Znowu biegnie przed siebie, znów ucieka, jakby nie było innego wyjścia. Poruszając się w mroku, jaki opanował cały świat, starał się zrozumieć, co tak właściwie zrobił. Zabił, nie mógł temu zaprzeczyć. Tak łatwo mu było myśleć o śmierci, a nawet nie wiedział, co ona dokładnie oznacza. To wymazanie, zniknięcie duszy. A co, jeśli się jej nie posiada? Co z nim się stanie po jego śmierci? Zbyt długo zapewne nie będzie musiał czekać, bo Sutra dopadnie go prędzej czy później. Wiedział, że już jej nie przekona. Tym jednak razem nie mógł pozwolić jej na to bez walki. Z tyłu głowy, wciąż utrzymywało mu się poczucie obowiązku, zadania, o którym zapomniał. Nie wiedział jednak, na czym ono miało polegać i kto mu je zlecił. Aby bardziej wtopić się w tłum i uniknąć otwartej walki, demon skierował się w stronę tłumu, poprzednio przywracając swój wygląd, zakładając ludzką maskę. Wchodząc między ludzi, pochylał się do przodu, starając się nie odstawać od reszty. To zachowanie było się jednak dziwniejsze niż mu się zdawało i jeszcze bardziej przyciągał uwagę.
Żadna jednak z jego zagrywek nie nabrała anioła, który zaraz po odzyskaniu pełni wzroku, ruszył za nim w pogoń. Nie mógł się przed nią ukryć, było to po prostu fizycznie niemożliwe. Już za pierwszym razem zapamiętała kolor jego aury, która u każdej istoty była inna, niezależnie od tego czy była żywa, czy martwa. Można by nazwać ją nawet duszą, jednak nie była tym samym. Ludzkie pojęcia dotyczące istot wyższych były zbyt ogólne, często nietrafne. No ale wracając, Sutra zapamiętała kolor aury Hodge i nawet gdy ten zmienił swą postać na ludzką, anioł nie dał się zwieść i w ostateczności wytropił go niedługo później. Kolejny już raz Sutra nie miała problemu ze znalezieniem go.
Nim demon zdążył znów zmienić kierunek swej ucieczki, został złapany przez anioła i trzymany przez niego, wzbili się razem w powietrze. Na początku ludzie zareagowali zdziwieniem, jednak po chwili, jak gdyby nic się nie stało, wrócili do swoich zajęć.
Szybując po niebie, Hodge wiercił się uparcie, starając wyrwać się z uścisku Sutry. Anioł jednak ani myślał o puszczeniu go, zwłaszcza z takiej wysokości. To Sutra miała go zniszczyć, razem z jego duszą. Inaczej demon mógłby się odrodzić lub stać pożywką dla innych. Widząc jej nieugiętą postawę, Hodge przestał się siłować, zachowując siły na kolejną ucieczkę.
Wylądowali na dachu jednego z budynków. Dopiero wtedy anioł zrzucił demona na grunt. Stali niemal na wysokości chmur, gdzie nie było mowy o żadnym cieniu. Hodge był więc pozbawiony drogi ucieczki.
— Wiedziałeś, co cię czeka a mimo to... — zaczęła, jednak przerwała, zmieniając ton na bardziej bezbarwny — wciąż masz kamień. Dlaczego go nie wyrzuciłeś, skoro i tak TO zrobiłeś?
— Kazałaś mi go mieć przy sobie więc go wciąż mam.
— Nie rób ze mnie idiotki. Wiesz doskonale, że to głównie dzięki niemu cię znalazłam. Aż tak bardzo chcesz zniknąć?!
Wykrzyczała, a oczy jej zabłysły. Nie było to jednak spowodowane użyciem żadnej mocy, a emocjami, które nią targały. Emocjami, których nie powinno być.
— Dobrze, skoro tak bardzo ci nie zależy, to zrobię to szybko — wymamrotała i wycelowała broń prosto w klatkę piersiową demona.
— Zmieniły się trochę okoliczności... — przyznał i powoli unosząc ręce w geście poddania, ciągnął dalej — chcę Ci to wytłumaczyć.
— Ty naprawdę myślisz, że będę cię teraz słuchać? Zabiłeś anioła, chciałeś zabić człowieka i gdybym w porę ci nie przeszkodziła, pewnie byś to zrobił. Nie wierzę już w twoją niewinność. Jesteś taki sam jak inne demony.
— Ale ten człowiek był zmanipulowany przez anioła!
Wykrzyczał, nim Sutra ruszyła na niego z bronią, a tymi słowami skutecznie ją zatrzymał. Nie opuściła ona jednak broni, a jedynie stała nieruchomo.
CZYTASZ
Zakłamane oblicza
ParanormalGdy ktoś straci wszystko co go tworzy, czy dalej jest tą samą osobą? Staje się zupełnie kimś innym, jeśli podąży inną drogą. Mało kto jednak jest w stanie zapomnieć o dawnych winach, chowając w sercu urazę. Czasem jest to jedna osoba, a innym razem...