12. Cmentarne przekleństwo

1 0 0
                                    

Zamknięty w kompletnej ciemności, Hodge starał się znaleźć jakieś wyjście z tej sytuacji. Nie zdążył jednak wpaść na żaden sensowny pomysł, bo po chwili wyrosły przed nim trzy głowy połączone z jednym ciałem. Demon badał tę dziwną kreaturę od dołu do góry, próbując zrozumieć, czym ona tak właściwie jest. Na odpowiedź nie musiał długo czekać.

— My przyjaciele, obawa zbędna twa — wymruczała jedna z głów, a pozostałe przytaknęły — jesteśmy tacy sami, jednak nam zadania brak.

— Czemu mnie tu uwięziliście, skoro nie macie złych zamiarów? — Zapytał podejrzliwie Hodge, a głowy demona zaczęły wić się i mamrotać.

— Niebezpieczeństwo nie może nieustannie trwać, niebiańska istota powinna wyparować. My pomagamy, od anioła uwalniany.

— Musicie mówić w tak dziwny sposób?

— Ludzie coraz rzadziej bywają, języka nam nie przypominają.

— Ale... nie w tym rzecz.

— Rację masz, to rzecz nie ta. Demon się zjawił, najwyższy już czas. Znasz powagę zadania, które masz?

Hodge cofnął się o krok, niepewny co teraz zrobić. Dziwne demony ponownie mamrotały coś do siebie. Hodge był trochę zaniepokojony faktem, że to kolejne istoty, które wiedzą o jego zadaniu więcej niż on sam. Mimo to nie chciał rozwijać bardziej tematu, a skupić się na zadaniu, które sam sobie wyznaczył.

— Od jak dawna tu jesteście? I dlaczego?

— Demon ciekawy, zadanie ma. My mu powiedzieć jak on nas posłucha.

— Najpierw odpowiedzcie na moje pytania.

Demony znów zwróciły się ku sobie i dyskutowały, nie wypowiadając przy tym żadnego słowa.

— Demon niecierpliwy, rozumiemy ten stan. Za brak zadania straszliwa kara.

Hodge czuł się, jakby mówił do ściany. Postanowił więc posłuchać demonów i dopiero wtedy wypytać je o rzeczy, które go interesują.

— W porządku, powiedzcie coś o tym zadaniu.

— Demon nareszcie rozumieć! Nie ma czasu, anioł dobija się do nas. Ty się jednak nie bać, my powiedzieć wszystko na raz.

Zaraz po tych słowach, połączone demony wydostały się do końca z ziemi i stanęły przed Hodge w całej swej okazałości. Ich nogi wyglądały jak korzenie drzew, a górna część ciała przypominała ludzką. Ich skóra miała siny kolor, a na każdej głowie znajdowała się para rogów wraz z niewielką kępą włosów.

— Zadanie trudne, choć ty sprostać musisz. Z dwustu braci, tylko ty prawdziwy, związany umową na śmierć i życie. — Mówiła jedna z głów, a ciało demonów powoli oplątywało Hodga niczym wąż. — Zależy od ciebie czy przetrwamy atak. Czy nasz pan powróci, jak mówił? — Szeptała druga głowa, a ciało demonów niemal trzymało Hodge w swym uścisku — Musisz zrobić jedną rzecz. Znaleźć, zabrać i zabić... tylko tyle, a wszyscy odżyjemy i wygramy. — wymamrotała trzecia głowa, a demonowi brakowało już tchu. — Nie zepsuj tego, nie pozwól ponieść porażki. Pozbądź się wroga, zniszcz przeszkody. Nie chcesz tego? Sprzeciwiasz się zadaniu? Powiedz demonie specjalny, powiedz wybrany przez Szari. Uwolnisz nas z tego miejsca? Dasz nam to czego chcemy?

Każde kolejne słowo wypowiedziane przez głowy zwiększało siłę ścisku, jednak mimo to Hodge pozostawał niewzruszony. Podobnie słowa zdawały się dla niego puste, jakby nie były kierowane do niego. W głowie jednak kolejna furtka się otworzyła, a myśli zalała fala nowych, zapomnianych wspomnień.

— To wszystko? — Zapytał po dłuższej chwili analizowania, które było dla niego już standardem.

— Rozumiesz już, co masz zrobić?

Trzy pary oczu były skierowane centralnie w Hodge, a ten w odpowiedzi skinął pewnie głową. Widząc to, demony wypuściły go ze swojego uścisku i ponownie do połowy schowały się pod ziemię.

— Może teraz ja wam coś powiem?

Oczy demona zaświeciły się niebezpiecznie, a z jego ciała unosiła się czarna para. Tak bliski kontakt z demonami pozwolił mu wchłonąć niewielki fragment ich mocy, ale tyle wystarczyło, żeby zyskał siłę.

Jego ludzkie przebranie stopniowo ulatniało się i ponownie przybrał swą demoniczna postać. Pochylił się nad wystającymi, niczym wysoka roślina nieczystymi istotami i patrząc każdej po kolei w oczy, wymamrotał.

— Chciałbym, abyście coś mi wyjaśnił dokładniej...

W tym samym czasie Sutra, która nie miała pojęcia co dzieje się wewnątrz czarnej bańki, każdym znanym sobie sposobem starała się ją zniszczyć. Nawet przy pomocy anielskich artefaktów nie była w stanie zrobić na niej, chociażby rysy, co było przedziwne, bo demony cmentarne nie powinny być tak potężne. Nie mogły być w stanie zebrać tyle mocy z samych emocji ludzi. Anioł wiedział już, że to porwanie nie było przypadkowe, demony specjalnie ich wyczekiwały. Gdzieś z tyłu głowy, Sutrze pojawiła się myśl, że Hodge od początku planował tak od niej uciec, jednak zbyt wiele rzeczy się nie zgadzało. Przede wszystkim przybyli na cmentarz przez to, że Hodge zainteresował się pogrzebem. Mogło to jednak być zagranie z jego strony, a on sam tylko udawał głupiego. Zaraz jednak anioł zaprzeczał tym myślom. Sutra z jakiegoś powodu wierzyła, że Hodge naprawdę chce poznać ludzi. Brak wyczuwalnego zła tylko to potwierdzał. Jednak ta sytuacja była oczywistą pułapką na niego. Problemem był jednak brak odpowiedzi na pytanie, kto mógł ją zastawić.

Sutra podjęła kolejną próbę rozbicia bańki, która tym razem okazała się skuteczna. Kiedy tylko ostatni artefakt, który został aniołowi, dotknął powierzchni bańki, ta rozbryznęła się we wszystkie strony, uwalniając demona, który stał tak jak wcześniej. Zdezorientowany odwrócił się w stronę anioła, a z jego twarzy nie można było odczytać żadnych emocji. Sutra natychmiast zareagowała dość impulsywnie i niemal rzuciła się na demona, oglądając go z każdej strony. Dopiero ta reakcja wprowadziła Hodge w zakłopotanie. Demon wyglądał normalnie, był w swoim ludzkim kamuflażu, a oczy pokazywały jego skołowanie całą sytuacją.

— Coś ci zrobili? Próbowali wyssać duszę? — Sutra niespokojnie badała każdy kawałek jego ciała.

— Nic... nic mi nie jest — wyznał i odsunął się od anioła. — Przecież nie mam duszy.

Wtedy Sutra skarciła się w myślach, rozumiejąc, że zareagowała tak, jakby miała do czynienia z człowiekiem. Cały ten czas podchodziła do niego w ten sposób.

— Wybacz za to — wymamrotała. — Co to było?

— Sam do końca nie wiem — wyznał — Ale te demony opowiedziały mi o tym miejscu.

— Rozumiem...

Anioł uwierzył w słowa Hodge, nie podejrzewając go o kłamstwo. Tak naprawdę to demon faktycznie mówił jak było, pominął tylko część z zadaniem, ale ona była dla niego mało ważna. Po przemianie demony ucięły sobie ciekawą pogawędkę na temat bólu cmentarnego. Trzygłowy demon wyjaśnił to mniej więcej tak, że przekleństwem cmentarza jest odczuwanie bólu, nawet jeśli nie jesteśmy go świadomi. W końcu każdy kogoś stracił, nawet jeśli wypieramy się tego, wszyscy cierpimy. Wszyscy, nawet nieświadoma tego Sutra czy Hodge. Na tym polega cmentarne przekleństwo, na tym polega życie.

Zakłamane obliczaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz