14

87 7 5
                                    

Steve obudził się, bardzo wypoczęty. Szczerze mówiąc, nie pamiętał kiedy ostatni raz się tak wyspał. Jednak po chwili zrozumiał, że ten cały pokój, w którym się znajdywał, nie był żadnym koszmarem.

Wstał i zaczął się rozglądać po pokoju. Znów wszystko zaczynał przeszukiwać. Mimo wszystko, baterii nie znalazł, był tylko koc. Nie narzekał sobie na koc, bo kiedy spał trochę zmarzł, ale bardziej potrzebował by baterii.

Nic nie zrobił, usiadł wygodnie na kanapie i otulił się kocem. Jedyne o czym marzył w tym momencie to, żeby ktoś go znalazł i wypuścił z tego pokoju. Nie wiedział ile minęło czasu odkąd został uprowadzony.

Chciał pomóc jakoś przyjaciołom, o ile go szukają, ale nie wiedział jak. Po prostu zaczął się sam zastanawiać, gdzie może się znajdować.

Nie pamiętał, żeby jakikolwiek dom miał taki pokój w Hawkins. W pewnym momencie go olśniło, przecież dom Creel'ów miał taki pokój, identyczny. Tyle, że nie myślał, że znajdywał by się w upside down. To by było za proste. Myślał bardziej o wspomnieniach Henry'ego.

Przecież Vecna mógł go uwięzić w jego własnej głowie. Steve bardziej wolałby gdyby to był jego umysł. Z resztą, mógł to sprawdzić.

Usiadł na środku pokoju, po turecku, po czym zaczął myśleć, że obok niego znajduje się Eddie. Steve niestety nie zobaczył chłopaka, ale go usłyszał. Był w stanie usłyszeć jego śmiech, ich konwersacje, które prowadzili między sobą.

Harrington spróbował jeszcze raz. Tym razem także usłyszał długowłosego, ale kiedy otworzył oczy nie był już w pokoju. Wokół niego nie było nic, totalna pustka. Znów słyszał starszego, co dało mu motywację do działania.

Szatyn zaczął biec w kierunku, z którego był w stanie usłyszeć głos swojej miłości. Biegł przed siebie, gdy nagle zobaczył jakąś sylwetkę. Zatrzymał się i przyjrzał się dokładniej, to był Munson, stojący bez koszulki, w luźnych, ciemnych jeansach, tak jak Steve go zapamiętał.

Harrington z szczęścia znów zaczął biec w kierunku, tym razem sylwetki swojego ukochanego. Kiedy już dobiegał, nagle powierzchnia spod jego stóp zniknęła. Spadał w dół, widząc wszystkie chwile z Eddie'm, które przeżył.

Zamknął oczy i pomyślał o tym wszystkim. W sekundzie zaczęły go boleć plecy, na które spadł. Przez ból i nagły upadek chłopak otworzył oczy, żeby znaleźć się w tym samym pokoju co wcześniej.

Tym razem jednak coś się zmieniło. Na wprost kanapy pojawiły się drzwi. Szatyn z desperacji podbiegł do nich i chwycił za klamkę. Drzwi otworzyły się bez większego problemu, a chłopak mógł zobaczyć piwnicę w domu Creel'ów.

Ogromnie szczęśliwy, starał się znaleźć po ciemku wyjście z piwnicy, a kiedy już mu się to udało, wyszedł na ulice Hawkins. Skierował się od razu do przyczepy Munsona. Szatyn nie wiedział co zrobić, podczas drogi pare łez popłynęło mu po twarzy, a z każdym krokiem przyspieszał tempa. Na szczęście była mała szansa, że ktoś go zobaczy, bo był środek nocy.


___________________________________________


Eddie nie mógł spać, patrzył bezmyślnie w sufit rozmyślając o jego ukochanym. Nie mógł uwierzyć, że to jest ten pierwszy raz, kiedy nie może pomóc młodszemu. Obwiniał się za to ogromnie.

Pełen zdziwienia wstał, gdy usłyszał, że ktoś puka do drzwi przyczepy. Podszedł do nich i je otworzył, chcąc, żeby dźwięk ucichł. To kogo zobaczył za drzwiami nim wstrząsnęło. Zapłakany Steve Harrington, którego jeszcze pare godzin temu szukał z Dustinem.

Eddie nie wiedział jak zareagować, po prostu stał. Steve nie czekając długo, podszedł szybko do starszego i wtulił się w niego jak w pluszowego misia.

Munson ułożył swoją dłoń na włosach chłopaka i także wtulił się w niego. Nie mógł uwierzyć, że to się działo naprawdę. Wziął młodszego do środka i zamknął drzwi. Wreszcie odsunęli się lekko od siebie, tak, że teraz patrzyli sobie w oczy.

Starszy wziął twarz młodszego w dłonie, gładząc przy tym policzki chłopakowi i uważnie się mu przyglądając. Nie wytrzymując dłużej, złączył ich usta w krótkim pocałunku. Oparli swoje czoła o siebie i stali tak przez chwilę.

- Gdzieś ty się podziewał, Steve? - zapytał nagle  brunet, za razem przerywając przyjemną ciszę.

- W sumie to ciężko to powiedzieć... Tak jakby zostałem zamknięty we własnej głowię, przez Vecnę. - odpowiedział szatyn, nie patrząc na starszego.

- Jak to w głowie? Jak się z tamtąd wydostałeś? - dopytywał długowłosy, wyraźnie wszystkim zmartwiony.

- Ty mi pomogłeś. - przyznał szatyn,  wreszcie patrząc na bruneta, który nie odwracał od niego wzroku.

- Ja? - zdziwił się Munson.

- Dokładniej wspomnienia z tobą... jakie mam w głowie. - zarumienił się Steve, przypominając sobie obraz chłopaka, jaki wyrwał go z tamtego przeklętego miejsca.

- A jakie masz? - nachylił się starszy, z zadziornym uśmieszkiem na ustach.

- Nie interesuj się. - skarcił go młodszy, ale po chwili zaczął się śmiać. - Możemy iść spać? Wykończyło mnie to wszystko... - zapytał po chwili ciszy.

- Oczywiście - odpowiedział brunet, po czym ucałował czoło szatyna i poszli do pokoju Eddiego.

Steve od razu padł na łóżko, był wyczerpany. Straszy przyglądał się tej sytuacji i stwierdził, że trochę pomoże chłopakowi. Podszedł do niego i ściągnął z niego koszulkę.

Młodszemu zaś to wcale nie przeszkadzało. Zaraz po tym, poczuł uginający się materac, po jego boku. Poczuł silne ręce, oplatające jego talię i przysuwające go bliżej do rozgrzanego ciała starszego.

Młodszy tylko wtulił się bardziej do żywego grzejnika i usnął. Eddie jeszcze chwilę patrzył na słodko śpiącego chłopaka w jego ramionach, ale potem powieki same mu się skleiły.



































===================================

Hej
Wszystko u was dobrze? Jak rozpoczęcie roku? Mam nadzieję, że dobrze.

Tak jak mówiłam, nie wiem co ile będą się pojawiały rozdziały i jak długie będą.

Dziękuję, że to czytacie 🥰🥰🥰

Miłej nocy/ Miłego dnia❤❤❤

Papa


miłość wytrwa wszystko, skarbie /steddieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz