Jak się okazało, Kastiel mimowolnie zgodził się na to, by Peirce poszła z nim na miasto. To nie tak, że nie wiadomo jak jej zakazywał - właściwie to nie odzywał się za dużo w tym temacie, więc najwyraźniej obojętnym mu było to, czy dziewczyna będzie mu towarzyszyć.
Tak więc teraz dwójka uczniów szła chodnikiem obok szkoły, nie przejmując się tym, czy ktoś ich zauważy.
— Gdzie chcesz iść? — zapytała Vivienne, rozglądając się dookoła. Może i mieszkała tu już ponad tydzień, ale zbytnio nie doszukiwała, czy w pobliżu liceum znajduje się jakaś kawiarnia, czy też knajpka.
— Mieszkasz tu i nie wiesz? — parsknął Kastiel, skręcając w prawo. — Zaraz skręcimy w lewo i będziesz miała biały budynek. Zawsze tu chodzę, przynajmniej jest tanio.
— Ta, mam nadzieję, że mają coś dobrego — mruknęła różowowłosa.
— Myślisz, że chodziłbym tu, gdyby nie było dobre? — uniósł brwi rozbawiony. Vivienne zaskoczona była jego postawą. Nie pasował on do jej wyobrażenia, które mimowolnie powstało po ich pierwszym spotkaniu na stołówce - w końcu był tam zirytowany i obojętny, jednak teraz ma do czynienia z totalnym przeciwieństwem. Wydawało jej się, że ciężko będzie się z nim dogadać; fakt, może był taki wobec niektórych, ale przy niej był całkiem rozgadany. Olała jednak to po chwili, twierdząc, że nie będzie na to narzekać - zawsze mogło być gorzej.
— Co za dżentelmen — westchnęła z lekkim rozbawieniem, gdy Kastiel otworzył jej drzwi do lokalu. Ten wywrócił oczami, idąc za nią.
— Nie mogę się doczekać aż dadzą Ci to jedzenie, przynajmniej uciszysz się na chwilę — skomentował.
— Jasne — odpowiedziała. — Jeszcze za tym zatęsknisz — dodała, a ten prychnął jedynie na jej słowa, sięgając po menu.
— Masz i decyduj się — mruknął, podając jej przedmiot. Vivienne spojrzała na niego pytająco.
— Ty nie wybierasz?
— Biorę to co zawsze — odpowiedział takim tonem, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie. Schował ręce do kieszeni spodni, opierając się o ścianę.
— Spoko — stwierdziła Peirce, odkładając menu. — To biorę to co ty.
Kastiel zaśmiał się, unosząc brew.
— Skoro tak. Ale potem nie mów, że nie ostrzegałem.
— Przed czym niby?
— Zobaczysz — Veilmont odszedł od niej, po czym poszedł zamówić "to, co zawsze". Vivienne czuła już, jak bardzo głodna się robi, chociaż wcześniej właściwie nie odczuwała tego głodu tak bardzo. Czerwonowłosy wrócił po krótkiej chwili z paragonem w ręku. Różowowłosa zmarszczyła brwi.
CZYTASZ
𝗦𝗧𝗨𝗖𝗞 𝗪𝗜𝗧𝗛 𝗠𝗘 ; kastiel
Fanfictionyou always end up stickin' to me, somehow. ❝eisoonu, 2022/23❞