12

225 19 8
                                    



— Mam nadzieje, że nie będzie go w mieszkaniu.

Harry przekręcił klucz w zamku od drzwi jego starego mieszkania. Poprosił Louisa aby ten pomógł mu w zabraniu chociaż połowy swoich rzeczy, wiedział, że nie uda im się wziąć dzisiaj wszystkich, ale chciał zabrać te, które najbardziej potrzebuje i chce zabrać na wyjazd do LA.

Louis był bardzo chętny by pomóc młodszemu, dzisiejszy dzień miał wolny, więc nic nie stało mu na przeszkodzie.

Oboje przekroczyli próg mieszkania, a ich oczom ukazał się niezły bajzel.

— Nick zwolnił waszą pomoc domową? — zapytał Louis. — Ostatnim razem jak tu byłem można było jeść z podłogi — spojrzał na Harry'ego, który był w lekkim szoku.

— Pomoc domową? Nigdy nie mieliśmy nikogo takiego — odwiesił swój płaszcz na haczyku i poszedł do kuchni.

— To jakim cudem było tu tak czysto? — szatyn był zdziwiony. On miał Panią, która pomagała mu w porządkach, a i tak trudno mu było utrzymać idealną czystość. Również ściągnął swoją kurtkę i poszedł za młodszym.

— Ja zawsze dbałem o to mieszkanie — nalał sobie i Louisowi wody do szklanek. Nadal płacił za to mieszkanie więc mógł czuć się tu jak u siebie. — Nick nie zgadzał się na to aby obca osoba plątała się po mieszkaniu, ale zawsze wymagał perfekcyjnej czystości, więc nie miałem innego wyboru jak samemu sprzątać. Inaczej Nick wkurzyłby się, że jest brudno i skończyło by się to kłótnią, której wolałem unikać za wszelką cenę.

— Ale jak ty dawałeś radę z takim napiętym grafikiem? — jeszcze niedawno Louis myślał, że Harry ma od wszystkiego ludzi i robią wszystko za niego. Nie zna się na życiu i nie wie jak to jest ciężko pracować, dlatego teraz kiedy poznawał go bliżej zawsze był w szoku.

— Czasami miałem wolny dzień, albo w nocy zamiast spać to sprzątałem — wzruszył ramionami i napił się wody.

— Wow, Harry. Jestem naprawdę pod wrażeniem — wziął łyka — ja mam pomoc domową, a i tak ledwo ogarniam, a ty dawałeś radę sam. Ale nie powinieneś się tak przemęczać, to popieprzone, ze strony Grimshawa, że ci nie pomagał, nie pozwalał zatrudnić pomocy i jeszcze wymagał perfekcyjnej czystości. Mam nadzieje, że zdajesz sobie z tego sprawę, i z tego, że nie zasługujesz na takie traktowanie.

— Tak, teraz już to wiem — popatrzył na Louisa i zobaczył troskę w jego oczach. Dziwiło go zachowanie Tomlinsona, nigdy nie pomyślałby, że szatyn może być taki troskliwy. Podobało mu się to. — Zabierzmy się lepiej za pakowanie, chce stąd wyjść zanim on wróci.

— To do dzieła — Louis wydał entuzjastyczny okrzyk i razem przeszli do garderoby, która należała tylko do Harry'ego. — O kurde, to wszystko twoje? — był oniemiały ilością ciuchów jakie posiadał młodszy.

— Tak — stanął na środku pomieszczenia z rękami założonymi na biodrach i rozejrzał się. Nie wiedział za co ma się zabrać. Dzisiaj musiał pomieścić się jedynie w dużą walizkę i 3 kartony. Ciężko mu było zdecydować co teraz spakować, bo najchętniej zabrał by wszystko dzisiaj. — Od czego by tu zacząć — mruknął pod nosem i podrapał się po brodzie.

— To ja pójdę do auta po kartony, a ty się zastanów.

Kiedy Louis wyszedł Harry otworzył walizkę i postawił ją na środku pokoju. Zaczął wrzucać do niej swoją bieliznę ponieważ ją musiał wziąć. Następnie zaczął pakować swoje ulubione koszulki, kiedy przypomniał sobie o pudełku, które zdecydowanie musiał ze sobą zabrać i lepiej żeby Louis go nie zauważył. Pośpiesznie wyciągnął pudełko ze swoimi zabawkami z szafki, wpakował do walizki i ukrył pod koszulkami.

My rockstar ~ Larry Stylinson Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz