Sutra obudziła się zdezorientowana i rozglądając się niepewnie zrozumiała, że znów leży w łóżku w mieszkaniu zmanipulowanej kobiety. Ta siedziała tuż obok niej i jak zawsze wpatrywała się w okno. Ta drobna zmiana otoczenia dobrze na nią wpłynęła, bo jej blada jak dotąd skóra, stała się lekko zaróżowiona, dzięki czemu bardziej przypominała człowieka, a nie siedzącego trupa. Wciąż jednak jedynym znakiem życia, jaki wykazywała, było leniwe mruganie i powolny ruch klatki. Tym razem wspomnienia wróciły do niej zdecydowanie szybciej niż poprzednim razem. Nie były one tak makabryczne, jednak wciąż powodowały dość silne uczucie dyskomfortu i lekkiego przerażenia. Pewne obrazy przewijały się Sutrze przed oczami, dręcząc ją raz za razem. Teraz jednak, miały mniejszy wpływ na kobietę niż wtedy, gdy omal nie straciła przytomności. Zdarzenie to niepokoiło ją pod wieloma względami. Nie była to kwestia zdrowotna, raczej przypływ wspomnień. Wspomnień, których nie powinno być, bo skąd niby? Przecież anioły miały niemal fotograficzną pamięć, dzięki której pamiętały każdy najmniejszy szczegół życia. Wspomnienia te jednak zdawały się nie należeć do niej, mimo że była w nich główną bohaterką. Był to niewielki urywek, sama nie wiedziała, skąd to wie, jednak była pewna, że to dopiero początek dziwnych przebłysków. Kolejną kwestią, która ją martwiła, było zachowanie Hodge. Jak gdyby nigdy nic pozbawił ją świadomości i w pewnym sensie uśpił, o nic nie pytając. Sutra nie była świadoma przebiegu swojego ataku paniki, tak jakby wymazała go kompletnie z pamięci. Ludzki umysł działał naprawdę dziwnie, jeśli chodziło o istoty dla niego niepojęte. Sutra uświadomiła sobie jednak, że nieunikniona stała się konfrontacja z demonem. Aby móc się uodpornić na jego moce (zakładając, że jest to w ogóle możliwe) oraz powstrzymać go w razie próby ataku na ludzi. Czuła jednak, że z tymi swoimi postanowieniami kręci się w kółko i nic więcej nie osiąga. Znalazła więc kolejny cel — skontaktowanie się z opiekunem. Była świadoma, że będąc sam na sam z demonem, jest bezbronna. Nieświadomie uznała go za wroga, który tylko czeka, aby ją wykończyć. Kontakt z opiekunem byłby jej bardzo na rękę, zważając, że mógłby ją chronić a może i przywrócić anielskość. Problemem był jednak sposób skontaktowania się z nim, ponieważ dotychczas po prostu do niego leciała, gdy czuła, że ją wzywa. Nie istniało coś takiego jak niebiańska telefon, aby móc w każdej chwili do niego zadzwonić i poprosić o radę. Wraz ze staniem się człowiekiem utraciła możliwości kontaktu, jednak nie traciła nadziei. W końcu fakt, że stała się człowiekiem po upadku, musiał coś znaczyć. Oczywiście! Dobrze postąpiła, zabijając zbuntowanego anioła, który krzywdził ludzi, a zamienienie jej w człowieka miało uśpić czujność Hodge. Podziw względem opiekuna wzrastał w niej z każdą kolejną minutą poświęconą nad rozmyślaniami. A skoro ona do tego doszła, demon mógł tym bardziej dojść do podobnych wniosków. Zamarła i spojrzała w kierunku drzwi, jednak te wciąż pozostawały zamknięte. Właścicielka mieszkania zaś wciąż wpatrywała się w okno. Sutra delikatnie uspokoiła się, będąc świadomą, że demon może wyczuć zmianę w jej zachowaniu. Napełniona nową nadzieją i planem skontaktowania się z opiekunem, uśmiechnęła się sama do siebie, rozumiejąc, że wcale jej nie odrzucił. To był plan boski, a ona stała się jego częścią. Osiągnięcie dobra ostatecznego zbliżało się i to ona miała przynieść zwycięstwo. Rozpromieniona, wyrzuciła z głowy dotychczasowe wątpliwości. Teraz nic nie miało znaczenia z wyjątkiem trzymania się planu, którego nawet nie znała. Nie miała również pewności czy jakkolwiek istnieje, a nawet czy ma dobry tok rozumowania. Wszystko jednak zdawało się jej tak ułożone i proste, że musiała mieć rację. Właśnie, było zbyt proste... Aby nie wzbudzić żadnych podejrzeń, Sutra zachowywała się tak jak dotychczas, z taką różnicą, że ośmieliła się w stosunku do demona. Teraz była pewna, że nie zrobi jej krzywdy, bo nawet jeśliby próbował, to jej opiekun ją uratuje. Wyrzuciła również z głowy wspomnienia, które z całą pewnością nie należały do niej, nieważne jak były realistyczne.
