empty eyes

115 8 3
                                    

- Matko, czy wszystko dzisiaj musi mnie wkurzać!? - odsunęłam się od biurka, przetarłszy twarz, zupełnie ignorując makijaż na twarzy i pomaszerowałam do kuchni. W pracy zawsze potrzebna jest przerwa, a szczególnie na coś słodkiego, pomyślałam.
W lodówce jak zwykle była pustka. Otworzyłam szufladę i ujrzałam stos moich ulubionych batoników. Mimo późnej godziny, wzięłam trzy sztuki i popędziłam z powrotem do swojego królestwa.
Nie jedna osoba zastanawiałaby się, jaką konkretnie pracę wykonywała dziewiętnastoletnia dziewczyna, będąc jeszcze młodą gówniarą. Cóż, nic konkretnego, nie byłam nawet pewna, czy mogłabym nazwać pracą pisanie tekstów, kreowanie nowych melodii, czyli w skrócie tworzenie muzyki. Tak, pisałam piosenki. Pop, r&b, muzykę elektryczną, imprezową. Wszystkiego po trochu.
Bywały chwile, w których nic mi nie szło, melodia piosenki mi nie pasowała, nie mogłam wymyślić tekstu, ale mimo wszystko wiedziałam, że to tym chciałam się zajmować przez resztę życia.
Muzyką można było wyrazić wiele emocji, nauczyć się rozumieć swoje uczucia, swoje lęki. Muzyka potrafiła pomóc wielu osobom zrozumieć siebie, utożsamić się z utworem, wylać żale i łzy.

* * *

Napisałam kolejny utwór. Po odtworzeniu samej melodii poczułam jak fala ulgi i zadowolenia rozlewały się po moim ciele. To jest to, pomyślałam.
Utwór się jeszcze nie skończył, gdy w mojej głowie zaświtało pewne zdanie, które usłyszałam kilka dni wcześniej: „Naprzeciwko twojego okna mieszka pewien chłopak...". Mimowolnie uniosłam lekko głowę i spojrzałam w okno, starając się znaleźć obiekt, o którym myślałam. W oknie naprzeciwko ujrzałam czarny cień. Żaluzje były, o dziwo, odsłonięte, a pokój pochłonięty mrokiem i ciemnością. Jedynym światłem jakie się wydobywało, był monitor. Oświetlał on ciemną sylwetkę siedzącego chłopaka, lecz nie na tyle bym była w stanie opisać go w detalach. Jedyne co dostrzegłam były jego ciemne, gęste, nieco dłuższe loki pokrywające całe czoło i oczy. Na twarzy miał założoną czarną maskę, która zakrywała znaczną część jego buzi.
Poczułam dziwne, nieznane mi dotąd uczucie w żołądku.
Lekko się wzdrygnęłam, gdy chłopak powoli skierował swoją głowę w moim kierunku. Serce zabiło mi nieco szybciej, nogi miałam jak z waty, a ręce zaczęły mi drżeć. Od razu przypomniałam sobie słowa Petera „Jeśli ty nie zwrócisz uwagi na niego, on nie zwróci na ciebie." i z powrotem spojrzałam na monitor swojego laptopa.
Nie chciałam problemów, a już na pewno nie z jakimś creepy gościem z naprzeciwka, którego widok tak sparaliżował moje ciało...
Wyłączyłam komputer, zamknęłam klapę i wyszłam na balkon.

* * *

Tysiąc myśli na sekundę pojawiało się w mojej głowie i każda jedna dotyczyła jednego... a konkretnie jego.
Ogarnij się, przyjechałaś tu żeby się wyrwać, a nie bujać w obłokach.
Znalazłam zapalniczkę i wyjęłam jeszcze nieotwarte opakowanie Marlboro. Zapalając papierosa zastanawiałam się nad jednym: Czy on faktycznie był taki, jak z opowiadań Petera? Czy naprawdę powinnam się trzymać z daleka, kierując się tylko jakimś głupim uprzedzeniem od chłopaka, którego nawet nie znam?
    Zrzuciłam te niepewności z barków i pozwoliłam na chwilę relaksu.
Poczułam natychmiastową ulgę, gdy znajomy dym dostał się do moich płuc, rozluźniając cały mój organizm. Przymknęłam lekko powieki, delektując się chwilą.
    Nie zdążyłam otworzyć oczu, gdy usłyszałam stłumiony dźwięk zasuwania drzwi. Spojrzałam w kierunku źródła i dostrzegłam na balkonie z naprzeciwka jego. Ręce miał oparte na balustradzie, a głowę zwiesił w dół. Gęste, czarne loki owiewały jego twarz, plącząc się i tańcząc w rytmie wiatru. Z tej odległości wydawał się na całkiem wysokiego, a jego szerokie ramiona odciskały się na materiale czarnego t-shirtu.
Zamyślona wciąż wpatrywałam się w jego postać. Wyglądał, jakby był zmęczony samym życiem, nie dostrzegłam w nim ani grama radości, tylko mrok i żal...
    Zaciągnęłam się ponownie papierosem, nie odrywając od niego wzroku. Ni stąd ni zowąd chłopak uniósł głowę i natrafił wzrokiem perfekcyjnie we mnie.
    Wzdrygnęłam się, czując jego wzrok wędrujący po mojej skórze.
    Bałam się odwrócić głowę, jednak jego spojrzenie było tak intensywne i piorunujące, że czułam, jak uginają się pode mną kolana. Chciałam przerwać kontakt wzrokowy, ale Bóg wiedział czemu, nie mogłam. On też nie próbował.
Staliśmy tak dobrą chwilę, wpatrując się w swoje tęczówki i próbując w nich odkryć swoje tajemnice. Czułam, że on odkrył moje wszystkie, a ja? Za cholerę nie mogłam rozgryźć tamtego gościa.
    - Hej, piękna! - usłyszałam w oddali głos mężczyzny. Przerywając kontakt wzrokowy, spojrzałam w kierunku, źródła. - Dasz się namówić na kawkę!? - krzyknął, a jego język plątał się od nadmiaru alkoholu w żyłach. - Ewentualnie na piwko, a później kto wie! - zakołysał się, upijając łyk trunku, który trzymał w dłoni.
    Nie odpowiadając na jego pytanie, zaciągnęłam się ostatni raz, gasząc papierosa, wystawiłam w jego kierunku środkowy palec i ostatni raz wróciłam wzrokiem do szatyna, opuszczając balkon. Ujrzałam w nim nutę rozbawienia, którą mimowolnie zignorowałam.
    Pieprzyć go.






hi hi! już kolejny rozdział za nami, pierwsze spotkanie głównych bohaterów. przyjemnie się wam czytało? całusy :3

under your mask (corpse husband)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz