XXXVII

312 22 1
                                    

Przez dłuższą chwilę wpatrywałem się w ekran telefonu.

Pan Stark by mnie chyba zabił, gdybym się zgodził. Ale w końcu mam wakacje, jestem prawie pełnoletni i w zasadzie to rzadko kiedy wie, o tym gdzie jestem i co robię. Co nie zmienia faktu, że prawdopodobnie nie jestem na to w zbyt dobrym w stanie psychicznym. „Nie jestem w zbyt dobrym stanie psychicznym, żeby się spotkać ze starym przyjacielem." Jak to w ogóle brzmi? Musiałem być naprawdę beznadziejnym przyjacielem.

Wiedziałem, że jeżeli znowu odmówię, to tym razem Ned odpuści. Przestanie szukać kontaktu, bo będzie myślał, że po prostu nie chcę się już z Nim kompletnie zadawać. A wcale tak nie jest.

Standardowo z zamyślenia wyrwało mnie stukanie do drzwi, a zaraz potem ich otwieranie. Doskonale wiedziałem kto wejdzie, ale mimo wszystko spojrzałem na pana Starka.

- Jak się czujesz - spytał zamykając za sobą drzwi?

- Żyję.

- To nie opisuje tego, jak się czujesz. Może inaczej...

- Dziękuję.

- Co - pan Stark spytał wyraźnie zbity z tropu?

- No, dziękuję. Nie każdemu chciałoby się ze mną siedzieć w takim momencie...

- Peter...

- Ja chciałem tylko powiedzieć, że to doceniam. Powtarzam się, wiem, ale naprawdę to doceniam.

- Peter, nie musisz dziękować, nie zamierzam przechodzić obok, kiedy któreś z Was cierpi.

- Nie o to chodzi... - powiedziałem ciszej do siebie, ale chwilę później przekonałem się, że niewiele to dało.

- A o co?

- Nieważne, dobra...

- Peter.

- Nie, serio, wszystko okej - przekonywałem pana Starka, jednocześnie wstając.

- Powiedz, proszę. Nie urazisz mnie, a może Ci w czymś pomogę. Po prostu powiedz i zobaczymy co dalej.

- Nie, ja po prostu...

- No?

- Ja po prostu nie chcę, żeby coś Ci się stało, okej - powiedziałem jednocześnie z powrotem podnosząc się z łóżka? - Komukolwiek z Was. Ja wiem, że to podchodzi już pod jakąś paranoję, ale narażam Was na wszelkie możliwe sposoby, a nie potrafię trzymać na dystans Lizzie, Ciebie, czy Buckego. Ciężko jest utrzymać jakiś balans między posiadaniem jakiejkolwiek relacji i kompletnemu trzymaniu się z dala od osób, na których mi zależy. Shuri... Pomagała mi potwierdzić albo zaprzeczyć fakt, że na sto procent MJ żyje. Żyje, ale to wszystko by się nie stało, gdyby nie zadawała się ze mną. Pani Lauren też mogłaby żyć. Tak samo moja ciocia, wujek... Nie wspominam już o agentach S.H.I.E.L.D., bo Nick zapłacił życiami naprawdę wielu żołnierzy w mojej sprawie. A teraz jeszcze napisał do mnie Ned i nie mam kompletnie pojęcia, co mam zrobić, bo ja naprawdę potrzebuję dnia wolnego od mojego zjebanego umysłu. Przecież jak powiem, że nie mogę się spotkać, bo nie jestem w stanie, to zabrzmi jak kolejna żałosna wymówka. Z drugiej strony nawet jakbym poszedł, to jaką mam gwarancję, że coś się jeszcze Jemu potem nie stanie? On nie ma żadnych supermocy ani superzbroi. Jeśli cokolwiek Mu się stanie, to ja sobie tego nie wybaczę i boję się co mogłoby się po tym stać. Potrzebuję czasu... Po prostu czasu, żeby jakoś to przetrwać, ale wszystko się zaraz zacznie jeszcze bardziej nawarstwiać i komplikować. A ja naprawdę nie mam na to siły. Nie chcę być po raz kolejny ciągany po komisariatach, żeby opowiadać w kółko tą samą historię, o tym co robiłem i co czułem w związku z czyjąś śmiercią. Mam tego dość. A to się znowu dzieje. Przez chwilę było stabilnie, a teraz znowu wszystko zaczyna się rozpadać. Ja już po prostu nie chcę, tato. Nie wytrzymam tego.

Spojrzałem w końcu w oczy panu Starkowi i przez krótką chwilę zobaczyłem w nich to poczucie beznadziei, bólu i współczucia, a jednocześnie pewnego rodzaju dumę, która nie wiem skąd się tam wzięła, bo nie za bardzo pamiętałem, co dokładnie mówiłem w swojej ostatniej wypowiedzi.

- Do momentu, w którym nie zabijesz nikogo z własnej woli, dla mnie nie jesteś za to wszystko odpowiedzialny. Co do Neda... Będąc Spidermanem już bardzo Go narażasz i On jest tego świadomy. W mojej ocenie powinieneś zacząć wychodzić do ludzi, ale jeśli nie jesteś na siłach to myślę, że Ned to zrozumie, jeśli potem Mu to wytłumaczysz. Każdy czasem potrzebuje dnia w samotności, ale uwierz mi, przerabiałem odcinanie się od wszystkich i to naprawdę mało daje, bo jeśli ktoś już wiedział, że Ci na nich zależy i chce ich skrzywdzić to doskonale wie, w jaki sposób to zrobić i nawet jeśli się od nich odetniesz to nie zawacha się tego zrobić, bo wie, że to Cię zaboli. Pomijam fakt, że niektórzy to mogą po prostu zrobić dla jakiejś chorej satysfakcji. Wiesz, że tu w razie czego jestem, więc jeśli czegokolwiek byś potrzebował albo miał wątpliwości to powtórzę to po raz któryś - ja tu jestem. Wystarczy podejść, albo nawet nie, bo zawołasz Friday i ja podejdę. Jak nie ja, to masz spory wybór w Wieży. Jeśli tylko poprosisz, to ktoś Ci zawsze pomoże - próbowałem przeanalizować słowa pana Starka i rzeczywiście byłem Mu wdzięczny. Może mówi tak tylko, żebym nie wyglądał na bardziej załamanego niż jestem, ale i tak byłem za to wdzięczny. - I chciałem jeszcze powiedzieć, że cieszy mnie fakt, że nazwałeś mnie „tatą". Naprawdę.

Po raz kolejny zastanowiłem się nad swoją poprzednią wypowiedzią, a potem nad słowami pana Starka.

- Jeśli masz ochotę się spotkać z Nedem, to pozostawiam Tobie tę decyzję. Byłbym wdzięczny tylko za to, że jeśli chciałbyś gdzieś wyjść to dałbyś mi, o tym znać, żebym nie musiał się martwić, okej?

Kiwnąłem głową, a pan Stark wstał i wyszedł z pomieszczenia, wcześniej jeszcze raz zapewniając mnie, że gdybym czegoś potrzebował to mogę na Niego liczyć.

Chwilę później napisałem Nedowi, że możemy się spotkać, ale gdyby dał mi chwilę to byłoby super.

Lost | irondad | złσ∂zιєנкα мαяzєńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz