Rozdział 2

285 5 0
                                    

-Cześć tatku- wszyscy obrócili się w stronę wejścia do salonu, w którym stała Carlotta pokryta już zaschniętą krwią.

-Dzieci poznajcie moją rodzoną córkę, Carlotte Hargreeves- rodzeństwo uśmiechnęło się w stronę nastolatki. Jedynie Five pozostawił ten sam bez uczuciowy wyraz twarzy.

-A przystojniaczek czemu się nie uśmiecha- zagaiła dziewczyna, powoli podchodząc do piątki. Brunet na słowa nastolatki wysilił się na fałszywy uśmiech, który utrzymał przez dwie sekundy.

-No widzisz jak chcesz potrafisz, ale do rzeczy- dziewczyna odwróciła się w stronę ojca.

-Mówiłeś, że zapłacisz więc czekam- starzec uśmiechnął cwaniacko i pokręcił głową.

-Nic się nie zmieniłaś- stwierdził- Nie mówiłem w jakiej formie będzie zapłata, a ja oferuję ci dołączenie do akademii. Będziesz miała dom, jedzenie, towarzystwo- zaczął wymieniać.

-Ty sobie kurwa jaja ze mnie robisz? Ratuje te twoje bachory z myślą, że dostanę kasę, a ty chcesz mi zapłacić przygarniając mnie swojej gromadki?- Carlotta chyba nigdy nie była tak wściekła jak wtedy. Zauważyła siekierę w rogu salonu, skierowała się w tamtą stronę i podniosła owe narzędzie. Zbliżyła się niebezpiecznie do ojca i już się zamachnęła, kiedy poczuła, że ktoś próbuje ją powstrzymać. Okazało się, że to był Luther, wyrwał dziewczynie siekierę i delikatnie ją odepchnął do tyłu.

-Syneczek tatusia, co? Rzygać mi się chcę jak patrzę na ten cyrk, wychodzę- rzuciła Carlotta i skierowała się stronę wyjścia. Ojciec spojrzał w stronę numeru piątego i skinął głową dając mu znak. Chłopak zniknął w niebieskiej smudze i chwycił dziewczynę za ramię i po chwili pojawił się w salonie, nie puszczając ramienia nastolatki.

-Puszczaj mnie do cholery!- krzyczała Carlotta, próbując się wyrwać z mocnego uścisku bruneta, ale jej próby poszły na marne. Więc zrobiła coś, czego się nie spodziewał. Wolną ręką podsunęła rękaw marynarki Fiva i ugryzła go, przez co od razu poluzował uścisk i spojrzał na ślad, który zostawiła.

-Co jest z tobą kurwa nie tak?!- wydarł się chłopak, ale dziewczyna nie zwróciła na niego uwagi tylko wybiegła z akademii.

-Numerze piąty słownictwo! I nie pozwól jej uciec!- skarcił go Reginald. Five wywrócił oczami i przeteleportował się przed akademię. Spojrzał w lewo i zobaczył nastolatkę biegnącą. Chłopak zniknął w niebieskiej smudze i pojawił się tuż przed nią. Dziewczyna nie zdążyła zahamować ani go ominąć, więc wbiegła w niego i się odbiła od torsu chłopaka. Była już przygotowana na upadek, kiedy poczuła ręce oplatające jej talię. Otworzyła oczy i ujrzała Fiva. Po chwili znowu się znaleźli w salonie akademii. Carlotta zrozumiała, że tak łatwo się stąd nie wydostanie.

-Co będę miała z tego, że dołączę do tej twojej śmiesznej akademii?- zapytała.

-Tak jak już mówiłem dom, jedzenie oraz towarzystwo- dziewczyna zastanawiała się nad słowami starca.

-Zgoda, ale mam jeden warunek- powiedziała, a Reginald popatrzył na nią z wyczekiwaniem.

***

Carlotta od ponad trzech godzin chodziła po galerii i kupowała ubrania oraz kosmetyki, ponieważ wszystko zostawiła u Handler. Zastanawiacie się pewnie skąd miała pieniądze na to, otóż to był jej warunek. Reginald miał jej dać pieniądze na zakupy, poprosiła o dużo tłumacząc się, że tyle teraz wszystko kosztuje. Dostała wystarczającą sumę, żeby wyjechać gdzieś i kupić dom, ale tego nie zrobiła. Była ciekawa jak wszystko się dalej potoczy. Weszła do środka akademii, po czym udała się w stronę jej pokoju, który pokazał jej Pogo, jeszcze przed jej wyjściem. Wzięła się za rozpakowywanie zakupów. Otworzyła szafę i ujrzała trzy komplety mundurków i dwa komplety dresu treningowego. Mundurek składał się z marynarki, na której było wyszyte logo akademii, kamizelki, klasycznej białej koszuli, krawatu, spódnicy do kolan oraz podkolanówek.

