10

126 7 4
                                    

Perspektywa Jagody

"A kiedy trzeba na śmierć idą po kolei"
- Proszę własnej roboty- powiedziała Hania podając mi kubek z gorącą czekoladą i tym samym wyrywając mnie z rozmyśleń.
- Zatruty - zaśmiałam się biorąc od koleżanki kubek z gorącym napojem.
- Ty małpo!- powiedziała czochrając mnie po włosach.
-Też cię kocham! - powiedziałam wysyłając jej buziaka w powietrzu którego, ona próbowała złapać.
Zaśmiałam się kręcąc głową i podziwiając po czynania przyjaciółki.
-Kurde nie dało się!- prychnęła siadając zrezygnowana na łóżku.
-Ty serio jesteś kopnięta!- prychnęłam biorąc łyk ciepłego trunku.
- I tak mnie kochasz.- powiedziała z uśmiechem.
- Oczywiście!- powiedziałam ze śmiechem.
- A gdzie zgubiłaś Zoche? - zapytałam z ciekawości.
Tadeusz Leon Józef Zawadzki młodszy o dwa lata brat dziewczyny. Nie znałam go wcale widziałam go tylko na zdjęciach i z opowiadań Hanki.
Gdy, przychodziłam do niej do domu nigdy go nie było.
- Pewnie siedzi u Rudego - powiedziała i od razu była ciekawa czemu pytam.
-Tak z czystej ciekawości, a jak mama?- zapytałam mocząc usta w trunku.
Leona Zawadzka matka Hani w 1938 roku dostała udaru przez, który zapadła w śpiączkę lekarze nie dawali jej zbyt wielu szans na przeżycie.
- Słabo - powiedziała łamiącym się głosem i stwierdziła, że powinna do niej zajrzeć.
- Dobra to ja się będę zbierać.- powiedziałam wstając z jej łóżka.
- Ej możesz zostać jeśli chcesz - powiedziała łapiąc mnie za rękę.
- Nie chcę przeszkadzać - szepnęłam.
- Ej nie przeazkadzasz wiesz przecież. - powiedziała z uśmiechem.
- Wiem Haniu , ale zaraz godzina policyjna nie chce aby, Tato się martwił-powiedziałam z uśmiechem.
- No dobra to chociaż cię odprowadze- powiedziała kierując mnie do drzwi.
- Dobra to ja lecę.- powiedziałam zakładając komin i pocałowałam ją w policzek.
- Uważaj na siebie.- szepnęła wypuszczając mnie z domu.
Wychodząc z kamienicy Zawadzkich uderzył mnie zimny chłód.
A mama mówiła ubieraj się cieplej, a teraz masz za swoje Jagoda. powiedziałam opatulajac się cieplej szalikiem w czarno zieloną kratę.
Poczułam jak, poliki płoną mi od zimna jedyne o czym teraz marzyłam to o gorącej herbacie z imbiru którą robiła mama  mmm po prostu pychota.
Opatuliłam się szczelniej szalikiem i ruszyłam przed siebie. Wokół było cicho jakby, nie było żadnej żywej duszy. W sumie co się dziwić trwa wojna.
Chociaż nie dokońca to do mnie docierało że od kilku godzin na moim terenie, w moim kraju dzieją się takie rzeczy. Ludzie byli okropni , bezduszni, paskudni i trzeba było o tym mówić.
Nigdy, nie sądziłam że, spotka nas tak wiele złego przez jednego człowieka.
Człowieka który, na pewno nim nie był, bo drugi człowiek nie był w stanie zrobić czegoś takiego innemu człowiekowi.
Nie wiedziałam jeszcze jak, bardzo się myliłam.
Idąc w stronę swojej kamienicy zobaczyłam dwóch Niemców którzy, popijali sobie bimber na ławce koło mojego bloku.
No to mam przerąbane pomyślałam.
Próbowałam przejść koło nich niezauważona i nie zwracać na nich uwagi jednak, to był mój błąd.
- Ochoo sehen Henry jaką ładną poleczkę tu mamy - powiedział pochylając do mnie.
-Es tut uns leid spieszę się - mruknęłam próbując przejść, ale Niemiec albo tego nie zrozumiał lub bardzo bawiło go to, że prawie go nie rozumiałam i nie wiedziałam o co mu chodzi.
-Ich glaube nicht, dass wir uns verstande haben zostajesz z nami- prychnął łapiąc mnie za rękę i już wiedziałam, że chcą się zabawić.
Poczułam jak, robi mi się duszno, a krew plusje mi w żyłach. Ręka Niemca od razu wylądowała na moich pośladkach poczułam jak, robi mi się słabo.
- Jakby na to nie patrzeć to nawet ładna jesteś.- powiedział całując mnie po szyji.
Normalnie obrzydliwe pomocy.
Próbowałam go odepchnąć, ale dla mnie był owiele za ciężki nagle poczułam jak, jego ręka wędruje do moich majtek.
Próbowałam sie wyrywać, ale zamiast wolności to poczułam plaskacza od drugiego Niemca w polik po czym poczułam jak i on wkłada mi rękę pod majtki. Boże daj mi umrzeć w tym momencie.
Zamknęłam oczy byłam skończona i doskonale to wiedziałam. Wyrywanie już nie miało sensu miałam dwa siniaki, najpewniej uszkodzony nos to juz się nie uda. Skończę jak, niemiecka dziwka.
Nagle usłyszałam strzał Niemcy od razu odemnie odskoczyli a, ja padłam na ziemię udając, że zemdlałam.
- Lass sie, es gibt noch mehr polnische Frauen, die wir fallen- usłyszałam ich rozmowę, ale słabo znam język i nic nie zrozumiałam po chwili ich już nie było.
- Ej wszystko w porządku?- usłyszałam męski głos.
- Nic ci nie zrobili panienko? - zapytał gdy nie otrzymał odpowiedzi.
Otworzyłam powoli oczy  podniosłam głowę nad którą zobaczyłam wysokiego blondyna o kobiecych rysach twarzy.
- Tak, tak - powiedziałam mrugając oczami i próbując wstać.
- Proszę pomogę.- powiedział podając mu dłoń, którą od razu złapałam.
- Emm dziękuję, tak w ogóle Jagoda jestem, a ty? - zapytałam mojego bohatera.
- Tadeusz Zawadzki dla przyjaciół "Zośka" - już podejrzewałam kto to jest.
- Brat Hani?- zapytałam dla pewności.
- Tak widzę, że znasz moją siostrę. - powiedział z uśmiechem.
- Tak właśnie od niej wracam - uśmiechnęłam się delikatnie.
- Może cię odprowadze co ty na to? - proponuje.
- Emm to nie - chciałam zaprzeczyć, ale mi przerwał.
-Nie ma dyskusji zapraszam - powiedział podając mi ramię które z wachaniem złapałam. Normalnie gentleman z niego. Gdy odprowadził mnie pod kamienice zapytał jeszcze raz czy wszystko w porządku i czy nie potrzebuje lekarza. Odpowiedziałam od razu, że dziękuję, ale nie wydaje mi się żeby było to konieczne. Tadeusz jednak stwierdził, że przyjdzie jutro i pójdzie ze mną do lekarza, więc się zgodziłam po czym pożegnał się i udał się do domu. Swoją drogą ciekawe co on robił o tej porze poza domem. Tadeusz ładne imię i rzeczywiście wygląda trochę jak kobieta, ale taka ładna kobieta. Zofia Zawadzka całkiem nieźle by brzmiało. Zaśmiałam się w duchu na tę myśl.

Jesteś jak Łapacz Snów 🦋Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz