28

55 3 1
                                    

Perspektywa Anny

Czerwone róże już prawie opadły. Krajobraz był szary i ponury niczym moja dusza, Dokoła jesień w pełni liście na drzewach zmieniły kolory wręcz piękny krajobraz gdyby nie to, że mnie w środku rozrywało wręcz z płaczu. To rok od kiedy cię znami nie ma droga mamo i rok kiedy to ja jedyna stałam się głową tego domu. Oczywiście nie mam ci tego za złe przecież to nie twoja wina nawet nie wiesz jak bardzo bym chciała abyś tu teraz była. Nie winie też ani taty ani Tadeusza w końcu to mężczyźni nie będę przecież oczekiwać od nich, że wiedzą co się robi w domu, ale tak bardzo mi brakuje ciebie twoich rad i twojego śmiechu, który można było usłyszeć w mieszkaniu. Ściskałam mocno różę którą przyniosłam dla mamy czując jak spływa mi coś na ręce.
W sumie nie bardzo mnie to obchodziło, że miałam rękę całą we krwi w sumie było mi to nawet na rękę.
- Mamo błagam cię wróć!- krzyknęłam poczyn upadłam na kolana gorzko płacząc.
Tak bardzo ją kochałam tak strasznie za nią tęskniłam tak strasznie chciałam aby wróciła.
- Hania?- usłyszałam nad sobą męski głos.
- Artur co ty tu robisz?- zapytałam patrząc na bruneta.
Artur Zalewski pseudonim "Czarny," przyjaciel mojego brata za czasów jak to można nazwać studenckich.
Wyjechał z Warszawy ponad 8 lat temu do Szwajcarii żeby dalej się kształcić nawet nie wiedziałam, że wrócił do Warszawy.
- Wróciłem aby walczyć o nasz kraj, mój kraj.- powiedział z dumą.
- To bardzo szlachetne z twojej strony wiesz.- powiedziałam posyłając mu uśmiech.
- Dziękuję panienko.- powiedział całując moją dłoń.- Bardzo mi przykro - nie wiedziałam o co mu chodzi.
- Słucham?- zapytałam nie wiedząc o co mu chodzi.
On jedynie wskazał na nagrobek mamy.
No tak nie wiedział, że zmarła przecież go nie było.
- Dziękuję.- powiedziałam ze słabym uśmiechem.
- Długo?- zapytał odpalając papierosa.
- Z jakiś rok może mniej nie wiem staram się o tym nie myśleć.- szepnęłam.
- Wiem wybacz nie chciałem być wścibski.- powiedział zaciągając się papierosem.
- Weź przestań!- powiedziałam szturchając go.- Zawsze cię lubiła - to akurat pamiętam doskonale.
- Nie przeczę, że ja ją również.- powiedział ze śmiechem.
- Bądźmy szczerzy kogo ty nie lubiłeś z mojej rodziny!- zaśmiałam się.
- Haha dobre pytanie.- powiedział.
- Na długo przyjechałeś?- zapytałam.
- Na parę miesięcy.- szepnął kopiąc kamyk.
- I potem znowu wyjedziesz?- zapytałam, a łza spłynęła mi po policzku.
- Ej Anka czemu ty płaczesz co?- zapytał podnosząc mój podbródek i ocierając łzy.
- Nie wiem tak jakoś.- powiedziałam ciągnąć nosem.
- Nie mów tylko, że ty się we mnie zakochałaś?- zapytał.
- A nawet jeśli to co?- zapytałam przybliżając się do niego.
- To wtedy chyba będę musiał zrobić to.- powiedział łącząc nasze usta w pocałunku.

Jesteś jak Łapacz Snów 🦋Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz