Widok kobiety stojącej przed nimi na wejściu do mieszkania, której jedyną dotychczasową oznaką życia było mruganie i płytkie oddechy, niemalże sparaliżował Sutrę. Hodge pozostawał obojętny i nawet na nią nie patrząc, minął ją w drzwiach i od razu udał się do swojego pokoju. Sutra natomiast niepewnie podeszła do kobiety, która zwrócona była twarzą do miejsca, w którym demon zniknął. Nie wyglądała na przerażoną czy smutną, jej twarz nie miała jednoznacznego wyrazu. Oczy miała lekko przymknięte, a włosy, które dotąd były zaplecione przez Sutrę w warkocz, teraz nie do końca rozplecione, tworzyły kompletny chaos na jej głowie. Widząc stan kobiety, Sutra wzięła ją pod rękę i powoli wprowadziła do środka. Kobieta nie stawiała oporu, posłusznie szła tam, gdzie prowadziła ją Sutra. Razem usiadły na kanapie w salonie i dopiero wtedy Sutra puściła jej rękę. Również na ten ruch nie zareagowała. Oddychała miarowo, a mruganie znów stało się powolne, jakby czas się dla niej stopniowo zatrzymywał. Aby jakoś ją zająć, Sutra wzięła do ręki pilot od telewizora i włączyła go, przeskakując kanały w poszukiwaniu czegoś wartego uwagi. Przechodząc przez kanały z bajkami dla dzieci, kobieta drgnęła i złapała Sutrę za koniec jej bluzki, jakby chciała dać znać, żeby zostawiła jej to, co teraz leci. Sutra odłożyła pilot i odsunęła się od kobiety, która jakby pod wpływem jakiegoś uroku, oglądała uśmiechnięte, kolorowe, bajkowe postacie. Sutra poczuła się trochę źle, z tym, że traktuje tę niczemu winną kobietę jak małe dziecko, które trzeba jakoś zająć, żeby dało spokój starszym, jednak starała się nie obwiniać. To nie przez nią kobieta stała się taka, jaka jest teraz. To wszystko wina demona. Kolejnym z celów, po przywróceniu anielskości było uzdrowienie kobiety bez względu na wszystko. Uznała, że jest jej to winną, skoro dopuściła do odebrania jej anioła stróża. Postanowiła sama się dla niej nim stać. Rozmarzona znów zaczęła snuć plany o ponownym szybowaniu po niebie. Tak bardzo jej tego brakowało. Przypomniały jej się słowa Hodge o wolności. Mimo faktu, że jest obrzydliwym demonem, on również powinien mieć prawo wyboru. Jakże wspaniałomyślna refleksja na ten temat, szybko została zastąpiona wrogością. To przez niego nie mogła latać. To przez niego upadła. Coraz mniej racjonalne myśli zastępowały wcześniejsze. Wzrastała w niej wrogość, której nie była świadoma. Czuła się znów błogo, przypominając sobie o swoim wielkim planie. Znów jej głowę zajęło rozmyślanie, jak skontaktować się z opiekunem. Znów w ciągu kilku chwil zmieniła postrzeganie wszystkiego i zamknęła się w drugim pokoju, aby w spokoju móc napawać się jego wielkością.
Z tego stanu ocknęła się dopiero gdy ktoś zapukał do jej drzwi. Pewna, że to właścicielka mieszkania, otworzyła je, stając twarzą w twarz z demonem. Stał wyprostowany z typowym dla niego miszmaszem na głowie. Ubrany był w za duży płaszcz i buty, jakby znów chciał gdzieś iść. Zrezygnowana Sutra podniosła wzrok i spotykając się z oczami Hodge, nie mogąc od nich oderwać wzroku, zrezygnowana westchnęła.
— Zaraz będę gotowa.
Chciała zamknąć drzwi, aby w spokoju się przebrać, jednak demon nie pozwolił jej na to, wsuwając między drzwi a futrynę nogę, blokując je w ten sposób. Zdziwiona kobieta spojrzała na niego z zagubionym wzrokiem.
— Mogę sam iść.
Mruknął i na oścież otworzył drzwi. Zbulwersowana tym faktem Sutra ponownie złapała za klamkę i używając całej swojej siły, próbowała zamknąć te przeklęte drzwi.
— Mamy umowę i koniec. Nigdzie nie idziesz beze mnie.
Nawet używając pełni sił, nie mogła pokonać demona. Hodge jedynie mruknął coś pod nosem i nawet nie próbował się kłócić. Odsunął się od drzwi i stanął na korytarzu, opierając się o ścianę, czekając na Sutrę. Był jak pies, który czeka, aż jego właścicielka będzie gotowa, do wyjścia na spacer, którego on nie mógł się już doczekać. Gdy demon puścił drzwi, Sutra poleciała do przodu, trzaskając nimi z hukiem, przez co aż ramy okna się zatrząsały. Zdyszana oparła się o nie i dysząc, wysyczała przez zęby obelgi, skierowane w jego stronę. Dopiero po fakcie, zauważyła, że nie poznaje samej siebie. Jedynie na początku wykazywała się wrogością słowną, natomiast myśli trzymała na wodzy. Słowa nagle odpłynęły, resetując jej głowę. Wykorzystując to, podbiegła do krzesła, na którym leżały jej jedyne ubrania na zmianę. Ona, w przeciwieństwie do demona musiała mieć materialne ubrania, które mogła zakładać i zdejmować. Hodge wystarczył przyduży płaszcz i para podniszczonych butów. Chodziło tylko o to, aby nie przykuwał uwagi wyglądem, niepasującym do aktualnej pogody. Warto zaznaczyć, że była jesień, przez co ciężko było wytrzymać na dworze, w zwykłym podkoszulku. Gotowa do wyjścia opuściła mieszkanie wraz z demonem, zostawiając właścicielkę mieszkania, która w dalszym ciągu oglądała bajki. Zjechali windą, zachowując typowe już dla nich milczenie i w odstępie kilku metrów szli wzdłuż bloku mieszkalnego. Tym razem udali się w dobrze znanym obojgu kierunku.
CZYTASZ
Zakłamane oblicza
ParanormalGdy ktoś straci wszystko co go tworzy, czy dalej jest tą samą osobą? Staje się zupełnie kimś innym, jeśli podąży inną drogą. Mało kto jednak jest w stanie zapomnieć o dawnych winach, chowając w sercu urazę. Czasem jest to jedna osoba, a innym razem...