11. Nagrobki

1 0 0
                                    

  Zebrani na środku sali ludzie, siedzieli jeszcze przez jakiś czas i żegnali zmarłego. Gdy organy przestały grać, a wszyscy wygłosili przygotowane przez siebie przemowy, czterech mężczyzn podeszło do trumny i chwyciło ją, unosząc bez problemu. Skierowali się w stronę wyjścia, a za nimi podążyli pozostali ludzie. Hodge wraz z aniołem, stanęli na boku, aby przypadkowo nie zostali odkryci. Zachowywali wszelkie środki ostrożności nawet jeśli ludzie zapominali o ich istnieniu, kiedy tylko odeszli. Grupa opuściła budynek i skierował się ku drodze głównej. Stamtąd mieli dojść na cmentarz, na którym zmarły miał zostać pochowany. Sutra wciąż niechętna, ciągnięta przez Hodge, nie miała wyboru i w dość sporym odstępie od ludzi, podążyli za nimi. Demon nie wiedział zbyt dobrze, co tak właściwie się dzieje, mimo to cieszył się jak małe dziecko.

— Wiem, że jesteś demonem bez uczuć — zaczęła Sutra — Ale ciągłe okazywanie ich i to w takim momencie to źle, wiesz?

— To zły moment? Idziemy na wycieczkę, taką jak w szkole.

Porównanie marszu żałobnego na cmentarz i wycieczki szkolnej, wprawił Sutrę w zastanowienie. Wyglądało to tak, jakby Hodge faktycznie miał pojęcie jedynie o rzeczach, o jakich anioł mu mówił.

— Nie powinieneś tak mówić. W ten sposób odbierasz temu sens, nawet jeśli tak naprawdę go nie ma.

— Czemu negujesz wszystko, co jest związane z ludzką wiarą?

— Kiedy znasz prawdę, ślepe wierzenie w kłamstwo jest głupie.

— Ale dla nich jest to prawdą.

— Nie dopuszczają do siebie myśli, że przez całe życie mogą się mylić.

— W czym się mylą? Pan ich nie słucha, mówisz. Jednak opiekują się nimi anioły. To tak jakby Pan był z nimi.

— Nie próbuj przypisywać im głębi. A zasady Anielskie zostaw aniołom.

— Cóż, próbuję tylko zrozumieć.

— Najpierw rozpracuj ludzi, chociaż to niemożliwe.

Przemarsz nie trwał zbyt długo. Grupa zeszła na sam dół drogi i doszła do ogrodzonego średniej wysokości murem, za którym znajdowała się masa nagrobków. Hodge razem z Sutra weszli za ludźmi, jednak po chwili odłączyli się od nich. Demon z zainteresowaniem przyglądał się grobowym płytom i imionom na nich zapisanych. Każdy grób zdawał się być inny, jeden wyższy, a inny szerszy. Były małe i duże, z pojedynczym imieniem lub kilkoma, niektóre niepodpisane bądź puste. Hodge nie był w stanie dostrzec dwóch identycznych, mimo że imiona lub nazwiska niekiedy się powtarzały.

— Co to za miejsce?

—Tu chowa się zmarłych po pożegnaniu ich.

— Nikt nie chce ich już widzieć?

— Martwi ludzie to nie przyjemny widok dla innych — wyjaśniła Sutra z brakiem przekonania w głosie.

— A czemu one tak się od siebie różnią.

— Każdy człowiek jest inny, tak samo ich groby.

— A czemu w jednym jest kilka osób? — Wskazał na jeden z nich i wpatrywał się w anioła wyczekującym wzrokiem.

Rozmowa o grobach nie była czymś nieprzyjemnym dla Sutry, jednak było to dla niej bez sensu. Mimo wszystko musiała mu wytłumaczyć, bo śmierć jest jednym z kluczowych... zdarzeń w życiu, albo raczej jego zakończeniem.

— Niektórzy ludzie są razem chowani do jednego grobu. Oszczędność i przywiązanie czy coś.

— Gdybyś miała być chowana do grobu, jakby miał on wyglądać?

— Co to w ogóle za pytanie. — Oburzyła się.

— Czysto teoretyczne.

— Pomijając fakt, że nie ma cmentarzy dla aniołów...

— Ale gdybyś była człowiekiem. Jaki twój grób miałby być? Duży, jasny, ciemny, wysoki czy niski?

— Jakbym miała już wybrać to niezbyt okazały. Wystarczy, aby mnie zmieścił.

— Ja bym chciał mieć dużo kwiatów — myślał na głos.

— Skoro mnie nie słuchasz to czemu zadajesz takie pytania — westchnęła i wyprzedzając demona, szła dalej przed siebie.

Pogoda wyjątkowo im dopisywała tego dnia. Na niebie nie było ani jednej chmury zasłaniającej błękit, a słońce przyjemnie ogrzewało. W tym świetle cmentarz nie wyglądał jak miejsce pochówku tak wielu ludzi — nieszczęśliwie. Mimo tak sprzyjających warunków spacerująca para nie spotkała żadnego żywego człowieka. Demon nieustannie wyczuwał jednak czyjąś obecność. Mimo ciągłego rozglądania się nie był w stanie nikogo dostrzec. Wzbudzało to w nim coraz większy niepokój. Sutra zaś zdawała się być nieobecna, jakby była myślami gdzieś indziej. Nie miała w głowie żadnych konkretnych myśli, po prostu chciała już opuścić to miejsce.

Słońce powoli chyliło się ku zachodowi, mimo to oni wciąż nie opuścili terenu cmentarza. Byli jednak dość blisko i z każdym kolejnym krokiem, zmniejszała się ich odległość od muru oddzielającego świat żywych od umarłych. Zapuścili się dość głęboko, co było widoczne po wieku i stanie stojących tam grobów. Wyróżniały się na tle innych, jakby były zbudowane według innych zasad. Niektóre nie miały na wierzchu płyty, a zamiast tego były jedynie przysypane ziemią. Inne natomiast były widocznie uszkodzone, jakby zapomniane. Dla demona zdawało się dziwne, zapomnieć o kimś ważnym. Jeden z takich grobów przyciągnął uwagę Sutry, przez co ta stanęła w miejscu i obserwowała nieruchomy obiekt. Hodge, który szedł kawałek przed nią, nawet się nie zorientował, że został sam. Niespokojnie rozglądał się na boki, szukając powodu uczucia bycia obserwowanym. W tempie zbliżonym do biegu dotarł do końca cmentarza i stanął pod murem.

— Coś tu jest nie tak — zwrócił się do anioła, jednak, bo braku jakiejkolwiek odpowiedzi dopiero zrozumiał, że został sam.

Odwrócił się gwałtownie i rozglądając się we wszystkie strony, próbował ją dostrzec.

Słońce ukryło się za horyzontem, przez co niebo stopniowo ogarnął wszechobecny mrok. To tylko spotęgowało u demona uczucie niepokoju. Mimo towarzyszącemu mu mrokowi, który zawsze zdawał się mu sprzyjać, demon czuł się niepewnie, jakby znów coś na niego czyhało w ukryciu. Kiedy widziany przez niego świat całkowicie pochłonęła czerń, a nagrobki zniknęły z jego pola widzenia, zrozumiał, że wpadł w pułapkę.

Anioł ocknął się po dłuższej chwili. Grób, który obserwowała tak długo zdawał się być znajomy, jakby już kiedyś go widziała. Mogło to być tylko mylne wrażenie, jednak z jakiegoś powodu nie mogła w to uwierzyć. Kiedy w końcu udało się Sutrze oderwać wzrok, od razu zaczęła szukać demona. Zirytowana, ruszyła dalej wzdłuż chodnika, pewna, że demon tak po prostu ją zostawił. Dopiero gdy zobaczyła Hodge, uczucie irytacji zniknęło, a jego miejsce zastąpiło przerażenie. Demon stał przy murze, który kończył cmentarz, a centralnie za nim spod ziemi wyłaziły trzy szkaradne, mroczne istoty. Sutra natychmiast rozpoznała demony oraz ich zamiary. Nie udało jej się jednak ostrzec Hodge, bo nim krzyknęła, demon został zamknięty w czarnej bańce wytworzonej przez mroczne istoty. Sutra bez zastanowienia rzuciła się do ataku, aby jak najszybciej uwolnić Hodge. Sama nie wiedziała skąd w niej tyle empatii do demona. Nie chciała po prostu, aby go zabili. Nie teraz.

Zakłamane obliczaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz