Kopuła zniknęła, a wyrwa wraz z nią, nie pozostawiając po sobie nawet śladu. Zapłakana Sutra znów rzuciła się do biegu, ledwo łapiąc oddech. Biegła tak, póki nie została przez kogoś zatrzymana, a był tym kimś, nikt inny jak Hodge. Łzy wyznaczały nowe ścieżki, a czerwone oczy ledwo widziały, jednak to zdecydowanie był on. Niezbyt delikatnie, chwyciła go w pasie, przytulając się do odsłoniętej klatki piersiowej, której temperatura u normalnego człowieka oznaczałaby śmiertelnie wysoką gorączkę i wtulając się w niego, jednocześnie uderzała pięścią w miejsce, gdzie powinno znajdować się jego serce. Wyglądał normalnie, jakby nic się nie stało. Dopiero po chwili, gdy się uspokoiła, zaczęła niemal krzyczeć na niego, stosując przy tym coraz to nowe wyzwiska, jakie udało jej się na poczekaniu wymyślić. Gdy była na etapie "spartaczonego kalafiora" Hodge złapał ją za rękę, zatrzymując przed ponownym uderzeniem. Otrząśnięta z morderczego transu kobieta, pociągnęła nosem i delikatnie się uspokoiła.
— Wszystko już dobrze, nic nikomu się nie stało.
Sutra rozejrzała się niepewnie i zauważyła wesoło bawiących się ludzi. Było to wręcz niemożliwe.
— Ale jak? Przecież Najwyższy...
— Miał inny plan niż Szari myśleli.
— T-to znaczy? — zawahała się.
Hodge tak jak na początku obiecał, teraz wyjaśnił wszystko Sutrze.
Niezależnie od tego jak bardzo możesz mieć mi to za złe, nie mogłem zrezygnować. Możesz powiedzieć, że jestem egoistą, jednak dla mnie cena była zbyt wysoka, aby odpuścić. Na pewnym etapie, przypomniałem sobie, jak brzmi moje zadanie — uwolnić Najwyższego. Sposób, w jaki miałem tego dokonać, nie był jasno sprecyzowany. Myślę, że utracenie wspomnień było jego sprawką, mimo że nie powiedział mi tego wprost. Ale wracając, czemu musiałem to zrobić. Nie jestem żadnym wybrańcem, gdyby mi się nie udało, to zrobiłby to ktoś inny. Ja byłem o tyle wygodny, że nie mieli nic do stracenia. Planowali tę akcję od stuleci. Wysłano setki takich jak ja, aby namierzyć naczynie dla Najwyższego. Oni jednak mieli tylko odwrócić uwagę ode mnie i udało im się. Jak pewnie widziałaś, niewielkie były tu oddziały anielskie. Szari, czego by o nich nie mówić, wiedzą, jak zwodzić ich przez długi czas. Nie byli w stanie nic nam zrobić. Drugą sprawą, był kontrakt. Gdybym zrezygnował już na starcie, zginąłbym, a śmierć demona jest najgorszą rzeczą, jaką Pan mógł wymyślić. Tak więc z egoistycznego strachu przed cierpieniem, postanowiłem poświęcić ludzkość. Najwyższy okazał się jednak inny... miał inne zamiary niż przypuszczano. W pierwszej wersji miał wchłonąć dusze ludzkie i stać się równym Panu, jednak jego od dawna już tu nie ma. Pan stworzył świat, jednak zaraz po tym odszedł, zapewniając wpierw porządek i równowagę. Najwyższy nie jest wszechwiedzący, jednak to nie wiadomo skąd wiedział. Anioły, aby zapewnić sobie przewagę, zaczęły sztucznie zwiększać swą liczebność, odbierając duszom ludzkim spokój. Ty zamieniłaś się w anioła jeszcze za życia, dlatego jesteś inna. Wracając do Najwyższego, on nigdy nie planował zniszczyć świata, a chciał go z powrotem wprowadzić w stan równowagi. Pan zna przyszłość, wiedział, jak to się potoczy. Wiedział, że będzie dobrze. Jako iż Najwyższy wszedł w ciało Artura, posiadał również jego wspomnienia związane ze mną. Dlatego też jestem jedynym obecnym tam demonem, który przetrwał jego powrót. Reszta niemalże wyparowała. Najwyższy powiedział mi, że mogę poprosić o jedną rzecz, oczywiste więc było, że poprosiłem o oszczędzenie świata. Wtedy jeszcze nie znałem jego intencji. Jedynie zaśmiał się i poprosił o uzasadnienie tego wyboru. Gdy wytłumaczyłem mu, czego się dowiedziałem o ludziach, że może nie są idealni, może walczą między sobą przez różnice kulturowe, religijne czy żądze władzy, to po prostu chcą żyć i należy im to podarować. A jeśli kiedyś się unicestwią, to będzie to ich wina. Najwyższy wtedy ponownie się zaśmiał. Jedynym co chciał zmienić to porządek w naszym świecie, świecie istot wyższych. Nie mamy już wpływu na ludzi, dla nich nie istniejemy. Wciąż wierzą w to, co chcą, jednak od teraz nie będzie więcej manipulowania ani zabijania. Ludzie pozostawieni są sami sobie i to od ich wyborów będzie zależeć sposób, w jaki skończą. Najwyższy przypomniał mi również, że wciąż mam życzenie. Byłem wolny, więc niczego więcej nie było mi trzeba, jednak do głowy przyszła mi pewna myśl...
— I co to było — zapytała niepewnie Sutra, wciąż przetwarzając w głowie jego sprawozdanie. Zbyt dużo informacji na raz.
— Chciałem, aby istoty wyższe miały wybór. Życie przez tysiące lat jest bardzo męczące, a śmierć bolesna. Po niej nie ma niczego innego jak jeszcze więcej bólu. Poprosiłem więc Najwyższego o wybór i dla nas. Od teraz każdy demon czy anioł mogą zrezygnować i przemienić się w inną istotę po śmierci. To chyba tak zwana reinkarnacja. Będziemy ratować zagrożone gatunki.
Sutra mimowolnie zaśmiała się, mimo powagi sytuacji.
— Naprawdę? Nie mogłeś poprosić o zlikwidowanie chorób lub zakończenie konfliktów, lub ratowania planety?
— To było moje życzenie czyż nie? — Zauważył, jednak też się zaśmiał.
Po raz pierwszy jego uśmiech był szczery.
— Co teraz będzie? — Zapytała Sutra, odrywając się od demona — Podjąłeś już decyzję, prawda?
— Ciebie czeka szczęśliwe życie, które przedwcześnie ci odebrano. Ja już swoje życie przeżyłem, nawet trzykrotnie przebiłem jego długość. Jako pierwszy odejdę, a reszta sama podejmie decyzję. Nie ma dobra albo zła, są tylko ludzie.
Odsunął się od kobiety i uśmiechając się po raz ostatni, wyszeptał swoje życzenie, skierowane do niej.
— Żyj dobrym życiem, a po śmierci znów się spotkamy.
Czerwona poświata otoczyła jego ciało, a zaraz potem Sutrę oślepił wydobywający się z demona blask. Wiatr zawiał mocniej, przez co kobieta zachwiała się, omal nie przewracając. Wciąż jednak patrzyła na miejsce demona, w którym jego już nie było. Zastąpił go dostojny bielik i nie patrząc nawet na kobietę, wzbił się w powietrze. Sutra obserwowała go, dopóki nie zniknął na niebie. Kobieta zaśmiała się pod nosem.
— To nawet nie jest zagrożony gatunek...
Wstała, otrzepując ubrania z piachu, w którym kilkukrotnie już się wytarzała i pewnym krokiem ruszyła w kierunku domu. Tym razem prawdziwego domu.
Koniec
CZYTASZ
Zakłamane oblicza
ParanormalGdy ktoś straci wszystko co go tworzy, czy dalej jest tą samą osobą? Staje się zupełnie kimś innym, jeśli podąży inną drogą. Mało kto jednak jest w stanie zapomnieć o dawnych winach, chowając w sercu urazę. Czasem jest to jedna osoba, a innym razem...