-No chyba nie- szepnęła do siebie dziewczyna, patrząc na spódnicę. Nienawidziła ich tak samo jak sukienek. Postanowiła złożyć wizytę pewnej osobie i przypadkiem zabrać jej jeden mundurek. Wyszła na korytarz, na którym zauważyła Klausa.

-Hej, Klaus tak?- zapytała podchodząc do chłopaka.

-Si señorita- odparł kłaniając się przy tym lekko.

-Wiesz może gdzie mieszka Five?- brunet rozpromienił się i poruszył dwuznacznie brwiami.

-No proszę, wiedziałem, że idealnie do siebie pasujecie, masz o tyle szczęście, że tuż obok ciebie- zaśmiał się pokazując palcem drzwi. Carlotta nie zareagowała na tekst Klausa i ruszyła w stronę pokoju bruneta. Zapukała, a kiedy nie usłyszała odpowiedzi nacisnęła klamkę i weszła do środka. Zauważyła zielonookiego przy biurku, piszącego coś w notesie. Przeniósł wzrok z notesu na dziewczynę i zmarszczył brwi na jej widok.

-Czego chcesz?- prychnął na czerwono włosą.

-Potrzebuję mundurka, nienawidzę spódnic- odpowiedziała, a chłopak zaśmiał się.

-Nie ma mowy, po za tym i tak jestem od ciebie o głowę wyższy, więc byłby za duży- powiedział wstając z krzesła.

-Idealnie- dziewczyna klasnęła w dłonie i podeszła do szafy wyjmując jeden z kompletów mundurka. Chłopakowi się to nie spodobało. Szybkim krokiem podszedł do nastolatki, zamknął szafę i przyszpilił ja do drewnianych drzwi.

-Oddawaj to- wycedził przez zęby patrząc w oczy nastolatki.

-Wyglądasz jeszcze lepiej kiedy się wkurzasz- zaśmiała się, a chłopak zdenerwował się jeszcze bardziej.

-W co ty pogrywasz?- zapytał nie przerywając kontaktu wzrokowego.

-Nic- odpowiedziała, zaczęła się bawić jego krawatem, aż przyciągnęło chłopaka do siebie za niego. Ich twarze dzieliły dosłownie milimetry, a oddechy się mieszały. Brunet był widocznie zszokowany tą cała sytuacją, co dziewczyna wykorzystała. Wyślizgnęła się sprzed chłopaka i uciekła do swojego pokoju. Five przeklinał się w myślach za to, że dał się tak łatwo złapać.

***

Carlotta ustawiała ostatnie kosmetyki na toaletce, kiedy usłyszała dźwięk powiadomienia z instagrama. Kliknęła w nie i ujrzała post, na którym jej była przyjaciółka oraz jej były chłopak całowali się. Nastolatka patrzyła na zdjęcie, czując jak krew się w niej gotuje coraz bardziej. Mimo, że obydwoje ją zdradzili rok temu, Carlotta była zazdrosna. Czemu oni się tak zajebiście bawią, a ona ma same problemy.

-Jebcie się!- krzyknęła rzucając telefonem o ścianę. Szybkim krokiem podeszła do drzwi i je zamknęła w idealnym momencie, ponieważ rodzeństwo zaczęło się dobijać do drzwi z pytaniami. Dziewczyna usiadła na parapecie i zaczęła płakać. Od zawsze uznawała to za oznakę słabości, ale w tamtym momencie nie myślała o tym. Sięgnęło do tylnej kieszeni spodni i wyciągnęło z niej żyletkę. Wpatrywała się w przedmiot, walcząc ze swoimi myślami. Obiecała sobie, że tego już nigdy nie zrobi, ale czuła, że nie wytrzyma. Powoli zsunęła z ud spodnie i rzuciła je w kąt pokoju. Przyłożyła ostrze do skóry i delikatnie zaczęła przesuwać narzędziem w bok. Na jej udach zaczęło się tworzyć coraz więcej śladów, a delikatność zamieniła się w agresję. Carlotta wykonywała szybsze i mocniejsze ruchy przez co miała całe zakrwawione nogi. Nagle usłyszała charakterystyczne puff. Szybko odwróciła się w tamtą stronę i ujrzała Fiva. Stał na środku pokoju i wpatrywał się w nią. W jego oczach można było zobaczyć lekki strach.

-Wypierdalaj!- krzyknęła dziewczyna przez łzy. Jednak on się nie ruszył, stał zszokowany całą sytuacją. Po chwili otrząsnął się z transu i teleportował się gdzieś. Po minucie pojawił się znowu, tym razem z apteczką i alkoholem w rękach. Podszedł do Carlotty i usiadł na przeciwko niej. Wyjął żyletkę z rąk dziewczyny i rzucił w kąt pokoju. Spojrzał w oczy dziewczyny, a po jego głowie ciągle krążyło jedne pytanie. Dlaczego?

~1113 słów~

The taste of the failure II Five HargreevesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz