10. Bezsens modłów

1 0 0
                                    

  Zmiana jego sytuacji, czyli braku chęci zlikwidowania go przez Sutrę nie zmieniła zbyt wiele, w jego można powiedzieć życiu. Dało to na pewno swego rodzaju ulgę, jednak po głowie demona chodziły już całkiem nowe myśli i przemyślenia. Wciąż nie do końca rozumiał wiele kluczowych kwestii, jednak jedna konkretna nie dawała mu spokoju.

— Dlaczego mi pomagasz? — Zapytał Sutrę po długiej, panującej między nimi ciszy.

Anioł i na to pytanie nie odpowiedział. Wciąż nie patrzył na Hodge, co zwiększało ich dystans.

— Bo mówiłaś — ciągnął, licząc, że anioł zdecyduje się podjąć z nim rozmowę — że trzymasz się zasad anielskich, ale one mówią tylko o zabijaniu demonów. Dlaczego więc mi pomagasz?

— Aż tak ci z tym źle? Nie lepiej to po prostu zaakceptować, póki jest dobrze?

Zapytała, robiąc niemałe wyrzuty demonowi. W pewnym momencie jego drążenie tematów stawało się męczące, zwłaszcza kiedy były o niej.

— Chcę cię po prostu zrozumieć.

— Nie musisz, wiesz? Nigdy tego nie wymagałam, a ty jesteś ostatnią osobą do tego. Nie wiesz nawet, kim ty dokładnie jesteś.

Zirytowana nie wytrzymała i patrząc demonowi prosto w oczy, znów miała do niego pretensje. Orientując się jednak, że zareagowała zbyt impulsywnie, ponownie odwróciła wzrok.

— Nazywam się Hodge. — Wymamrotał

— Chodzi mi o osobę, jaką byłeś, nim straciłeś pamięć.

— Wiesz..., kiedy tak leżałem w dosłownie rozsypce, usłyszałem jakiś głos. Nie pamiętam, kto to był, ale mówił dziwne rzeczy.

— To znaczy?

Ten temat zainteresował anioła, który tylko czekał na zmianę tematu.

— Mówił coś o zadaniu i że ktoś na mnie liczy. Jeszcze, że mi pomoże.

Sutra niespokojnie podeszła do Hodga i wyciągając jeden z anielskich artefaktów, przyłożyła go do klatki piersiowej demona. Trzymała go kilka dobrych sekund, jednak nic się nie stało. Widząc brak efektów odeszła, chowając przedmiot.

— Na pewno nie pamiętasz, kto to był? — Zapytała nieufnie.

— Niemalże nic nie widziałem, jedynie głos zdawał się być znajomy, ale dopiero po dłuższej chwili. A ty wiesz, kto to mógł być?

— Nie, pewnie ci się przesłyszało czy coś — ponownie szybko urwała temat.

W głowie Sutry pojawiły się jednak wątpliwości. Były dwie opcje albo przywództwo demonów się z nim komunikowało lub jakiś człowiek na skraju życia. Innego demona nie brała w ogóle pod uwagę, znając ich naturę. W tej kwestii demony niewiele się różniły od aniołów, jedna i druga rasa nie darzyła sympatią innych przedstawicieli swojego gatunku. Anioły jednak zachowywały szacunek, a demony... Potrafiły nawet pożerać siebie nawzajem. Był to akt kanibalizmu kompletnie bezcelowy, bo po zabiciu demon po prostu znikał. Pył zaś stanowił swego rodzaju trofeum. Sutra nie wierzyła więc, że którykolwiek z demonów byłby w stanie pomóc innemu.

— Jesteś pewien, że to wszystko?

— Jeszcze przypomniałem sobie, że mam coś do zrobienia, jednak wciąż nie wiem co.

— Jeśli nie pamiętasz, to nie mogło być nic ważnego.

Ponownie anioł uciął temat. Czekała ich ważniejsza rozmowa.

— Mówiłam, że cię nie zabiję, bo zrobi to ktoś inny. Udamy się zaraz na twój sąd, którego zapewne nie przeżyjesz.

— Chwila nie, jeszcze nie teraz. — Zaprotestował, cofając się.

Zakłamane obliczaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz