3

199 12 0
                                    

Robin obudziła się w swoim łóżku. Promienie słoneczne wpadały do jej pokoju przez okno. Bardzo nie chciało jej się wstawać, ale musiała iść do pracy.

Obudziła się jednak bez Nancy. Okropnie ją to zmartwiło, co jeśli tylko udawała, że ją lubi po tym jak się dowiedziała o jej orientacji? Nie mogła stracić przyjaciółki. Będąc jeszcze na łóżku zobaczyła kartkę, leżącą tam, gdzie jeszcze pare godzin temu leżała Nancy. Wzięła ją i zaczęła czytać.

Wiem powinnam była cię obudzić, ale nie miałam serca. W sumie to chciałam tylko powiedzieć, że dzisaj też muszę być wcześniej w pracy, ale jak będziesz chciała to zadzwoń do mnie i się zgadamy na jakieś spotkanie czy coś.
- Nancy

Po przeczytaniu Robin lekko wzdychła. Nie mając co ze sobą zrobić, wstała, wzięła jakieś ubrania i poszła do łazienki się umyć i przebrać. Po tym, skierowała się do kuchni zrobić sobie śniadanie i kawę, mimo, że za nią nie przepadała. Padała z nóg, musiała sobie pomóc się ożywić, dlatego wybrała kawę, jako ta pomocna rzecz.

Po całej porannej rutynie, wyszła z domu, wcześniej go zamykając. Nagle sobie przypomniała, że musi opieprzyć Steve'a za to uciekanie. Co jak co, on się do roboty stawi, z tego co pamiętała on sobie raz wziął wolne, a ona chyba z 50. Tyle razy stał zamiast niej za ladą i obsługiwał klientów, podczas kiedy ta jeszcze smacznie spała w łóżku, w domu.

Szła tak przez miasto, widząc wielkie odbudowy miasteczka po rzekomym trzęsieniu ziemi. Nic jeszcze nie odbudowali, ale cóż, wszystko dość dobrze szło. Spora część mieszkańców po prostu wyjechała z Hawkins, myśląc, że jest opętane przez diabła. Większość to ci, którzy byli zawsze marudni, nigdy nie lubili tego miasteczka, oraz ci, którzy dla Eddiego i jej samej byli strasznie niemili. Dla przykładu, ewakuowano prawie całą drużynę koszykarską.

Wreszcie, zobaczyła sklep, w którym pracuje, Family Video. Otworzyła go, zmieniła plakietkę z zamknięte na otwarte i weszła do środka. Od razu zauważyła na małym zegarku, że jest dość grubo przed czasem, więc zajęła się rozpakowywaniem i ustawianiem kaset i płyt.

Minęło pare godzin. Było około południa, a Steve'a jak nie było tak nie ma. Zaczęła się troszeczkę stresować. Nie widziała go też w upside down, ale przecież musiał wrócić tutaj, co nie? Nie zostawił by ich wszystkich, na pewno nie wyjechał, pożegnał by się przecież.

Skończyła swoją zmianę i poszła do domu Harringtona. Miała jedynie nadzieję, że znajdzie go tam, śpiącego w najlepsze. Jednakże czuła, że coś jest nie tak.

___________________________________________

W tym samy czasie Eddie z Dustinem szli właśnie do Harringtona. Dustin modlił się tylko, żeby nie obściskiwał się z jakąś lafiryndą, ten jeden raz. Nie chciał, żeby Eddie czuł się źle.

Doszli na miejsce i zobaczyli Robin, która właśnie zatrzymała się przy nich.

- A wy tu po co? - zapytała oschle dziewczyna.

- Hej Robin, my do Steve'a. Czemu tu przyszłaś?... Nie przyszedł do pracy? - zapytał zaniepokojony Henderson.

- Nie, książe się nie zjawił. - powiedziała dziewczyna. Bardzo miała pracowity dzień, była zmęczona i dodatkowo nie była przygotowana na stanie na kasie za dwie osoby.

- Co ty mówisz? - zdziwił się Munson, jak to Steve nie poszedł do pracy?

- No tak to, ugh, chodźcie już, zobaczmy czy królewicz śpi. - mówiąc to zadzwoniła dzwonkiem do drzwi.

Drzwi otworzyła im matka Harringtona, z wielkim zdziwieniem. Przywitali się i zapytali kobietę czy jest jej syn. Sama chyba nie wiedziała ci powiedzieć, po prostu ich zaprosiła do środka.

miłość wytrwa wszystko, skarbie /steddieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz