08. " Nie zakochuj się. "

900 42 8
                                    

Wracając do mieszkania było już kompletnie ciemno. Na ulicach pustki, a jedynym źródłem światła były latarnie poustawiane wzdłuż chodników na ulicach. Raz na jakiś czas przejechał samochód oświetlając ciemne zaułki, zaś w nielicznych domach można było zobaczyć świecące się światło.


Chłopak był na tyle uprzejmy, że odprowadził mnie pod same drzwi budynku w którym wynajmowałam mieszkanie. Po pożegnaniu się z nim, szybko ruszyłam schodami do góry byle by ktoś mnie przypadkiem nie zaczepił. Co prawda okolica podobno była spokojna ale nigdy nic nie wiadomo. Nie widzi mi się być kolejną przypadkową ofiarą. Będąc świadoma, że jest już środek nocy starałam się jak najciszej otworzyć drzwi i prześlizgnąć w miarę szybko, bez żadnych przeszkód do swojego pokoju nie budząc przy tym nikogo. Moje gardło jak na złość od dobrych kilku minut wołało o picie przez co musiałam iść i zahaczyć o kuchnię. Jak znów mi coś spadnie na podłogę to nie będzie za ciekawie. Z moim szczęściem narobi ogromnego huku i tyle będzie z mojej cichej akcji przemknięcia się niepostrzeżenie. 


Zadowolona z mojej udanej próby zaczęłam spowrotem wycofywać się w stronę mojego pokoju. Zaraz przy drzwiach, doszły mnie dziwne i jednoznaczne jęki od drugiej części korytarza gdzie znajdował się pokój Lu. I, że oni niby są tylko przyjaciółmi. Chyba z dodatkowymi korzyściami. Niech spróbują mi tylko nie dać spać w nocy to obiecuje, że im wszystkie kudły powyrywam z rana. Zamykając za sobą drzwi, odłożyłam wszystkie szpargały jakie miałam w kieszeniach na półkę i usiadłam na łóżko. "A teraz przydałby się ktoś, kto by mnie przebrał." Po dłuższym namyśle zaczęłam się w końcu zbierać do ściągnięcia spodni. Dopiero w momencie gdy dotarłam do górnej części garderoby spostrzegłam się że wciąż miałam na sobie kurtkę chłopaka, którego dzisiaj poznałam. Dał mi ją w momencie jak zauważył, że jest mi dość zimno w samej letniej koszulce, która swoją drogą była wtedy jeszcze trochę wilgotna od deszczu. I jak ja mu ją niby teraz oddam? Swoją drogą strasznie ładnie nim pachniała. Skądś go kojarzyłam lecz za cholerę nie mogłam sobie przypomnieć skąd. Miał takie niecodzienne imię, które jestem pewna, że już gdzieś kiedyś je słyszałam bądź widziałam. Doczekując się spokoju, padłam na łóżko spać. 



*


Mój organizm mnie zdecydowanie nie lubi. Kolejny raz budzi mnie czym blady świt. Po tylu próbach ponownego zaśnięcia, zrezygnowana postanowiłam wstać i pójść coś zjeść. W lodówce jak nic nie było od wczoraj tak nie ma do tej pory. "Świetnie." Cały dzień siedzieli w domu ale żadne nie mogło ruszyć tyłka i pójść do sklepu, bo po co. Kończąc robić herbatę usłyszałam stukot drzwi. "Bomba." Obudzili się. Wcześniej się nie dało? Złapałam dodatkowo kromkę chleba, którą zauważyłam na blacie i ruszyłam do wyjścia z pomieszczenia. Mój pechowy dzień zaczynał się rozkręcać coraz bardziej. Zaraz w przejściu wpadłam na czyjś męski tors wylewając przy tym część herbaty na siebie, co zmusiło mnie do szybkiego odsunięcia bluzki do przodu by się aby nie poparzyć. Jak na złość, głupia musiałam spojrzeć w dół. 


- Kur*. - spojrzałam na chłopaka morderczym wzrokiem w momencie gdy on szybkim ruchem zakrył się dłońmi i uśmiechnął przy tym skromnie. 

- Hej. - ja mu zaraz dam hej. 

- O, Jus! - zza niego wyłoniła się uradowana Lou, gdy mnie tylko zobaczyła, raptownie zaczęła naciągać zdecydowanie za dużą na nią, koszulę. - Am... - chciała coś powiedzieć lecz widać było, że nie wiedziała kompletnie co. - Nie słyszałam jak wróciłaś. 

Faithful II H.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz