Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Vivienne nie była w stanie określić tego, jak bardzo wstyd jej było w momencie gdy Lysander z Natanielem ich finalnie znaleźli. Oczywiście wszystko zostało zwalone na Kastiela, który wybudzony z drzemki jeszcze nie do końca wiedział co się dzieje; Peirce wręcz zabrakło słów, by wytłumaczyć się przed swoimi znajomymi. Wbrew pozorom sytuacja wyglądała dwuznacznie.
Reakcja Lysandra i Nataniela była... mieszana. Pierwszy był zaskoczony, blondyn zaś zawiedziony i zirytowany. Nie obyło się bez komentarzy w stronę dwójki, podkreślając ich nieodpowiedzialne zachowanie. Vivienne oczywiście musiała zgonić na czerwonowłosego, bo mimo wszystko to była jego wina. Jego jedynym zadaniem było przechowanie tej cholernej mapy, a nawet tego nie był w stanie zrobić.
A o reakcji dyrektorki już wolała nie myśleć. Nigdy w życiu nie widziała osoby, która miałaby tak czerwoną twarz, a z jej uszu o mało co nie wydostawała się para. Różowowłosa już w tamtym momencie wiedziała, że będą z tego kłopoty. Natomiast Kastiel zdawał się tym nie przejmować; najwyraźniej był to dla niego chleb powszedni.
W tym momencie musiała jeszcze zmierzyć się ze wzrokiem uczniów, który na niej spoczywał gdy tylko weszła na teren szkoły. Wieści rozniosły się jak ciepłe bułeczki, a cała społeczność liceum już była poinformowana tym, co się działo poprzedniego dnia. Vivienne wzdrygnęła się widząc w oddali Rozalię i Alexy'ego, a białowłosa chyba nie była zadowolona. Na jej twarzy malowało się oburzenie, a Alexy wręcz nie mógł się doczekać konfrontacji.
— Vivienne Peirce! — Rozalia głośno zawołała, co spowodowało, że kilkoro uczniów odwróciło głowę w ich stronę z zaciekawieniem. Niebieskooka westchnęła, zamykając swoją szafkę. Bardzo dobrze znała powód irytacji dziewczyny, i wcale to nie były wydarzenia z biegu na orientację.
— Cześć, Roza, Alexy — obdarzyła ich swoim spojrzeniem, wkładając ręce do kieszeni bluzy. Faktycznie trochę zimno było tamtego wieczoru, a teraz dopiero odczuwała tego prawdziwe skutki.
Nie zdążyła odpowiedzieć nic więcej, bo białowłosa mocno pociągnęła ją za rękę w stronę biblioteki, w celu rozmowy w cichszym miejscu. W środku znajdował się tylko Armin, ale cała trójka go olała, i nie kłopotali się nad wypędzeniem go. Ciemnowłosy i tak zbyt zajęty był grą, by zarejestrować to co się dookoła niego dzieje.
— Ty wiesz, co zrobiłaś — Rozalia prychnęła, przymykając oczy i zakładając ręce na piersi.
— Roza, pisałam Ci dziś rano wiadomość — mruknęła Vivienne. — Byłam zmęczona, i po prostu zasnęłam od razu po powrocie do domu. Nie widziałam twoich wiadomości — stwierdziła krótko, siadając na krześle obok. Nie zamierzała stać, bo wiedziała bardzo dobrze, że ta rozmowa nie skończy się szybko.
Rozalia uchyliła jedno oko, patrząc na swoją przyjaciółkę z góry, po czym zmieniła swoje nastawienie o sto osiemdziesiąt stopni. Usiadła obok niej z chytrym uśmiechem, i nie wiadomo było, czy w tamtym momencie myślała o obfitym obiedzie, czy też planowała morderstwo.