4

182 9 0
                                    

- Steve! Stevie! Nie chowaj się, to ja, Eddie!- można było usłyszeć, chyba w całym upside down, jak Eddie wydziera swoje gardło. Jednak jak Steve'a nie było tak nie ma.

Długowłosy z minuty na minutę bez szatyna zaczynał się coraz bardziej martwić i denerwować. Miał w głowie okropne myśli. Nie chciał, żeby żadna się zilustrowała. Chciał znowu zobaczyć Steve'a. Chciał poczuć jego woń, lepszego narkotyku się nigdzie nie znajdzie, jak twierdził. Myślał tylko co zrobi, jeśli Harrington będzie ranny albo... martwy. Musiał się przygotować na wszystko, prawda?

Chodził tak rozglądając się za zaginionym, aż nagle zobaczył szopę, stojącą na boku, w trudno dostępnym miejscu i mało zauważalnym. Stwierdził, że jest szansa, że młodszy tam siedzi, ukrywając się. Wydawało mu się, że ktoś go woła, mimo że głos wołający go jest tylko w jego głowie i tak poszedł zobaczyć środek szopy.

Szedł szybkim krokiem, uważając na wszystko co jest na drodze. Otworzył drzwi szopy, ale tam nic, oprócz jakiegoś papierka na ziemi. Munson szybko go podniósł i zobaczył instrukcję jak trafić do jeszcze nie znanej mu lokalizacji. Nie miał już nic do stracenia. Ruszył w poszukiwaniu zaznaczonego miejsca, zgodnie z zapisami na kartce.

Miał iść dwadzieścia siedem kroków w lewo, potem trzydzieści dwa kroki na przód, pięć kroków na prawo i osiem na wprost, więc tak poszedł. Zobaczył kolejną szopę, jednak ta była dość bardziej masywna, dodatkowo miała metalowy dach. Nie myśląc wiele wszedł do środka.
To co tam zobaczył, na pewno długo zostanie mu w pamięci.

Śpiący Harrington, wtulony w jego kurtkę. Chwila, czy on płakał!? Z resztą co mu się dziwić. Nagle chłopak zaczął niemiłosiernie płakać i jakby chciał krzyczeć, ale nie mógł.

Munson szybko do niego podbiegł, tak bardzo chciał go w tamtym momencie przytulić. Lekko szturchał chłopaka w ramię dopóki ten się nie obudził, szybko nabierając powietrza i siadając.

- E-eddie? - powiedział szatyn, patrząc na obiekt, który go obudził. Nie mogąc uwierzyć w to, że ktoś go znalazł, dotknął policzka Munsona, na co ten się uśmiechnął i przytulił zszokowanego, a za razem bardzo szczęśliwego chłopaka.

- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że cię widzę! Myślałem, że już nikt po mnie nie przyjdzie. - powiedział cicho, do ucha Munsona Harrington.

- Ja też się cieszę Steve. Twoje kartki dużo pomogły. Bez nich by mi to zdecydowanie dłużej zajęło. - powiedział tak samo cicho jak wcześniej chłopak, którego teraz próbował uspokoić, jeżdżąc mu po plecach ręką.

- Może się z tąd zabierajmy? - zaproponował młodszy, kiedy już trochę opanował emocje.

- To świetny plan. -zaśmiał się lekko Eddie. Wstali i ruszyli w stronę przejścia.

__________________________________________

Wrócili do Hawkins. Wszyscy chcieli witać Harringtona, jednak ten był aktualnie za słaby, co każdy widział. Ostatecznie wyszło na to, że Steve wylądował u Eddiego.

Weszli razem do przyczepy, w której na szczęście nie było nikogo poza nimi. Steve od razu poszedł się kąpać, a Munson myślał wtedy, gdzie by tu położyć chłopaka. Dużo się nacierpiał, więc przystało na łóżko Eddiego. Sam Eddie miał spać na kanapie.

Kiedy Harrington wyszedł z łazienki, wszedł do niej od razu długowłosy, nie spędził tam jednak długo. Szybko ogarnął co miał ogarnąć i wyszedł. Zaczął szukać gościa po przyczepie, ale nie mógł go znaleźć. Ten siedział w kuchni, paląc i popijając wodę.

Eddie kiedy to zobaczył, mimowolnie się uśmiechnął. Steve wyglądał tak pięknie z zamkniętymi oczami z głową przechyloną do tyłu. Munsonowi aż było żal tego psuć, więc póki mógł, cieszył się tym widokiem. Nie nacieszył się jednak długo.

- Na co się tak patrzysz? - zapytał zmęczonym głosem Harrington.

- Na ciebie, przystojniaku, na co innego. - odpowiedział na pytanie brunet, przybliżając się coraz bardziej do swojego gościa.

Steve lekko westchnął. Otworzył oczy i popatrzył w te patrzące na niego. Te piękne oczy, te ręce, o których marzył, kiedy jeszcze był w upside down. Teraz te wszystkie myśli wróciły. Znów zamknął oczy, ale tym razem na krótszą chwilę, bo usłyszał jak Munson powoli wychodzi z kuchni. Nie tracąc ani chwili dłużej, ruszył za nim. Chłopak szedł właśnie w kierunku kanapy.

- Gdzie idziesz? Przecież ty masz swój pokój gdzie indziej. Ja mogę tu spać. - powiedział lekko zakłopotany szatyn.

- Ustępuję ci swojego łóżka. -powiedział długowłosy, już chciał się obracać, kiedy ktoś złapał go za rękę. Tym kimś był nie kto inny jak Steve. Jednak, coś się zmieniło w jego spojrzeniu. Widać było, że zaraz o coś zapyta, tyle, że się wstydzi.

- Ja... chciałem... ty... Ugh, czemu to jest takie trudne!? - skarcił sam siebie na głos. - Chciałem cię zapytać, czy... no wiesz, nie przespałbyś tej nocy... ze mną, tak jakby jeszcze się nie oswoiłem, z tym, że ja tu je- - nie dane mu było skończyć, bo starszy odpowiedział jedynie ok z lekkim uśmiechem, wziął młodszego za rękę i poszli do pokoju bruneta.

Eddie od razu rzucił się na łóżko, robiąc też miejsce dla drugiego chłopaka. Ten od razu się położył obok. Leżeli tak obok siebie, aż w końcu powiedzieli sobie dobranoc i zasnęli.

___________________________________________

- Nance... co ty robisz? - zapytała lekko zmieszana dziewczyna, patrząc na przyjaciółkę, która siedziała na łóżku, nie ruszając się.

Robin podeszła do niej powoli. Dopiero na krótszą odległość zobaczyła, że dziewczyna ma zamknięte oczy. Wystraszyła się, że historia się powtarza.

- Nance? - zaczęła dziewczyna. Podeszła jeszcze bliżej. Kiedy już miała klękać przy przyjaciółce, ta się na nią rzuciła. Zdezorientowana Buckley nie wiedziała co zrobić. Z jednej strony czuła wielką ulgę, a z drugiej chciała ukręcić kark dziewczynie, że ją tak wystraszyła.

- Co tak długo ci zeszło w tej łazience? - zapytała nagle Wheeler z udawaną złością.

- No co mogłam niby robić? Kąpałam się. - próbowała się obronić Robin.

- Przecież żartuję. No dobra... teraz ja idę się kąpać. - powiedziała Nancy, wstając z dziewczyny.

Buckley nie zdążyła nic powiedzieć, usłyszała tylko zamykanie się drzwi od łazienki. Nie miała dużo do roboty, więc otworzyła jej ulubioną pozytywkę. Wsłuchiwała się w muzykę, patrząc przy tym ma kręcącą się figurkę.

Mimo, że dobrze wiedziała, że kiedy Nancy przyjdzie z łazienki i zobaczy, że dziewczyna znowu rusza jej rzeczy, tym bardziej tą pozytywkę, to się nieźle wkurzy. Nie myślała jednak jak narazie na ten temat. Patrzyła na urządzenie grające, przez które myślała tylko o swoim obiekcie westchnień.

Bradzo chciała wyznać dziewczynie co tak naprawdę do niej czuje. Stwiedziła, że spakuje teraz swoje rzeczy i powie jej to dzisiaj. Kiedy je już spakowała, na wypadek, gdyby Wheeler kazała jej wyjść. Idealnie skończyła jak dziewczyna weszła do pokoju.

- Co ty robisz? - zapytała, patrząc zdezorientowana jak Robin wstaje z podłogi od swojej torby.

- Ja... chyba mogę ci powiedzieć kto mi się podoba... - powiedziała dziewczyna, biorąc za rękę Nancy.

Buckley chciała coś powiedzieć, ale nie dała rady. Zbliżyła się lekko, patrząc na usta zszokowanej dziewczyny. Złączyła ich usta w namiętnym, oddającym wszystkie emocje pocałunku. Co prawda z początku Wheeler nie oddawała pocałunku, jednak po niedługiej chwili zaczęła namiętnie i zaborczo oddawać pocałunek.

Odsunęły się od siebie kiedy zabrakło im już powietrza. Dysząc głośno, uśmiechnęły się do siebie. Nancy splotła ich ręce w koszyk, ciągnąc ją na łóżko.

Kiedy stanęły przy rogu łóżku Robin pociągnęła Nancy w taki sposób, że teraz Wheeler leżała teraz na niej. Zasnęły wtulone w siebie.














===================================

Hej
No cóż tu pisać. Dziękuję, że wogóle ktoś to czyta❤❤❤.
Kolejny rozdział za nami, postaram się napisać kolejny w jak najszybszym tempie.

Papa

miłość wytrwa wszystko, skarbie /steddieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz