12

121 6 3
                                    

- Hej Suzie! - ucieszył się bardzo Dustin, kiedy usłyszał głos dziewczyny.

- Hej Dusty-bun. - odwzajemniła jego radość.

- Co u ciebie? - zapytał się chłopak.

- Wszystko dobrze. Cieszysz się, że się znowu zobaczymy? - zapytała podekscytowana.

- Nawet nie wiesz jak bardzo. Jeszcze tydzień. - jeszcze bardziej podekscytował się chłopak.

- Słuchaj, muszę kończyć. Tata mnie potrzebuje. Papa kochany. - rozłączyła się Suzie.

- Paa... - niechętnie pożegnał się chłopak.

Mimo, że do spotkania miał jeszcze tydzień, już wszystko zaplanowywał. Chciał się spotkać z dziewczyną jak najszybciej, tęsknił za nią. Rozmawiali dość często, ale chłopakowi to nie wystarczało.

Chciał przytulić do siebie dziewczynę, opowiedzieć jej o wszystkim co się działo, o czym jej nie mówił. Chciał także, żeby poznali ją jego przyjaciele, no Will, Mike, Jonathan i Argyle już ją poznali.

Suzie miała przyjechać do Dustina na tydzień. Już na tydzień przed posprzątał dokładnie pokój. Wydawało mu się, że jeśli nie wyjdzie, może nie idealnie, ale chociaż bardzo dobrze, to świat się zawali.

- Dusty! Obiad! - zawołała chłopaka z kuchni mama.

- Idę! - odkrzyknął jej i skierował się do stołu.

___________________________________________

Eddie szedł właśnie do domu Harringtona. Miał nadzieję, że go tam zajdzie. Szedł lasem, żeby nikt go przypadkiem nie zauważył. Chłopak nie chciał się za bardzo rzucać w oczy.

Wszedł przez tylne wejście na podwórko Harringtona. Przeszukał je zanim wszedł do domu. Musiał niestety wejść oknem, bo drzwi były pozamykane, a nikt nie chciał otworzyć drzwi frontowych, więc można było się domyśleć, że nikogo nie ma w domu.

Mimo wszystko Eddie i tak tam wszedł. Sprawdzał po kolei pokoje, uważając przy tym, żeby nie być za głośno. Jednak w domu tak jak i na podwórku, nic. Żadnych oznak szatyna.

Eddie szybko zszedł na dół domu i wykręcił numer do Robin. Ta nie odbierała. Brunet miał mętlik w głowie. Nie mógł sobie tego wszystkiego poukładać.

Stwierdził, że jeszcze zajrzy do tej chatki przy jeziorze, gdzie ostatnio znaleźli chłopaka. Wyszedł tą samą drogą co wszedł. Nie miał jakoś długiej drogi do pokonania, bo po około dwudziestu minutach był na miejscu.

Zaczął się wpierw rozglądać dookoła chatki, potem wszedł do środka. Przeszedł cała  ale tak samo jak w poprzednich miejscach, nie znalazł Steve'a.

Wyszedł z chatki i skierował się do przyczepy. Musiał poinformować Robin jak najszybciej o tym, że nie może nigdzie znaleźć młodszego.

Zaszedł na miejsce i od razu podbiegł do telefonu. Wykręcił numer i tylko czekał. I czekał. Nikt jednak nie odebrał telefonu. Próbował się skontaktować z Dustinem, ale to też nie wypaliło.

Uderzył mocno pięścią w ścianę. Załamany, usiadł na kanapie i rozmyślał co mogło pójść nie tak. Gdzie w tym momencie może przebywać Steve, gdzie jeszcze nie sprawdził.

Zdruzgotany wstał i zaczął szukać swojego woki toki. Kiedy je znalazł, ustawił na odpowiednie fale, na tych, z których korzysta najczęściej Steve i je włączył. Próbował się z nim skontaktować, jednak przez brak odpowiedzi rzucił nim o kanapę i sam usiadł, nie wiedząc co zrobić dalej.

___________________________________________

Steve nie chciał się poddać. Walił w ściany, krzyczał o pomoc. Nie uzyskał jednak żadnej odpowiedzi. Nie wiedział już co robić.

Wstał z podłogi, na której przed chwilą siedział, twierdząc, że jeszcze jedno przeszukanie pułek nic nikomu nie zrobi, przecież i tak nie miał co robić.

Zaczął od szafy, otworzył główne drzwi i rozglądał się za czymkolwiek. Patrzył po szufladach i innych zakamarkach. Szafa jednak okazała się pusta. Nie było nic także w pojedynczych półkach, tych wiszących, jak i stojących.

Przeszedł do serwantki. Przed otworzeniem drzwiczek, wziął głęboki oddech. Otworzył je. Jego oczom ukazało się woki toki, takie samo którym posługują się do rozmowy w Hawkins.

Szybko wziął je do ręki, bał się, że ono zaraz zniknie. Nie znikło. Ucieszył się ogromnie. Spróbował ustawić fale, miał nadzieję, że ktoś ma ustawione na właśnie tych.

Modlił się w duchu, żeby urządzenie okazało się być z bateriami, które wytrzymają chociaż te 10 minut.

- Halo! Słyszy mnie ktoś!? Haloo! - krzyczał do mikrofonu szatyn. Przez chwilę nie uzyskiwał żadnych odpowiedzi.

- Steve? - można było usłyszeć mocno zaskoczony głos Eddiego.

- Eddie!? Jak dobrze cię słyszeć! - powiedział Steve, z ogromną ulgą w głosie.

- St-eve gdz-ie jesteś? - zapytał Munson. Zaczęło go trochę zacinać, więc młodszy się streszczał.

- Nie wiem, w jakimś pokoju bez drzwi i okien. Vecna mnie znalazł. Wsadził mnie tu i nie mogę wyjść. Przeszukałem cały pokój. Jeśli to ma pomóc, jest pokryty drewnem od środka, ma pare półek, szafę i serwantkę, jest jeszcze dywan w kratę i kanapa. - mówił szybkością zestresowanej Robin szatyn.

- Spr--óbuję co-ś znale---źć. U ci-----ebie wszystko ok? - martwił się starszy, jednak młodszy ledwo go rozumiał.

- Nie jest źle, żyję. - odpowiedział na pytanie.

- Dzi---ęki B--ogu! St-----eve------ sł--- - w tym momencie chłopakowi całkowicie przerwało.

- Eddie? Eddie!? - szatyn darł się do mikrofonu, jednak nic to nie dało. Stracił połączenie, usiadł na podłodze i się skulił. Stwierdził, że może uda mu się przespać, może dostanie coś więcej. Po ostatniej drzemce dostał woki toki, teraz liczył na baterie.

___________________________________________

- Steve! Steve do cholery! - krzyczał załamany Munson. Nie zdawało mu się, rozmawiał z szatynem, on to wiedział.

Nie tracąc ani chwili dłużej, skierował się do domu Robin. Musiła jej wszystko opowiedzieć. Zrobił sobie notatki z tego jak pomieszczenie, w którym się znajduje Steve, wygląda i wybiegł z przyczepy.

Biegł ile sił w nogach, w jednej ręce trzymając woki toki, a w drugiej notatki. Dotarł do domu dziewczyny po około 10 minutach, normalnie biegiem zajmuje mu to ok. 20-stu.

Nie patrząc na nic, wbiegł na posesję i zaczął walić w drzwi. Odczekał chwilę nim dziewczyna mu otworzyła. Nie czekał na jej zaproszenie tylko od razu wszedł do środka.

- Robin! Musimy pogadać. Rozmawiałem ze Steve'em i - nie dokończył, bo przerwała mu Buckley.

- Jeśli chcesz ze mną rozmawiać, to nie o nim. Mam już go po dziurki w nosie. Nie masz lepszych tematów do rozmowy, to wyjdź. - skarciła go Robin i pokazała na koniec drzwi wyjściowe.

- Robin... to twój przyjaciel. - zaczął brunet.

- Eddie... której części nie zrozumiałeś? On mnie już nie obchodzi. Mam go w dupie, rozumiesz? - odpowiedziała zirytowana.

Munson nic nie powiedział tylko wyszedł z domu dziewczyny i poszedł do Dustina. Miał nadzieję, że ten nie będzie miał takiego samego zdania jak Robin.



















===================================

Hej

Trochę krótszy rozdział, ale to mi jako jedyne przyszło do głowy. 😐

Cóż mogę powiedzieć, dziękuję, że to czytacie 😍😍😍

Miłego dnia/Miłej nocy kochani ❤❤❤

Papa

miłość wytrwa wszystko, skarbie /steddieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz