XVII

490 36 4
                                    

- Więc - spytałem, kiedy już dłuższą chwilę byliśmy sami? - Niech pan tego nie układa, tylko zwyczajnie powie.

- Widziałem rany. Masz je na całym ciele. Wiem, że byłeś trenowany. Lizzie też. Umiecie walczyć, macie moce. Sprawdziłem Was. Furemu średnio tym razem wyszło zatajanie danych. Dowiedziałem się w końcu jakim cudem tak świetnie Ci idzie w walce. To... Nie umiem sobie wyobrazić co Wam robili, ani nie mogę poczuć tego co czujesz, ale chciałbym żebyś wiedział, że w razie czego tu jestem. Jak nie ja to jest Bucky, z którym, jak zakładam, będzie Ci łatwiej rozmawiać niż z osobą kompletnie nie w temacie - pan Stark na chwilę wstał, odwrócił się i przetarł twarz dłońmi. - Peter... Ja... Wiem też o tym, że Cię wykorzystali. Nie mieści mi się to w głowie i przepraszam, że Ci to teraz przypominam. To... Nie był dobry pomysł. Ja zwyczajnie nie mogę pojąć jak można zrobić taką krzywdę dzieciom. Zresztą komukolwiek. I... Kurwa... Weź czasami rozmawiaj ze mną, proszę...

Oczy mi się zaszkliły. Jestem dupkiem i wielkim kretynem. Nie doceniam faktu, że mam drugą szansę.

Podszedłem do pana Starka, stanąłem naprzeciw Niego i... Zwyczajnie Go przytuliłem. A On to odwzajemnił. Co prawda przez chwilę się wahał (a ta chwila, trzeba przyznać, wydawała się wiecznością), ale to zrobił.

Widziałem już wiele razy jak dobrą relację ma z Lizzie. Jak potrafią znaleźć temat do rozmowy, nawet o jakiś błachostkach. A my? Ciągle się mijamy, bo trzymam Go z dala od siebie. A On przecież próbuje. Tylko ja nie potrafiłem spojrzeć na to inaczej.

Po policzkach zaczęły płynąć mi łzy, a pan Stark prawdopodobnie poczuł to na swojej koszulce, bo przytulił mnie mocniej.

Usłyszałem otwieranie drzwi i powoli się odsunąłem od pana Starka. W progu stał pan Thor i prawdopodobnie czekał na to, żeby coś powiedzieć. Ja odwróciłem się tyłem do wejścia i przetarłem łzy, a pan Stark zaczął już z Nim rozmawiać.

- No co tam, Thor?

- Loki już przybył do Wieży. Trzeba odesłać straże, a na chwilę obecną tą władzę posiadasz tylko Ty.

- A pan nie jest czasem księciem - spytałem zdziwiony, właściwie jednocześnie się do Nich odwracając?

- Jestem, ale Stark jest odpowiedzialny za Lokiego i za wszystko, co zrobi. I mów mi Thor.

- A, okej.

- Z tym „mów mi Thor może być ciężko" - zaśmiał się pan Stark, po czym zwrócił się do mnie. - Przyjdę jak to ogarnę, okej? Masz leżeć. Nie próbuj wstawać.

- Mhm...

Pan Stark z panem Thorem wyszli z pomieszczenia, a ja naprawdę próbowałem zwyczajnie leżeć, ale patrzenie się w biały sufit nie było szczytem moich możliwości nawet jak na ten stan.

Westchnąłem ciężko i starałem się znowu przyzwyczaić do ciszy równomiernie przerywanej pikaniem kardiomonitora.

Nienawidzę szpitali. A ten tutaj tak wygląda.

Próbowałem leżeć, naprawdę. Ale to trwało za długo. Zbyt długo „to ogarniał".

Odczepiłem kroplówkę, wstałem i od razu podszedłem do mojej karty pacjenta, którą prawdopodobnie wypełniał pan Bruce.

Imię: Peter Parker
Lat: 15
Opiekunowie: Anthony Edward Stark

Dobra... Mniejsza z tym. Nie to mnie interesuje.

Rozpoznane choroby: Anemia, Wstrząs mózgu - pourazowe

Teraz to mi na pewno pobrali krew. Jakby mi było mało problemów.

Przecież przeżyję z niedoborem pieprzonego żelaza.

- Peter, jest jeszcze coś, o czym chciałem z Tobą porozmawiać - pan Stark z impetem wszedł do pomieszczenia. - Miałeś leżeć... I po co do tego patrzysz?

- Bo chcę wiedzieć co mi jest? Nie jest to logiczne?

- No i po co ten ton?

- O czym chce pan porozmawiać - westchnąłem, kiedy pan Stark wyjął mi kartę z rąk i pokierował w stronę łóżka?

- Usiądź - zaczął kontynuować, a sam usiadł na krześle obok, uprzednio je obracając... - Pominę fakt, że Twoje całe ciało jest we wszelkiego rodzaju bliznach i ranach, ale jest jeszcze coś. Mógłbyś... Wyciągnąć na chwilę ręce i pokazać nagdarstki? Wiesz, o co mi chodzi.

- Nie ma takiej konieczności - wszelkie emocje zeszły mi z twarzy, żeby z nimi w tym momencie nie przesadzić. Problem w tym, że On wie. Inaczej by nie pytał.

- Tak myślałem. Są lepsze sposoby niż picie i cięcie się. Naprawdę.

- Czy... Ten Loki... Ma nadal moce - dobra czas rozpocząć fazę pierwszą skutecznej zmiany tematu?

- Dzisiaj został ich pozbawiony, więc nic Ci nie zrobi.

- Nie, o to chodzi...

- Myślisz, że Loki mógł być tym dublikatem Buckego, z którym rozmawialiśmy?

- Skoro nie był to Bucky, a On mi nie wygląda na taką osobę, która sobie żartuje, to uważam to za prawdopodobne. Z tym, że w tym momencie Loki nie robi się taki straszny jak wszyscy mówią.

- Albo robi się taki cwany jak wszyscy mówią. A właściwie to On. Jak to było? „Król kłamstw"?

- Bóg kłamstw - poprawiłem.

- No. Coś takiego. W każdym razie. Może i dobra teoria, ale tak jak mówiłem został pozbawiony mocy.

- Ale dzisiaj. A to się nie wydarzyło dzisiaj.

- Trafna uwaga - stwierdził pan Stark. Z tym, że bez sensu to rozgrzebywać, skoro nie ma szans, że to się powtórzy. A tak poza tym to nie zmieniaj tematu. Załatwimy to szybko i będzie po problemie.

Zaśmiałem się szczerze na te słowa, ale gdy zobaczyłem minę pana Starka zrozumiałem, że On mówi poważnie.

- Nie będzie po problemie. Ja żyję z tym codziennie. Groziłem Friday, że przestanie funkcjonować jak Ci kiedykolwiek powie, że miałem jakiś pieprzony koszmar. Widziałem dużo śmierci moich bliskich i osób, które były mi kompletnie obce, a musiałem im wpakować kulkę w łeb. Pamiętam każdy trening w Hydrze, każdą karę, każdą rodzinę, u której byłem. Tego się nie da zapomnieć. Nie wystarczy tylko pójść do lustra i powiedzieć sobie, że będzie lepiej, bo to gówno da. To wszystko co zdążyłem już przeżyć, będzie się za mną ciągnąć do końca. I żyję z tą świadomością. Zresztą... Co ja gadam? Gdyby nie Lizzie, to już dawno sam bym to wszystko skończył.

- Idąc samemu na Hydrę? Niezbyt mądre.

- Jest inny sposób. Jakbym umarł, to nie miałbym już kogo ranić. Dopiero wtedy byłoby po problemie.

Lost | irondad | złσ∂zιєנкα мαяzєńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz