unik i chwycił tym razem mnie od tyłu za szyję po czym wstrzyknął mi to coś w ramię. Poczułem cholernie ostry ból i padłem na ziemię. Mój oddech przyspieszył się a oczy zrobiły się koloru zielonego, wstałem lekko się chwiejąc. Nie panowałem nad sobą więc rzuciłem się na blondyna, który chciał mi pomóc. Popchnąłem go na ściane i przydusiłem rogami jego gardło.

- Tubb-o prz-es-tań - Wyjąkał blondyn, który próbował mnie odepchnąć by złapać powietrze.

- Oj Tommy nie stawiaj się przyjacielowi. Przecież tak bardzo się lubicie hmm? - Okularnik podszedł do nas z tym swoim uśmieszkiem w tym samym czasie Tommy zendlał i opadł na ziemie. Ja już lekko się otrząsnąłem, mój organizm nadal walczył z zieloną mazią.

- Teraz grzecznie pójdziesz spać do klatki. - Brunet chwycił mnie za kołnież i popchnął do klatki zamykając ją. Leżałem i patrzyłem jak ten zasraniec wynosi Tomm'iego na rękach z sali. Nie czułem się sobą, nie panowałem nad swoim ciałem więc jedyne co mogłem zrobić to tylko obserwować.


Pov: Sapnap


Jechałem z Karl'em do laboratorium najszybciej jak było to możliwe. Gdy w końcu dojechalismy na miejsce od razu wybiegłem z auta trzymając kurczowo ważne dokumenty przy sobie. Szybkim krokiem przemierzaliśmy korytarze do momentu, w którym trafiliśmy na Wilbur'a i kilku innych ludzi worzących Tomm'iego na łóżku szpitalnym.

- Co tu się dzieje?! Miałeś szykować się by złapać syrenę a nie przypinać chłopaka do łóżka! Co ci odbiło do cholery?!

- Uspokój się Nick i daj mi wytłumaczyć. Wynaleźliśmy nowego wirusa połączonego z DNA Ary białej. Nie mieliśmy środków by przetestować to więc ojciec i szef Tomm'iego był tak zafascynowany więc zgodził się by- - Nie dałem dokończyć brunetowi wtrącając swoje słowa.

- Chcecie zrobić hybrydę?! Czy was kompletnie popierdoliło na łeb?! One się rodzą a nie tworzą! Nie można stworzyć hybryd, to wbrew naturze.

- Hah, hybryda sama w sobie jest wynaturzeniem więc nie zrobi to żadnej różnicy czy zrobimy to my czy one same się rozmnożą.

- Dobra Nick zostaw go, później się tym zajmiemy. Teraz najważniejszy jest Clay. - Powiedział zestresowany brunet.

- A więc? Masz ludzi i sprzęt?

- Nie chce nic mówić, ale moi ludzie wyjechali godzinę temu od kiedy wysłałeś mi wiadomość, że przylatujesz. Więc nie wiem co wy tu jeszcze robicie, ratujcie swojego "przyjaciela" czy coś.



                                           Ale przynieście mi tą rybę...




============================================================

Dzień doberek, znów spóźniłam się trochę z rozdziałem, ale na szczęście już udało mi się go wstawić.

Jaka jest wasza ulubiona postać z mojej książki?

[560 słów]

The Tail~ [dnf]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz