Obudziły go jasne promienie wdzierające się do zaułka, w którym poprzedniej nocy skrył się przed atakiem świetlistej istoty. Pamiętał tę sytuację jak przez mgłę. Mimo to był pewien, że spotkał pierwszą wrogo nastawioną do niego istotę. A może było ich więcej, tylko tego nie pokazywały? Wstał, czując ból całego ciała, a na policzkach miał zaschnięte, czarne łzy. Niepewnie wychylił się zza ściany jednego z siedlisk osobliwych istot i badał otoczenie. Było ich więcej niż poprzedniego dnia, także poruszających się dużych obiektów. Tym razem słońce nie ograniczało go, dzięki czemu mógł normalnie widzieć, a nawet patrzeć w górę. Dzięki temu miał okazję przyjrzeć się miejscu, w którym się znalazł. Nie różniło się zbytnio od tego co widział w nocy, jedynie przybyło detali. Wyszedł z zaułka i idąc za tłumem, rozglądał się w poszukiwaniu świetlistej istoty. Podejrzewał, że nie odpuści tak łatwo. Wokoło niego było wiele wysokich siedlisk o różnej barwie. Obok poruszające się szybko obiekty mijały go, wydając z siebie warknięcia. Świat, w jakim się znalazł, był jakiś dziwny. Nie znał jego wielkości, więc po prostu szedł przed siebie, nie myśląc, co go może czekać.
Istoty zerkały na niego z niepokojem na twarzy. Zauważając coraz więcej takich spojrzeń, poczuł się dziwnie. Znów było to zupełnie nowe uczucie. Idąc dalej i obserwując istoty, zastanawiał czym się od nich różni. Miał ciemniejszą skórę, ale i takie istoty mijał. Może zaschnięte czarne łzy na policzkach ich odstraszały? A może rogi na głowie? Zatrzymując się przy swoim odbiciu, w szkle przyglądał się sobie, próbując dostrzec coś więcej, co mogłoby odróżnić go od innych. Jego oczy wydawały się inne, a beznamiętny wyraz twarzy tylko to uwydatniał. Nie potrafił jednak powiedzieć, co z jego twarzą jest nie tak. Nie chcąc jednak wywoływać negatywnych reakcji u osobliwych istot, próbował zetrzeć czarne smugi z twarzy, trąc policzki rękami. Ostatecznie jeszcze bardziej je rozmazał, nie poprawiając swojego wyglądu, tylko pogarszając sprawę. Zakrył dłońmi twarz, nie widząc innej opcji ukrycia jej. Starał się znaleźć jakąś kryjówkę i tam ponownie spróbować zmyć z siebie maź. Na oślep omijał istoty, uważając, aby na którąś nie wpaść. Mimo niewielkiej widoczności udawało mu się to.
— Uderz — usłyszał gdzieś z boku.
Zaraz po tych słowach, rozległ się huk. Jedna z istot leżała na ziemi, a druga stała nad nią z wykrzywioną twarzą. Dookoła zrobiło się zamieszanie, a pozostałe istoty skupiły na nich swój wzrok, jakby była to jakaś atrakcja.
— Przestań. — Był to tym razem inny głos, cichszy. Nie wywołał on jednak żadnej reakcji, a istota znów uderzyła tę leżącą.
Głos ten przykuł jednak jego uwagę. Brzmiał podobnie do głosu świetlistej istoty. Był w nim ten sam chłód. Zatrzymał się i przyglądał z uwagą atakującej istocie. Dopiero po dłuższej chwili to zauważył. Nad jego głową, była świetlista istota. Zamarł, opuścił ręce i powoli zaczął się cofać. Istota nie zwróciła na niego jednak żadnej uwagi. Patrzyła się przed siebie pustym wzrokiem i powtarzała ciągle jedno słowo — przestań. Obok niej był ktoś jeszcze, jednak zasłaniały go pozostałe osobliwe istoty. To zapewne on krzyczał tak zaciekle.
Odwrócił od nich wzrok i powoli, przechodząc między istotami, starał się uciec od nich jak najdalej. Wciąż zakrywając twarz, biegł przed siebie, aż znowu nie usłyszał głosu. Tym razem jednak było więcej słów.
Ukradnij, zostaw, zabij, oszczędź, uderz, przeproś, zrób to, zrób to, zrób to.
Słowa odbijały się echem po jego głowie. To nie jeden głos mówił, było ich wiele. Mówiły nieustannie, ale nie do niego. Nad każdą mijaną istotą, był w stanie dostrzec ledwo widoczny zarys świetlistej istoty. Wszystkie wisiały nieruchomo, wydając komendy. Gdziekolwiek się nie obejrzał, widział je. Przerażony upadł na ziemię i schował głowę między nogi.
— Narkoman — mruknęła jedna z osobliwych istot i nie dodając nic więcej, poszła dalej.
W jego głowie ponownie zapanował chaos. Serce zaczęło szybciej bić, a on sam ciągnąc za włosy, niemal je wyrywał. Ciężko oddychał, zaciskając powieki, a ciało drżało niespokojnie. Przypomniał sobie jednak, co zrobił poprzednim razem. Przed oczami pojawiły się uciekające istoty. Z drugiej strony jednak była ta chwilowa przyjemność. Dobrze powiedziane — chwilowa. Wstał więc i podpierając się o ścianę, doczołgał się do stojącego, brudnego kontenera. Oparłszy się, ukucnął i skrył się w rzucanym przez niego cieniu, czekając z zakrytymi uszami na koniec tych męczarni. Było tam zbyt wiele osobliwych istot, a on nie chciał wywoływać wśród nich ponownie zamieszania. Nie chciał znów czuć tamtej przyjemności. Zdawało mu się to kompletnie sprzeczne z jego ciałem, jednak jego silna wola zwyciężyła, zmuszając do pozostania w bezruchu.
Nim spokój ponownie ogarnął jego ciało, minęło trochę czasu. Myślał intensywnie, co powinien zrobić. Mógł po raz kolejny uciekać, ale nie miał gdzie. Nie znał ani trochę świata, w którym się znalazł. Dodatkowo był ścigany przez świetlistą istotę. Może ona chciała i jemu wydać rozkazy, ale wtedy nie atakowałaby go. A może jednak? Nie miał przecież żadnego potwierdzenia swoich słów bądź domysłów. Lepiej jednak przyjaciela traktować jak wroga niż wroga jak przyjaciela, chociaż w rzeczywistości jeden i drugi może wbić nóż w plecy. Pseudo mądrość, jaką sobie uświadomił, była jedną z myśli mijanych istot. To od nich czerpał i tak znikomą wiedzę o świecie, w którym spędził dopiero niecałe dwa dni. Wziął kilka głębokich wdechów i zdeterminowany wstał z ziemi. Postanowił, że najlepszym wyjściem będzie wtopienie się w ten świat. Dzięki temu świetlista istota nie złapałaby go od razu, a on miałby czas na poznanie tego świata i ukrycie się w nim. W tej chwili to rozwiązanie wydawało mu się najlepsze.
Wychylił się zza kontenera i przyglądając się osobliwym istotom, badał ich wygląd. Wcześniej nie zwracał na to aż takiej uwagi. Chodzili różnie ubrani, ich głowy też się różniły. Każdy był inny, więc nie powinien mieć problemu z dopasowaniem wyglądu.
Nie chcąc spowodować zamieszania swoją nagłą przemianą, nie widząc innego wyjścia, cofnął się do zaułka, w którym się obudził. Nie spotkał walczących wcześniej istot, więc pewnie już uciekły tak jak on. Bardziej niepokoił go fakt, że nad każdą osobliwą istotą, wisiała ta świetlista. Żadna jednak nie spojrzała na niego. Były wpatrzone przed siebie, tak jakby nie do końca były tam obecne. Mimo to nadal był ostrożny i poruszał się tak, aby mieć możliwość znalezienia szybkiej drogi ucieczki. Kiedy doszedł do zaułka, przylgnął do ściany i starał się przywołać wygląd kilku z widzianych wcześniej osobliwych istot. Zacisnął oczy, a wokół zerwał się wiatr, a może tylko mu się wydawało. Mimo braku wspomnień, jego ciało jakby instynktownie wiedziało co robić. Przemiana wydawała mu się naturalna, mimo że do końca nie był jej świadomy. Skąd miał przecież wiedzieć, że tak potrafi?
Jego śniada cera, z wieloma odbarwieniami, stała się blada niemalże biała. Oczy nie były dłużej czarne, a tęczówki wyblakły, stając się pomarańczowe, trochę przygaszone. Z głowy zniknęły rogi, a włosy nie sięgały już do ramion. Były krótkie i stały się czarne. Odzienie również zmienił. Na ciele pojawiła się czarna bluza oraz spodnie, a na nogach buty. W nowym wyglądzie czuł się mocno skrępowany, jakby ubrania go ograniczały. Rozumiał jednak, że musi się do tego przyzwyczaić, jeśli nie chce zostać szybko złapany bądź wykryty.
Wyglądając już jak jeden z nich, musiał również poznać ich zachowanie. Jedyne co do tej pory widział to krzywe spojrzenia na jego poprzednią postać oraz dziwne grymasy zadowolenia na twarzach innych. Musiał więc poznać te dziwne stworzenia, które zdominowały widziany przez niego świat. Z każdą kolejną chwilą spędzoną tam, intrygowały go coraz bardziej i mimo że nie potrafił ich zrozumieć, chciał bardzo poznać stworzony przez nich świat. Coś w jego sercu drgnęło, jednak było tak mało znaczące, że nawet nie zwrócił na to uwagi.
CZYTASZ
Zakłamane oblicza
ParanormalGdy ktoś straci wszystko co go tworzy, czy dalej jest tą samą osobą? Staje się zupełnie kimś innym, jeśli podąży inną drogą. Mało kto jednak jest w stanie zapomnieć o dawnych winach, chowając w sercu urazę. Czasem jest to jedna osoba, a innym razem...