Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Vivienne stanęła przed - musiała przyznać - bogato wyglądającym domem. Z zewnątrz miała go okazję widzieć nie raz, ale jego wewnętrzna część wciąż była tajemnicą (którą dziś miała poznać, tak ogółem). Zaproszenie do własnego mieszkania ze strony Kastiela było nieco niespodziewane, zważając na fakt, że miało to miejsce pierwszy raz. Wiadomym było, że ekscytacja narastała w jej klatce piersiowej z każdym momentem.
Bo wciąż, jakby nie patrzeć, wchodzi do domu chłopaka, przez którego w jej brzuchu jest istny huragan. Zbyt często.
— No, włazisz, czy nie? — uśmiechnął się cwanie, stojąc w progu drzwi przez które widać było skrawek wnętrza. I to dosłownie mały skrawek, bo jedyne co rzuciło się w oczy Vivienne to jego pies, który nie patrzył na nią zbyt przyjaźnie. — Chyba, że boisz się mojego psa? — uniósł brew do góry, głaskając pupila. Różowowłosa parsknęła na jego słowa, stawiając do przodu kolejne kroki.
— Oczywiście — odparła, wchodząc do budynku. Od razu zrobiło jej się cieplej, mimo, że w domu atmosfera była dość chłodna. Zdecydowanie nigdy nie chciałaby mieszkać kompletnie sama.
— Ładnie, nie? Oczy masz jak pięciozłotówki — skomentował Kastiel, szydząc z jej wyrazu twarzy, który zwyczajnie analizował teren.
— Ujdzie — mruknęła, siadając na kanapie. — Robisz mi herbatę, i przynieś coś do żarcia — palnęła prosto z mostu, wyliczając na palcach. — A, no i zapewnij mnie tak ze sto razy, że Demon mnie nie ugryzie.
— Nie czujesz się za bardzo jak w domu? — czerwonowłosy parsknął, choć nieświadomie trafił w dziesiątkę. Vivienne z pewnością czuła się w tym domu jak w swoim, a prościej mówiąc: tam, gdzie Kastiel, to i Vivienne. — Demon Cię nie ugryzie, ale zgaduję, że ma ochotę to zrobić — stwierdził, spotykając się z rażącym spojrzeniem dziewczyny. Od razu naprostował. — Spokojnie, kilka razy tu jeszcze przyjdziesz i się przyzwyczai. Tak przynajmniej myślę, bo to nie tak, że zazwyczaj mnie odwiedzają tłumy ludzi — mruknął pod nosem.
Niebieskooka przytaknęła powoli głową, choć gdzieś w środku (i nie chciałaby tego przyznać w tamtym momencie) zrobiło jej się przykro. Domyśliła się jak wygląda relacja czerwonowłosego z rodzicami, i chociaż nigdy ten temat nie został zbytnio poruszany, to widać było jak cała sytuacja oddziaływała na chłopaka. Zbyt samotnie czuł się w tym mieszkaniu, i wcale się mu nie dziwiła, bo było całkiem spore.
Oczywiście wiedziała też, że się to prędko zmieni; bo jest w tym domu może i po raz pierwszy, ale na pewno nie ostatni.
Po krótkiej pogawędce i rozejrzeniu się różowowłosej, przeszli finalnie do rzeczy, dla której dziewczyna tak naprawdę się tu pojawiła. Kastiel uniósł brew, a Vivienne, czując jego wzrok, odłożyła kubek w którym chwilę wcześniej znajdowała się jeszcze herbata (czerwonowłosy ostatecznie uległ dziewczynie - kto by się spodziewał - i przygotował jej upragniony napój).