Podążając w kierunku głównego placu, na którym znajdowało się najwięcej atrakcji, Sutra szła wraz z pozostałymi ludźmi. W oddali widoczna była sporych rozmiarów scena, a za nią katedra, jeszcze z czasów renesansu. To właśnie w jej pobliże zmierzali wszyscy obecni ludzie, w tym Sutra. Przechodząc wąskimi ścieżkami, łatwo było im się o coś zablokować, niczym typowy sim, któremu zablokowano lodówkę pluszakiem i ten umarł z głodu. Sutra, będąc nieświadomą swojego obecnego położenia, zdawała się również być przyciągana przez nieznaną siłę. Szczęśliwie dla niej, chęć szybkiego dotarcia tam u pozostałych ludzi była silniejsza niż u niej, więc kiedy zwolniła tempa, została niemal wypchnięta przez nich do jednego z zaułków. Tam wszystko się zaczęło i tam się skończy. Nie mogąc wrócić do swojego poprzedniego szyku przez wciąż nadciągających ludzi, jakimś cudem udało jej się otrząsnąć z transu. Odzyskała zdrowy rozsądek i własne myśli, dzięki czemu przypomniała sobie o powodzie, dla którego w ogóle opuściła dom, Za wszelką cenę chciała znaleźć Hodge, jednak tym razem musiała doprowadzić do ich rozmowy. Gdzieś z tyłu głowy czuła, że to jej ostatnia szansa na przeproszenie go za wszystko, co zrobiła, łącznie z rzeczami, gdy jeszcze była aniołem. Ponownie więc tym razem używając całej swojej siły, wbiła się w tłum ludzi i nie zważając na nich, przeciskała się do przodu. Jej celem było znalezienie jakiegoś wysokiego punktu, z którego łatwiej byłoby wypatrywać demona oraz Artura. Najbliższym takim obiektem, była rozłożona specjalnie na tę okazję scena. Znajdowała się ona jednak zbyt daleko, bo aby do niej dojść, Sutra musiałaby przedrzeć się przez cały plac ze stoiskami. Nie widząc jednak innego wyjścia, kobieta postanowiła właśnie tam się udać.
Przeciskając się w dość brutalny sposób, niejednokrotnie uderzając kogoś łokciem czy stając mu na stopnie, udało jej się przejść połowę zaplanowanej drogi. Było to jednak o wiele trudniejsze niż przypuszczała. Zaczynało brakować jej sił do dalszego przedzierania się przez tłum. Ku jej niesamowitemu szczęściu, które dało o sobie znać po raz kolejny, dostrzegła niemal przy samej scenie demona, co oznaczało, że teraz jedyne co musiała zrobić to do niego dojść. Wszystko zdawało się aż za proste. Razem z nim był Artur, jednak coś było z nimi nie tak, bo Hodge był w swojej demonicznej postaci, natomiast Artur nie stał o własnych siłach, a był podtrzymywany przez mężczyznę. Zaniepokojona tym faktem Sutra, wróciła do przedzierania się między ludźmi, chcąc jak najszybciej do nich dojść, nim znów gdzieś znikną. Nie zastanawiała się nad powodami tej dziwnej sytuacji, Artur mógł przecież zasłabnąć, a Hodge używał swojej mrocznej strony jako przebrania. W jej głowie wszystko dało się racjonalnie wyjaśnić, jak zawsze zresztą. Później tylko zaprzeczała sama sobie.
Dochodząc do celu, już ich nie zastała. Było to raczej oczywiste, że jeśli coś jest nie tak z Arturem to, że będą szukali pomocy. Sutra zastanawiała się, czy sytuacja podobnie wyglądała, gdy ona była nieprzytomna, zaraz po swoim upadku. Wokoło ludzie wciąż pchali się do przodu, niejednokrotnie uderzając w siebie nawzajem, jednak ich głosy niezadowolenia zagłuszała głośno grająca muzyka, rozchodząca się po całym terenie, na którym odbywał się festyn. Sutra nie wiedziała do końca, z jakiej okazji został zorganizowany, jednak taki tłum ludzi nie mógł przyjść bez powodu. Gdzieś w głowie mignęła jej myśl o zasadzce demonów, jednak odgoniła ją szybko, gdy znów znalazła wzrokiem Hodge i trzymanego przez niego Artura.
Udało jej się ich dogonić, dopiero na skraju całego wydarzenia, niedaleko samego wejścia do katedry. Zziajana, stała niedaleko mężczyzn i ledwie idąc, starała się zwrócić na siebie ich uwagę. Długo nie musiała się wysilać, bo Hodge nie dłużej jak po kilku sekundach zwrócił głowę w jej stronę. Wzrok zdawał się mieć nieobecny, natomiast na twarzy, widać było niedowierzanie, pomieszane ze wściekłością. Przekazując Artura innemu mężczyźnie, który właśnie do niego podszedł, sam zbliżył się czym prędzej do Sutry. Wyglądał na naprawdę złego, co zbiło z tropu kobietę. Na jej twarzy malowało się przerażenie, głównie za sprawą demonicznej postaci Hodge. Mężczyzna jednak nie przemienił się w niewinnie wyglądającego chłopaczka i stając nad Sutrą, domagał się wyjaśnień.
CZYTASZ
Zakłamane oblicza
ParanormalGdy ktoś straci wszystko co go tworzy, czy dalej jest tą samą osobą? Staje się zupełnie kimś innym, jeśli podąży inną drogą. Mało kto jednak jest w stanie zapomnieć o dawnych winach, chowając w sercu urazę. Czasem jest to jedna osoba, a innym razem...