Minął tydzień. Strasznie długi tydzień, którym zakończyłam pewien rozdział w moim życiu, a właśnie rozpoczynałam kolejny. Przez te siedem dni zauważyłam jaką moc mają pieniądze. Moja matka uznała, że przebywanie w hotelu będzie dla niej poniżeniem i nie zniży się do takiego poziomu.
Dlatego razem z ojcem szukaliśmy przez cały ten czas odpowiedniego domu w Mountain View. Nikt nie mógł widzieć, że specjalnie wpisałam w wyszukiwarkę ulicę, na której mieszkałam cztery lata temu, by sprawdzić czy dalej ktoś tam mieszka. Wolny był jeden dom znajdujący się strasznie blisko naszego starego. Byliśmy nawet o krok od kupienia go.
Nasze plany popsuła jednak mama, gdy zaprotestowała, że nie będzie mieszkała w ruderze. Wybrała wielki dom w centrum miasta.
A ja znowu się pakowałam i te same mieszane emocje ponownie panowały nad moim ciałem. Nie wiedziałam czy miałam się cieszyć czy smucić. Wracałam na stare strony. Do babci, która mnie kochała i szanowała. Do mojego lasu, w którym kochałam czytać i spacerować.
Jednak nie wracałam do niego. Nasza dawna relacja już nie istniała. Zostały z niej jedynie wielkie wraki na morzu wspomnień. Nic nie mogłam zrobić. Nie mogłam napisać do niego wiadomość po trzech latach. Sam to zakończył. Nie chciał mnie w swoim życiu, a więc ja również go nie chciałam.
- Spokojnie, bo został ci ostatni karton - odwróciłam wzrok w kierunku dziewczyny, która pomagała mi w pakowaniu rzeczy. - Nie złość się na karton, bo on nic ci nie zrobił.
- Oczywiście - rzuciłam krótko i zdecydowanie zbyt oschle. Westchnęłam cicho, odchodząc od kartonu, do którego napakowane zostało zdecydowanie zbyt dużo rzeczy
Rita zauważyła moje zrezygnowanie i sama skończyła szarpaninie ze stertą kocy, które planowałam wyrzucić, ale uparła się, że tak nie można i trzeba je spakować.
- Nie chcesz się przeprowadzać, co ?
- A ty chcesz ? - zaatakowałam ją zbyt pochopnie, przez co palnęłam się z otwartej dłoni w czoło. - Przepraszam nie jestem sobą. Nie to, że nie chcę. Nie jestem przywiązana z tym miejscem, bo tak właściwie odebrało mi ono najlepsze lata życia. Po prostu powrót tam...
- Bo mieszka tam ktoś kogo zostawiłaś i teraz odczuwasz mały lęk przed spotkaniem tej osoby. - dokończyła za mnie, za co ponownie jej dziękowałam, bo ujęła to doskonale.
Obawiałam się spotkania z nim. Bałam się jak zareaguje. Że nie będzie chciał mnie widzieć, bo przecież po coś to skończył. Byłam cholernym tchórzem i przyznałam się do tego.
Gdy po spotkaniu dotarłam do domu nie potrafiłam normalnie funkcjonować. Wszystkie rzeczy w moim pokoju przypomniały mi o tamtym miejscu i ludziach. Nie mogłam spać, bo nie miałam przy sobie swojego ukochanego misia, którego dostałam od niego. Schowałam go głęboko do szafy, ponieważ czułam na sobie jego wzrok, choć był tylko zwykłą zabawką. Nie potrafiłam być sobą.
- Też się boję mojego życia w Stanach. Nic nie jest proste, ale gdy mamy kogoś obok siebie, to łatwiejsze. - Uśmiechnęła się dodając otuchy. - Przeżyjemy, a jeśli nie, to zrobimy sobie dwie trumny z hello kity.
Zaśmiałam się cicho, na to jak perfekcyjnie obróciła tak poważną sprawę w żart. Tylko ona miała w sobie taki dar i jedynie ona potrafiła mnie rozśmieszyć, gdy miałam lekkie załamanie pod pewnymi względami. Westchnęłam cicho i powróciłam do dalszego zaklejania kartonów. W tle grała jedna z piosenek Lany Del Rey, a ja pakowałam swoje książki do pudeł. I przez to znowu miałam pieprzone deja vu.
CZYTASZ
Start a Story
Teen Fiction(...) To zawsze była nasza historia , nawet gdy rozdzieliło nas okrutne życie. Elenę i Sean'a od dziecka łączyło coś więcej. Gdy chłopak pierwszy raz zniszczył samochód jej rodziców, ona przyjęła całą winę na siebie, a przy okazji odkryła swój najwi...