W ten sposób upłynęły im dwa tygodnie, a w ich czasie Hodge nie wykazywał żadnej zmiany w zachowaniu. W dłuższym ciągu badał świat ludzi, tym razem na własną rękę. Sutra nie pomagała mu już, mimo że stała się jedną, z tak intrygujących demona istot. Podążała za nim tylko po to, aby nie utracić wspomnień i nie pozwolić mu nigdzie uciec. Sama zaś w tym czasie szukała jakichkolwiek śladów boskości, licząc, że w ten sposób da znać opiekunowi, gdzie się znajduje. Zapomniała o wcześniejszych wątpliwościach i skupiła się na wymyślonym przez siebie celu. Postawiła jednak Hodge warunek, aby nie wzbudzić jego podejrzeń. Wykręcając się troską o ludzi, zabroniła mu samotnych spacerów i jako warunek uznała zabieranie jej zawsze ze sobą. Dbała w ten sposób o zatrzymanie wspomnień, uznając je za swój największy skarb. Przestała pytać demona o stan jego mocy, a już tym bardziej, czy coś mu się przypomniało. Była pewna, że skoro wciąż zachowuje się tak, jakby od dusz ludzkich bardziej interesowali go sami ludzie, to nie mógł wrócić do poprzedniej formy. Możliwa była też druga opcja, a mianowicie, że wszystko już do niego dawno wróciło. Przerażała ją możliwa konfrontacja, więc miała dodatkowy powód, aby nie poruszać tego drażliwego tematu. Jedynie jej zachowanie uległo zmianie o sto osiemdziesiąt stopni, a wszystkie lęki odeszły w niepamięć. Złudna wiara stała się swego rodzaju przekleństwem jak i ratunkiem. Aż ciężko uwierzyć, że jej przemiana nastąpiła tak szybko, a jej jedynym czynnikiem był powrót czyiś wspomnień. Mimo tego wciąż wolne chwile spędzała z wpatrzoną w okno kobietą, która z każdym kolejnym dniem wyglądała coraz lepiej, a mimo to pozostawała nieruchomo.
Wyjścia demona zdarzały się coraz częściej, co w końcu zapaliło czerwoną lampkę u Sutry. Zapał, jaki czuła, nieco ostygł, jednak wciąż cel pozostawał jasny, niczym nie przysłonięty. Czekając więc na swoją szansę, któregoś razu w czasie spaceru, zagadała Hodge o powód tych wyjść.
— Słyszałem, że niebawem zbliża się jakiś festyn i chciałem dowiedzieć się więcej.
Odpowiedział, nie wdając się w szczegóły. W tym momencie jakby Sutrę olśniło. Raz na jakiś czas, w nieregularnych odstępach czasowych była specjalna noc, w której to czasie przywódcy demonów opuszczali podziemie, aby wyjść na powierzchnię. Aniołom nie były znane powody, jednak w tym czasie bacznie nadzorowali miejsca, w których dotąd organizowane były zebrania. Zawsze w innym miejscu, tylko w czasie nocy. Przez ich nieregularność trudno było przewidzieć kolejny ruch, a co za tym idzie, było to zagrożeniem dla wszystkich, nawet aniołów. Łącząc fakty, Sutra doszła do wniosku, że niepozornie wyglądający festyn mógł być właśnie tym uroczystym wyjściem demonów na powierzchnię. Nie miała podstaw, aby tak sądzić, jednak zdawało jej się to logiczne. Hodge mógł patrolować okolicę, aby wybadać, gdzie i w jakiej ilości znajdują się patrole aniołów. Do tego łatwiej było się demonom wmieszać w tłum, gdy wokół było tyle ludzi. Zaniepokojona tym faktem, w końcu odważyła się zapytać o coś, co uważała, że nie ma już znaczenia.
— Co pamiętasz?
Hodge odwrócił się w jej stronę, delikatnie się uśmiechając. Kobieta nienawidziła tego fałszywego uśmiechu, jednak tym razem wydawał jej się bardzo, można powiedzieć hipnotyzujący.
— Nic nowego sobie nie przypomniałem. — Wyznał, uważnie wymawiając każde z wymawianych przez niego słów. Patrzył przy tym prosto w oczy Sutry. — A ty coś pamiętasz?
— Nic a nic — przyznała, zaciskając lekko dłonie.
Dopiero po chwili uświadomiła sobie, że Hodge nie powinien mieć podejrzeń w stosunku do jej pamięci, chyba że wiedział o wszystkim. Czytał w myślach? Odczytywał aurę? Domyślił się wszystkiego? Im dłużej patrzyła demonowi w oczy, tym bardziej jej nagłe zmartwienia odpływały gdzieś do krainy zapomnienia. W końcu doszło do tego, że nie pamięta nawet, o czym przed chwilą myślała. W tym błogim stanie nieświadomości wrócili do domu. Ku ich zdziwieniu właścicielka mieszkania stała już w drzwiach, a jej twarz nareszcie wyrażała emocje.
CZYTASZ
Zakłamane oblicza
ParanormalGdy ktoś straci wszystko co go tworzy, czy dalej jest tą samą osobą? Staje się zupełnie kimś innym, jeśli podąży inną drogą. Mało kto jednak jest w stanie zapomnieć o dawnych winach, chowając w sercu urazę. Czasem jest to jedna osoba, a innym razem...