5

187 11 0
                                    

Steve obudził się pierwszy. To znaczy, budził się pare razy w środku nocy. Bał się strasznie, miał koszmary, bał się, że w pewnym momencie obudzi się w upside down. Największym wybawieniem okazała się wtedy klatka piersiowa Eddiego. Kiedy miał jakieś złe przeczucia, emocje - wtulał się w nią i zaciągał się pięknym zapachem Munsona.

Nie wiedział dlaczego się tak zachowywał. Przecież wolał dziewczyny, jak to możliwe, że nagle wolałby chłopaków? Nigdy nie czuł takiej więzi z kimś. Nigdy nie czuł się tak bezpiecznie w czyjejś obecności.

Mimo małej ilości snu, czuł się coraz lepiej. Może i bał się, że to wszystko jest jakąś fikcją, ale jak narazie wystarczało mu to, że miał przy sobie Munsona. Mógł się w niego wtulać, rozmawiać z nim, niczego więcej nie potrzebował. Potrzebował tylko obecności chłopaka, który tak zamęcił mu w głowie.

Nagle starszy mruknął cicho, przytulając Steve'a jeszcze bardziej do siebie, tak jakby ten był jakimś pluszakiem. Młodszego od razu zaszedł rumieniec, wyglądał chyba wtedy jak burak albo gorzej.

Zerknął na zegarek, który stał na szafce. Była 3:47, nie chciał zasnąć, za bardzo się bał, że straci to wszystko, że straci bruneta. Zamiasy spania miał, dla niego, lepsze zajęcie. Przyglądał się Eddiemu, zachwycając się przy tym jego pięknem. Pare kosmyków spadło mu na czoło, Harrington od razu je odgarnął. Chciał już zabierać rękę, kiedy straszy złapał jego rękę. Splótł ją ze swoją i przytrzymał przy swoich ustach jej zewnętrzną częścią, składając przy tym na niej długi pocałunek.

Mimo dziwnego ruchu, przez który Steve poczuł chyba z tysiąc motyli w brzuchu, straszy nadal spał. Odłożył powoli rękę młodszego, a jego powędrowała na talię szatyna. Sam Harrington przestawał powoli przyswajać informacje, tak bardzo podobał mu się dotyl bruneta, że po prostu się pod nim rozpływał.

Nie chciał tego przerywać pod żadnym pozorem. Chciał tak zostać zawsze, jednak nie pozwoliło mu to powolne budzenie się starszego. Od razu odsunął się od niego, z lekkim grymasem na twarzy.

Munson spojrzał się na zakłopotanego Harringtona pytającym wzrokiem. Podniósł się lekko na łokciach i zerknął na zegarek, który pokazywał 4 nad ranem. Przez jego głowę przelatywały różne pytania, postanowił się dowiedzieć od młodszego pare odpowiedzi.

- Czemu nie śpisz? Coś się stało? - zapytał lekko zachrypniętym głosem Munson, który sprawił, że przez plecy Harringtona przebiegł miły dreszcz. Steve patrząc na wyczekującego odpowiedzi Eddiego, zaczął się zastanawiać nad odpowiedzią.

- Ja... po prostu wybudzam się co jakiś czas, umm... - palnął nagle młodszy.

- Koszmary? - zapytał Munson, nie oczekując tym razem słownej odpowiedzi. Harrington po prostu pokiwał lekko głową. Eddie od razu zareagował, przybliżając się trochę do chłopaka i przytulając go.

Steve prawie się rozkleił, jednak zdołał zahamować łzy, nie było to jednak łatwe, bo same cisnęły mu się do oczu na wspomnienia z upside down.

- Możesz się wypłakać, jeśli potrzebujesz. Ode tego tu jestem, żeby ci pomóc. - powiedział uspokajającym głosem Munson, gładząc ręką po głowie chłopaka.

Słysząc to, szatyn po prostu wybuchł płaczem. Powstrzymywał się już zbyt długo. Tłumił w sobie tyle emocji, że powoli nie dawał sobie z nimi rady. Wyrzucenie ich z siebie było pomocne, ale nie chciał jednak, żeby Munson widział go w takim stanie, co brunet zauważył.

- Wszystko jest dobrze, nie pozwolę, żebyś tam wrócił. - zapewnił go jedynie starszy. Nie miał zamiaru pospieszać chłopaka. Wiedział, że jak będzie już po wszystkim, to przestanie.

miłość wytrwa wszystko, skarbie /steddieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz