Rozdział 13

398 6 0
                                    

- Wstawaj! - usłyszałam krzyk przy uchu przez co od razu wylądowałam na podłodze.
- Co się drzesz?! - krzyknęłam
- No jak to co śpiochu? Wstajemy! Dzisiaj będzie zajebisty dzień!
- Taa....w to nie wątpię - odpowiedziałam ziewając
- Dobra, ruszaj tą swoją dupę i idź do łazienki się ogarnąć, a potem zejdź na śniadanie i po tym ruszamy na zwiedzanie!
- Jak śniadanie darmowe, to zaraz będę
- Pfff, jutro ty robisz śniadanie
- Ehhh, niech cię będzie

Po szybkim prysznicu i ogarnięciu mojej twarzy, a także ubraniu w zwiewną, białą sukienkę, ruszyłam do kuchni. Zapomniałam powiedzieć, że w naszym pokoju była też kuchnia, a to dobrze, bo nie trzeba kupować jedzenia w jakiejś restauracji. Nawet nie wiem ile by to tu kosztowało.

No muszę powiedzieć, że Ola się postarała przy robieniu śniadania. Otóż przygotowała jajecznicę z bekonem i jakimiś tam dodatkami oraz sok pomarańczowy. Ważne, że było pyszne. Po śniadaniu od razu wyszliśmy z hotelu.

Zwiedziliśmy wiele ciekawych, a tu mam na myśli sklepy z jakimiś pierdołami. Zamiast pochodzić po plaży, czy innych rezerwatach przyrody, to ona ciągnie mnie tam gdzie trzeba wydać pieniądze.
No fakt, niby wczoraj ustaliłyśmy, że dzisiaj pokupimy pamiątki więc....

Tego się nie spodziewałam, że zakupione pamiątki będą zajmować całą reklamówkę. Pewnie się nimi jakoś podzielimy, tylko gdzie ja to będę trzymać.

Poszłyśmy po drodze jeszcze coś zjeść, bo było już dawno po porze obiadowej, a nasze brzuchy umierały z głodu. Po napełnieniu zalążków, a ja także po nakarmieniu swojego dzidziusia, ruszyłyśmy do domu. Po powrocie postanowiłyśmy zrobić sobie krótką drzemkę. Pogoda tu jest piękna, ale jest tak gorąco, że człowiek czasami nie ma już siły na nic, a w dodatku wieczorem idziemy na imprezę, więc lepiej mieć jakieś siły.

Przespaliśmy jakieś 3 godziny, po czym zaczęłyśmy się szykować na imprezę. Po ubraniu się w zwiewne sukienki i zrobieniu idealnych makijażów, ruszyłyśmy na plażę, bo tam jest najbliższa impra.

Ludzi muszę przyznać było dużo. Wszyscy się wspaniale bawili. Było to po nich widać. Nikt nie siedział sam, każdy miał towarzystwo. Ruszyłyśmy z Olą w stronę baru, gdzie ona zamówiła drinka, a ja jak zwykle sok. Nie brakuje mi alkoholu, ponieważ jestem szczęśliwa mogąc czekać na moją małą kruszynke.

- Choć laska, zabawimy się! - krzyknęła do mnie Ola i pociągnęła automatycznie na parkiet

Nie jestem raczej śmiałą osobą do takich rzeczy jak taniec, więc na początku stałam jak kołek wśród dobrze bawiących się ludzi. Dopiero Ola mnie jakoś rozerwała i po tym zaczęłam się bawić jak nigdy dotąd. Chciałam zapomnieć o wszystkim, chciałam zapomnieć o Nicku. I muszę wam powiedzieć, że udawało mi się to......do pewnego momentu. Otóż zaczął dzwonić mi telefon, a na wyświetlaczu zobaczyłam numer Nicka. Od razu odebrałam, bo co innego miałam zrobić. Nie mogę go ignorować.

- Halo? - odezwałam się
- Halo? Amelia? - usłyszałam. To nie był Nick. Ten facet brzmi jak Jeremy, jeden z kolegów Nicka, którego poznałam w Klubie.
- Jeremy?
- Tak to ja
- Czemu dzwonisz z telefonu Nicka?
- Nie mam twojego numeru, a muszę ci coś powiedzieć i to szybko
- Ok
- Nick on....on....
- Co Nick?! - zaczęłam się denerwować
- Nick....m-miał wypadek......w-walczą o jego życie

Gdy to usłyszałam, cały świat mi się zawalił. Nie wiedziałam jak ustać na nogach co doprowadziło do tego, że upadłam na kolana

- J-jak to w-wypadek - wyjąkałam, zaczęłam niekontrolowanie płakać
- Gdy jechał do domu, jakiś typ....w-w niego wjechał....to cud, że Nick żyje, ale....... są marne szanse, że...... że przetrwa do jutra - słychać było, że jest załamany i strasznie to przeżywa. Ja też.

Wpadłam w niepochamowaną panikę. Dopiero głos z telefonu mnie przywrócił do rzeczywistości.

- Amelia! Jesteś tam?! - krzyknął Jeremy
- T- tak
- Gdzie jesteś?
- N-na Dominikanie
- O kurwa!
- Noooo, ale nie martw się, kupię bilet na najbliższy lot i wracam jak najszybciej
- Ok...ok, czekam, pa
- Pa

I rozłączyłam się. To jakiś pieprzony koszmar!

- Co się stało?! - zapytała Ola patrząc na mój stan
- N-Nick jest w szpitalu i......walczy o życie - ledwo powiedziałam, dławiąc się łzami
- Co?! Jak to?! Co się stało?!
- Miał wypadek.....musimy wracać
- I to obowiązkowo, choć, idziemy się pakować

I po dotarciu do hotelu od razu to zrobiłyśmy. Kupiłyśmy bilety na lot, który był za 2 godziny. Zamówiliśmy taksówkę i ruszyłyśmy na lotnisko. Dojechałyśmy na miejsce 20 min przed lotem, szybko weszłyśmy i wystartowaliśmy.

- Boję się o niego - powiedziałam i z powrotem poczułam łzy w oczach
- Wiem, tylko błagam nie płacz
- Myślisz, że to takie łatwe?! Kocham go! - wykrzyczałam
- Wiem.... przepraszam - i tu zrozumiałam, że przesadziłam krzycząc na nią
- Ja też....nie powinnam krzyczeć
- Spoko, rozumiem - powiedziała z uśmiechem, co odwzajemniłam. Taka przyjaciółka to skarb.

Próbowałam zasnąć, ale bez skutku. Boję się tego, czego tam zastam. Czy Nick będzie żył? Boże, nie chcę o tym myśleć. Boję się o niego. Bardzo. Nie przeżyje jak on umrze, choć wiem, że nawet nie jest moim facetem i reszty życia nie spędzi ze mną tylko z tą blondyną. Tak czy siak, jego śmierć mnie zabije. Nauczył mnie całkiem nowych rzeczy, seksualnych, ale jednak. Bałam się swojego pierwszego razu, a on sprawił, że wszystkie moje obawy zniknęły.

On nie może mnie zostawić. On nie może zostawić nikogo.

MÓJ PAN | Cz.lOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz