maze of memories

55 5 3
                                    

- Szlag mnie trafi z tym ekspresem, ciągle się psuje! - już trzeci raz w ciągu jednego dnia miałam problemy ze zrobieniem zwykłej kawy
- Pokaż to. Może coś źle klikasz - zasugerowała Daisy, podchodząc, by mi pomóc
- Robię to samo, co ty, a jednak, psuje się tylko, gdy ja próbuję coś zrobić. Wiesz, jakie to frustrujące? - narzekałam, próbując naprawić to ustrojstwo. Daisy przesunęła się bliżej, prosząc, bym zajęła się w tym momencie klientami przy kasie.
    Udało mi się znaleźć pracę. Była to przyjazna, miła kocia kawiarnia niedaleko mojego domu. Dostałam te robotę tylko dzięki pomocy Daisy, za co byłam jej niezmiernie wdzięczna. Minus tej roboty? Musiałyśmy nosić specjalne uniformy kelnerek, przypominające te z Anime. Musiałam przyznać, że Daisy prześlicznie wyglądała w tym stroju, natomiast ja... No właśnie. Czułam się jak kot bez sierści..., albo jak chomik z zębami konia. To nie było to. To było, jak założenie do spódniczki w kratkę bluzkę w kropki, niewypał.
Oprócz tego praca wydawała się naprawdę w porządku. Klienci nie sprawiali problemów, stawka cenowa mi odpowiadała, godziny również nie były kłopotem. Ale ten ekspres...
Podeszłam do kasy, obsłużyć kolejnego klienta. Gdy uniosłam wzrok, prawie zachłysnęłam się własną śliną.
- Randall? Peter? Steve? - zaczęłam się gorączkowo rozglądać, szukając pomocy u któregokolwiek z klientów. W zasięgu wzroku pojawiła się starsza Pani siedząca niedaleko kasy, która niespiesznie podnosiła filiżankę z kawą. Taa, na nią nie ma co liczyć.
- Problemy w pracy? - zapytał Peter, wychylając się za moje plecy, by spojrzeć na Daisy, która wciąż szamotała się z przeklętym urządzeniem
- Skądże. Radzimy sobie z Daisy fenomenalnie. - wyszczerzyłam się do chłopaków, gdy wtem coś wystrzeliło za mną w powietrze, wydając przy tym dźwięk, jakby ktoś uderzył łyżką o metalowy garnek. A raczej całą garścią łyżek - odwróciłam się gwałtownie w stronę dziewczyny i ujrzałam tylko jej zesztywniały tył. Powoli zaczęła się obracać w naszym kierunku. Steve z Peterem wybuchnęli śmiechem, widząc Daisy od góry do dołu wysmarowaną brązowym płynem po kawie. Nie mogłam wytrzymać i zasłoniłam sobie usta ręką, nie chcąc pogarszać sytuacji brunetki jeszcze bardziej. Widziałam, że coś w niej pękło.
- TEN. PRZEKLĘTY. EKSPRES!!!! - eksplodowała Daisy, nie wytrzymując z emocji
- Ten przeklęty ekspres! - powtórzyłam śmiechem, przyznając jej rację. Ruszyła w nerwach w stronę pomieszczenia dla obsługi, w której mieściły się szatnie i przebieralnie dla pracujących. Steve poszedł za nią, by pomóc jej doprowadzić się do porządku. - Panowie, chyba wybraliście sobie nieodpowiedni moment. - odwróciłam się z powrotem do Petera i Randalla, wciąż uśmiechając się przez zaistaniałą sytuację.
- Pracujecie tylko we dwie? - zapytał niepewnie Randall tym swoim głębokim, poruszającym głosem, a mnie przeleciały przez głowę wspomnienia, o których wciąż nie byłam w stanie zapomnieć. Jego oddech na moich ustach, szorstka dłoń na szyi, powoli wędrująca w stronę moich włosów... Halo? Jego delikatne wargi ocierające się o moje... Laken? Halo?
    Co? Otrząsnęłam się.
- Kobieto, czy ten ekspres wyzwala z siebie jakieś związki chemiczne pożerające komórki odpowiedzialne za skupienie? - pstryka mi przed twarzą palcami Peter. - Jesteś obecna?
- Matko... - szepczę do siebie odwracając wzrok od oczu Randalla i mrugam pospiesznie, kręcąc przy tym głową, by pozbyć się ciążących wspomnień
- Nie, tu Peter. Otrząśnij się, dziewczyno.
- Tak. Już. Wybaczcie, jestem trochę zmęczona.
- No. To to na pewno. O której kończycie z Daisy zmianę? - dopytuje Peter, zakładając ręce na piersiach. Spojrzałam na zegar na ścianie kawiarni, 17:29.
- Za jakieś półtorej godziny - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Tego dnia była środa, więc do 19:00 byłyśmy zajęte pracą.
    Od poniedziałku do piątku pracowałyśmy do 19:00, a w sobotę do 17:00. Niedziele miałyśmy na szczęście dla siebie. Lepszego rozkładu godzin nie mogłam sobie wymarzyć.
- Przyjdziemy po Was. Lubisz oceanarium? - teraz już zepsuty ekspres nie był w stanie zepsuć mi dnia. Uwielbiałam oceanarium! Niestety tylko raz miałam szansę odwiedzić takie miejsce, gdy miałam dwanaście lat.
- Oczywiście! Możecie przyjść wcześniej pomóc nam posprzątać, to szybciej skończymy i szybciej będziemy mogli się wybrać - uśmiechnęłam się szeroko na myśl o wypadzie ze znajomymi. Tak bardzo mi tego brakowało...

under your mask (corpse husband)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz