04. "Czy my...?"

1.2K 64 9
                                    

- No to jakie masz do mnie pytania, kochana. - chłopak rozłożył się na moim łóżku bez żadnych skrupułów.

- Jak uda mi się znaleźć moją kartkę to się dowiesz. - zaczęłam przeszukiwać każdy możliwy szpargał znajdujący się na mojej półce. "Gdzie to się schowało?" Jak na złość gdy czegoś potrzebuje to się za każdym razem gdzieś mi chowa.

- Ale tyły to Ci powiem, że też masz niezłe. - w tle było słychać jego cichy śmiech. Dopiero teraz zauważyłam, że przygląda mi się z wielką precyzją.

- Nie pij więcej. - spojrzałam w jego stronę. "Mam Cię!" Odnalazłam moją zgubę. - I przestań się tak gapić na mnie.

- Koleżaneczka Ci pewnie nie powiedziała, że ta kiecka jest aż taka krótka. - "O cholera!, czy on właśnie...!" Czym prędzej poprawiłam tą cholerną kreację i usiadłam obok niego na łóżku.

- Zboczeniec. - odburknęłam zażenowana. Jedyne czego doczekałam się z jego strony to salwy śmiechu. - No i z czego się cieszysz, głąbie! - podglądać mnie będzie no.

- Wstydzić to Ty się raczej nie masz czego. - podniósł się do pozycji siedzącej, zajmując tym samym miejsce jak najbliżej mnie.

- No wejdź jeszcze na mnie! - w tej samej chwili wstał i usiadł na mnie okrakiem, twarzą do mnie. "Zabije!"

- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem. - uśmiechnął się głupkowato, a już po sekundzie wtopił swoje palce w moje włosy. - Naturalne? - spytał, ukazując mi kilka pasemek moich włosów.

- A wiesz, że nie jesteś pierwszą osobą, która o to pyta. - odpowiedziałam, przypominając sobie jak inne osoby widzące mnie po raz pierwszy raz w życiu, zadawały dokładnie to samo pytanie na temat moich włosów.

- Śliczne. - dostrzegłam jak jego zielone oczy się aż świecą wpatrzone w moje. - I takie dłuuugie. - nachylił się w moją stronę, spoglądając na moje plecy gdzie znajdowała się ich reszta. "Jak on ładnie pachnie." O czym ja do cholery właśnie myślę.

- No dobra, kochasiu.

- O jak ślicznie. - przerwał mi. - W końcu nie żaden debil. - nadal siedział na mnie uwieszony, bawiąc moimi włosami. Jego ruchy dłonią były takie wolne, delikatne, aż ciarki przechodziły wzdłuż ciała.

- Musimy coś zrobić.

- A no musimy. - jego dłoń kolejny raz z rzędu ponowiła ruch w górę i dół. - Czy Ty na mnie drygasz?

- Nie. - ponowił poprzedni ruch.

- Drygasz. - wyszczerzył się głupkowato, przysuwając tym samym do mojej twarzy. W tym momencie jedynie minimetry dzieliły jego usta od moich. - I lecimy. - przechylił się jeszcze bardziej powodując tym mój upadek na plecy. A co się z tym wiązało? Oczywiście musiał wylądować na mnie. Może i trochę dziś z nim wypiłam, ale nie na tyle by się z nim przespać. Cieszył się ciągle jak małe dziecko.

- Harry?

- Mhmmm? - wymruczał tuż przy moich uchu.

- Czy mógłbyś ze mnie łaskawie zejść? - jestem spokojna do czasu, lecz on już zdecydowanie zbyt długo mnie dzisiaj dotyka.

- Jesteś zbyt wygodna. - podniósł tą swoją wielką łepetynę i powrócił do wpatrywanie się we mnie. I na co ja się odzywałam?

- Miło mi, a teraz złaź! - nawet moje mordercze spojrzenie nie działało na niego.

- Nie.

- No, Harry! - krzyknęłam zbulwersowana na niego. Ten jak zwykle musiał się roześmiać. Aż tak poprawiałam mu sobą humor?

Faithful II H.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz