safe place

89 5 6
                                    

Nie odpowiadając na jego pytanie, przylgnęłam do niego zdecydowanie i wpiłam się w jego usta. Pocałunek był pełen desperacji, namiętności, pożądania. Chłopak bez wahania oddał się uczuciu.
    Jego usta rzucały na mnie czar. Pływały po moich wargach, a ja czułam jak łódź chwiała się na boki w odpowiedzi na fale. Nasze usta były jak dwa puzzle, pasowały do siebie idealnie. Nasze ruchy były perfekcyjnie wymierzone, a ciała tańczyły i wirowały w rytmie bicia naszych serc.
Zassałam jego dolną wargę, by pokazać mu pewność swojej decyzji, na co ten wydał z siebie niski pomruk. Ścisnął dziko moje biodra i przycisnął do siebie jeszcze bardziej. Wplotłam swoje dłonie w jego włosy i mocno pociągnęłam za cebulki, próbując wziąć wdech między pocałunkami. Przylgnęłam do niego klatką piersiową i przełożyłam dłonie na jego szyję.
- Kurwa - warknął nisko między pocałunkami, podgryzając moją wargę.
    Dłońmi zaczął kierować moimi biodra tak, abym zaczęła powoli się bujać w przód i w tył. Materiał naszych ubrań ocierał się ciasno o siebie. Poczułam w kroczu wypukłość chłopaka, która tylko potęgowała doznawane uczucie. Mrowienie w miejscu intymnym zaczęło dawać mi się we znaki.
    - Ja pierdolę, Laken - westchnął nieco głośniej, a z moich ust wypadło sapnięcie pomieszane z jękiem. Na twarzy czułam silne, czerwone rumieńce.
Pracowałam biodrami coraz szybciej, a chłopak przeniósł obie dłonie na moje plecy i sięgnął jedną z nich do moich włosów, owijając sobie pasma wokół pieści i łapiąc, pociągnął w dół, zmuszając mnie tym samym do oderwania się od jego warg. Odchyliłam głowę mocno do tyłu, dzięki czemu szatyn miał pełen widok na moją szyję i obojczyki. Usłyszałam jego westchnięcie, a chwilę później usta chłopaka zostawiały już mokre ślady na skórze mojej szyi. Słychać było tylko dźwięki pocałunków, nasze szybkie oddechy, ocierające się o siebie materiały naszych ubrań i bicie dwóch złamanych serc.
Mrowienie na dole nasiliło się, gdy chłopak przejechał językiem po mojej skórze od obojczyka aż do miejsca za uchem, gdzie znajdował się mój tatuaż. Zassałam powietrze, gdy poczułam zimny metal na skórze. Czy on ma..?
    - Oznaczyłem Cię, Laken - mówił, kontynuując swoje pocałunki - Jesteś moja. Tylko moja, rozumiesz, słoneczko? - Na to określenie zaczerpnęłam natychmiast powietrza i wplotłam z powrotem palce w jego włosy. - Słowa, Laken. Użyj słów - mruknęłam w odpowiedzi, a chłopak puścił moje włosy.
    Mogłam wreszcie na niego spojrzeć. W jego oczach widziałam oczekiwanie mieszające się z pożądaniem.
- Tak, Randall - wymamrotałam niewyraźnie, zamroczona doznaniem.
- Powiedz to. Chcę to usłyszeć.
    Zbliżył twarz do mojego ucha, a ja biodrami wciąż wykonywałam ruchy w przód i w tył. Niewiele brakowało, żeby rozporek jego spodni eksplodował.
- Jestem Twoja - westchnęłam te dwa słowa do jego ucha, czując, że zaraz nie wytrzymam.
    Usłyszałam szurnięcie krzesła, gdy chłopak wstał, dalej trzymając mnie kurczowo przy sobie. Położył mnie na łóżku i ułożył się nade mną, kładąc obie dłonie po obu stronach mojej głowy. Jego wzrok prześlizgiwał się po moim ciele. Czułam, że serce mi zaraz eksploduje. W przypływie pewności siebie, zahaczyłam palcami o dół jego bluzki, szukając w jego oczach aprobaty. Schylił się i ponownie mnie pocałował. Z początku były to delikatne pocałunki, jednak z każdym następnym, przeobrażały się w namiętniejsze. Obiema rękoma złapałam za materiał jego koszuli i powoli ciągnęłam w górę.
    Potrzebowałam go. Jego obecności. Dotyku. Zapachu. Głosu.
    Gdy materiał dotarł do jego klatki piersiowej, złapał mnie za rękę. Przerwał pocałunek i odsunął się nieznacznie, patrząc w bok.
Zmarszczyłam brwi.
Kręcąc głową, oddalił się i usiadł na piętach. Również usiadłam, przyciągając nogi do siebie.
    - Nie mogę. Przykro mi Laken - dalej kręcił głową i zakrył dłońmi twarz. Przybliżyłam się do niego i odsunęłam ręce od jego buzi.
    - O co chodzi, Randall? - Wciąż na mnie nie patrzył, trzymając głowę zwieszoną w dół. Złapałam go za dwa policzki i skierowałam jego twarz ku sobie - Spójrz na mnie, proszę - pogłaskałam go po policzku, próbując zwrócić na siebie uwagę szatyna. Co Ci się przydarzyło, słońce?
    Wzdychając, podniósł na mnie wzrok. Zobaczyłam w jego oczach coś obcego. Coś, czego jeszcze u niego nie widziałam. Tak jakby... Tak jakby był załamany, smutny, zawiedzony. Nie chciałam, aby tak się czuł.
    - Porozmawiaj ze mną - błagałam go - Powiedz mi, co się stało. Czy zrobiłam coś, co Cię zraniło? - zaczął dynamicznie potrząsać głową, ponownie odwracając wzrok. Zaczął szybciej oddychać, wydawało mi się, że słyszałam szybkie bicie jego serca - Słońce - na te słowa natychmiast wrócił wzrokiem do mojej twarz - Nic się nie dzieje, jestem tutaj. - Przyciągnęłam go delikatnie do siebie. - Chodź tutaj - nic nie mówiąc, posłuchał mnie i zbliżył się nieznacznie.
    Położyłam się na poduszce i ułożyłam go obok siebie na swojej piersi. Objęłam jego sylwetkę, położyłam rękę na głowie Randalla i zaczęłam powoli i ostrożnie czesać paznokciami kruczoczarne włosy szatyna i głaskać je na zmianę. Chłopak oplótł moje ciało ramionami i wtulił się we mnie jeszcze bardziej.
Nie mogłam oprzeć się myśli, że gdy tak leżał, wyglądał jak mały chłopiec, który zgubił się gdzieś po drodze w życiu. Każdy widział w nim demona, grzech, a ja właśnie zobaczyłam, jak jego wnętrze się przede mną otwierało, ukazując pięknego, choć dogłębnie skrzywdzonego anioła. Moje słońce w ciemności.
Randall potrzebował kogoś, kto mógł zapewnić mu wsparcie. Kogoś, kto mógł się nim zająć, gdy był w potrzebie, objąć, gdy nie miał już sił, wysłuchać, gdy potrzebował się wygadać. Chciałam dla niego być tym wszystkim. Chciałam być jego słońcem w ciemności.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Dec 15, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

under your mask (corpse husband)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz