2

190 12 0
                                    

Eddie biegł przed siebie w upside down. Nie patrzył za siebie. Uciekał przed czymś, ale nie wiedział co to. Nagle wszystko co widział stało się czarne.

- Ktoś mnie słyszy!? Pomocy! -krzyczał zdesperowany chłopak. Przeraził się, że tak naprawdę nikt go wtedy nie znalazł, a była to jakaś iluzja. Nie chciał wracać z powrotem do upside down. Nie chciał oglądać tego widoku, przerażał go.

Ruszył w pierwszym lepszym kierunku i tak szedł. Nie wiedział ile. W pewnym momencie zobaczył słabe światło. Przyspieszył kroku, chcąc wyjść z tej pustki. Kiedy jednak wyszedł, znów się załamał. Znowu był w tym cholernym upside down. Jednak coś się teraz zmieniło. Nie wiedził jednak co, ale coś kazało mu iść przed siebie.

Szedł tak i szedł. Po drodze nic narazie nie napotkał. Było aż za spokojnie. Nie podobało mu się to. Był jednak przygotowany na wszystko.

Zaklął pod nosem kiedy zahaczył o coś nogą, co spowodowało upadek na ziemię. Dopiero teraz zobaczył, że jest w tych samych ubraniach, co był w dniu walki z Vecną, jedynie nie miał na sobie swojej kurtki.

- Co tu się dzieje do cholery? -zapytał sam siebie. Nie wiedział co o tym myśleć, to jest jakiś koszmar, znak? Jednak postanowił to zignorować. Wstał i poszedł dalej. Nic szczególnie by się nie zmieniło, szedł by tak sobie dalej, jednak usłyszał kroki po swojej lewej stronie. Wziął jakiś kij z ziemi i ustawił się w takiej pozycji, żeby mógł odepchnąć źródło podejrzanego dźwięku.

Popatrzył na jakąś polanę i to co tam zobaczył go tak bardzo zmartwiło jak za razem ucieszyło. Był to Steve ubrany w kurtkę Munsona. Stał przez chwilę w bezruchu, ale po chwili zaczął biec w jego stronę. Munson także rzucił się w kierunku Harringtona, gdy zobaczył jak wielką ulgę sprawił jego widok na twarzy chłopaka. Biegł tak, ale nagle zaczęło mu się kręcić w głowie i po chwili znowu wszystko stało się czarne.

- STEVE!!!... nie... - powiedział chłopak, kiedy znowu nic nie widział oprócz czerni.

Nagle jego oczy zalało światło lampki nocnej. Usiadł gwałtownie na łóżku, łapiąc powietrze, żeby się uspokoić. Kiedy to nastało spojrzał jedynie na  zegarek. 4:20, nie chciał jeszcze wstawać, więc położył się z powrotem i zasnął.

___________________________________________

Nancy musiała wstać dzisiaj wcześniej do pracy. Nie wyjechała jak zwykle o 9, tylko o 7:30. Ze względu na to, że dziewczyna bardzo lubiła swoją pracę, nie miała nic przeciwko. Jednak największym przeciwnikiem tej sprawy była Robin. Nie chciała tak wcześnie rozstawać się z dziewczyną. Nawet dla niej specjalnie wstała wcześniej tego dnia.

Dziewczyny ostatnio spędzały ze sobą bardzo dużo czasu. Od tej akcji z Vecną nie odstępowały od siebie na chociażby krok. Nie przyjaźniły się długo, ale dla nich to nic nie zmieniało. Bardzo lubiły swoje towarzystwo.

Niestety wszystko co dobre musi się kiedyś skończyć. Kiedy Wheeler ubierała buty, Buckley tylko patrzyła na nią smutnym wzrokiem. Nancy dość szybko to zauważyła i chciała jakoś pocieszyć dziewczynę.

- Dobra Robin, zrobimy tak. - powiedziała dziewczyna patrząc na drugą, wyczekując jakiejś reakcji. - Ty tu zostań jeszcze, bo z tego co widzę to nawet się nie ubrałaś. Zostawię ci klucze, ty się ogarnij, tylko pamiętaj, że mój tata wraca o 10. Jak się wyrobisz i ogarniesz i wogóle, będziesz wychodziła to zamkniesz dom, ok? -zapytała patrząc na nie zmienioną minę przyjaciółki. - Powiedz mi tylko, o której kończysz pracę? - zapytała Wheeler.

- Dzisiaj jestem bez Steve'a, więc o 17. - odpowiedziała lekko zdezorientowana na zadane jej pytanie dziewczyna.

- Świetnie! Jak kończę dzisiaj o 16:30, zdążę wrócić do 17. Odbiorę cię z pracy i przy okazji klucze, co ty na to? - powiedziała starsza.

miłość wytrwa wszystko, skarbie /steddieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz