Rozdział 5 "Kilka zdań, których nie powiedzieliśmy "

7.2K 212 297
                                    

Po tych kilku latach mojego życia moja wyobraźnia była naprawdę bujna. Wyobrażałam sobie różnorodne scenariusze przed snem, aby umilić sobie życie. Pisałam, czytałam i uważałam, że naprawdę potrafiłam wymyślać rzeczy na poczekaniu.

Jednak moje dotychczasowe myślenie zmieniło się, gdy siedziałam w zupełnej ciszy na krawężniku, a obok mnie miejsce zajmował mój osobisty koszmar senny. Długo zastanawiałam się, jak może wyglądać nasze pierwsze spotkanie, gdy już ono nastąpi. Pierwszym założeniem było totalne zignorowanie chłopaka. Drugim wyjaśnienie sobie wszystkiego i zaczęcie na nowo. Sprawy skomplikowały się kiedy musiałam stanąć z rzeczywistością twarzą w twarz. Bo właśnie uświadomiłam sobie, że to na pewno nie był koniec.

To był początek końca. A to co się miało w nim znaleźć zależało tylko ode mnie. Ja miałam podjąć inicjatywę. On podjął ją już wielokrotnie. 

- Spoko, może za dziesięć lat skończymy

Wywróciłam oczami na jego durną i strasznie złośliwą uwagę. Nie miałam pojęcia, w którym momencie jego obecność zaczęła mnie strasznie irytować i nie chciałam jej. Nie czułam już do niego niczego. Moje zauroczone wygasło, a on musiał się z tym pogodzić. Nie widziałam innej opcji, oprócz jedynej dobrej. I właśnie nadszedł czas, aby mu ją oznajmiać.

- Nie jesteś ani trochę zabawny - Przetarłam lodowatymi dłońmi twarz. - I po co kończyć za dziesięć lat ? Można nawet teraz, bo jest wiele możliwości.  Możesz przez przypadek - zaznaczyłam ostatnie słowo, które było oczywiście innego znaczenia - uderzyć głową o kamień. Możesz też pociąć się kamieniem lub wskoczyć pod samochód. Po co czekać dziesięć lat ?

Parsknął prześmiewczym śmiechem, który jeszcze bardziej mnie zirytował. Nie przeszkadzało mu milczenie przez dobre pięć minut siedzenia na lodowatej ziemi. Nie miał do tego problemu, a gdy tylko się odezwałam ze swoimi przemyśleniami, to od razu go miał. Miałam ochotę wziąć kamień i mocno uderzyć go nim w głowę.  

- Pesymistką, to ty jeszcze nie byłaś. A przynajmniej w mojej obecności - stwierdził odwracając wzrok na pobliski las przed nami. Tutejsze rejony były jedne z piękniejszych w tym mieście. - Trudno będzie się chyba przyzwyczaić.

Tym razem ja ironicznie się zaśmiałam.

- Do czego chcesz się przyzwyczajać ? Typie nie będziemy znowu znajomymi. - powiedziałam ostro, jak kilka osób z moje rodziny. - Nie chcę być znowu w tej relacji.

Gwałtownie odwrócił się w moją stronę. Jego oczy ponownie nie wyraziły żadnych emocji ani uczuć. Totalnie nic nie dało się wyczytać z jego twarzy. Znowu był tym samym chłopakiem, którego spotkałam w lesie. Który miał do mnie problem, ponieważ obraziłam jego, a tak naprawdę moją gumkę.  Na samo wspomnienie zaśmiałam się sucho. Choć nie było mi wcale do śmiechu.

- Dawna Elena nie dałaby zaprzepaścić tej znajomości - wznosiłam oczy ku niebiosom.

- Dawna Elena już nie żyje. Została zabita przez nową zupełnie inną, której ty nie polubisz, bo nie jest ani trochę podobna do twojej El. - każde najmniejsze słowo wymawiałam z wyraźnym akcentem. - Zrozum, że nie chcę być w tej durnej relacji, w której jedna osoba ma dosłownie wszystko w dupie, a druga poświęca wszystko, żeby ją ciągnąć. Nie będę ani sekundy dłużej ciągnąć znajomości z osobą, która jej po prostu nie chce !

Przy ostatnim zdaniu pozwoliłam emocjom wypłynąć w powietrze. Mój krzyk rozniósł się po pustej przestrzeni, powodując, że nikt oprócz nas go nie usłyszał. Patrzyłam w jego pustą twarz z jedną kluczową emocją, która rozpierała moje ciało. Wszystkie komórki wręcz krzyczały, aby wykrzyczeć mu to w twarz. W te durną, pustą nic nie znaczącą dla mnie twarz człowieka, który zostawił mnie, gdy najbardziej go potrzebowałam.

Start a StoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz