28

170 19 2
                                    


Wieczorem wylądowali w Londynie. Taksówką dostali się do domu Louisa, skąd jego autem wyruszyli w drogę do Doncaster.

Harry prowadził, ponieważ nie chciał aby szatyn siadał za kółko w takim stanie i chciał aby jeszcze trochę odpoczął.

Louis nie miał nic przeciwko temu, nawet bardzo  ucieszył się na taką propozycje Harry'ego. Nie miał ochoty ani siły siedzieć za kółkiem ponad trzy godziny. Ufał Harry'emu, że dowiezie ich w jednym kawałku.

Podczas drogi zrobił sobie jeszcze drzemkę i porozmawiał z Lottie. Cała rodzina była już w szpitalu więc to właśnie tam się skierowali.

Jak na złość pod budynkiem nie było żadnego wolnego miejsca parkingowego. Harry się zirytował, chciał aby Louis jak najszybciej był ze swoją rodziną.

— Lou, podwiozę cię pod wejście i pójdziesz do swojej rodziny okej? — zapytał kiedy zawracał pod drzwi szpitala. — Nie chce żebyś jeździł ze mną bez celu w czasie kiedy oni cię potrzebują.

— Jasne — zgodził się szatyn. Jego oczy nadal były spuchnięte od płaczu, a głos zachrypnięty. — Napiszę ci numer sali i piętro.

— Okej, dołączę do was jak tylko uda mi się zaparkować — zatrzymał się pod wejściem do budynku.

— Do zobaczenia — Louis schylił się i pocałował Harry'ego w usta. Harry puścił kierownicę i położył dłonie na policzkach szatyna. Kiedy się odsunęli od siebie pogładził je pare razy swoim kciukiem, na co Louis zdobył się na lekki uśmiech.

— Trzymaj się, wszystko będzie dobrze — powiedział patrząc mu się prosto w oczy.

Po tym, Louis szybko wyskoczył z auta i pobiegł w stronę recepcji, a Harry pojechał dalej szukać miejsca parkingowego.

— Dobry wieczór — przywitał się Louis z młodą pielęgniarką, która stała za recepcją ze wzrokiem utkwionym w komputerze. — Chciałbym się dowiedzieć, w której sali leży Johannah Tomlinson?

— Jest pan kimś z rodziny? — zapytała znudzonym głosem.

— Tak, synem, Louis Tomlinson — przedstawił się, a kobieta podniosła swój wzrok, a na jej twarzy pojawiło się zdziwienie. Rozpoznała go. Cholera. Louis miał nadzieje, że nie napisze o tym gdzie go spotkała w internecie, albo co gorsza nie poprosi go o zdjęcie. Nie miał na to teraz siły.

— T-to pan — chwile wpatrywała się w niego. — Sala 321, piętro 3 — odparła po tym jak wyszukała coś w swoim komputerze.

— Dziękuje — powiedział Louis i szybkim krokiem skierował się do windy. Szybko wystukał wiadomość do Harry'ego z informacją, do którego pokoju ma się kierować.

Kiedy dotarł na piętro, skierował się do odpowiedniego pokoju. Nikogo nie było na korytarzu, więc zapukał do drzwi z nadzieją, że wszyscy właśnie tam się znajdują.

Po tym jak usłyszał przytłumione „proszę", wszedł do środka i zobaczył swoją rodzinę.

— Louis! — pisnęły radośnie bliźniaczki i pobiegły w jego stronę.

— Cześć, szkraby — kucnął aby być na wysokości ich twarzy, a one wpadły w jego ramiona. — Ale urosłyście.

— Tęskniliśmy za tobą — powiedziała Phoebe.

— Ja za wami też, bardzo — nie skłamał, tęsknił za nimi najbardziej na świecie.

— Namalowałyśmy ci pełno lysunków — odezwała się Daisy. — Jak wrócimy do domu to ci pokarzemy, bo zostajesz na dłużej co nie?

My rockstar ~ Larry Stylinson Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz