XL

492 33 19
                                    

- Mogłeś mnie nie ratować - stwierdziłem otwarcie do Nicka.

- Każdy ma gorszy okres. Masz jeszcze sporo życia przed sobą. Poza tym jesteś już pełnoletni, do niczego Cię nie zmuszam.

- Nie powiedziałem, że mnie zmuszasz. Powiedziałem, że chcę być martwy, a nawet to mi nie może być dane. Bawimy się w pieprzonego Wokulskiego i Wysockiego? Fury, słuchaj, zawsze mi pomagałeś, jesteś dla mnie jak rodzina, ale już drugi raz przeszkodziłeś mi w skończeniu ze sobą, a teraz cały czas łazisz za mną.

- Bo masz kurwa szesnaście lat, a to nie jest wiek na umieranie.

- Umierają młodsi.

- Ale zrozum, że nie tylko mnie na Tobie zależy.

- Tak? To świetnie, szkoda tylko, że nikt oprócz Ciebie nie wie, że jeszcze nie jestem martwy, bo ktoś nie miał co robić. Strzeliłem do siebie, spadłem z nie wiem którego piętra, wcześniej nabrałem się takiej ilości różnych tabletek, że już dawno powinienem leżeć w grobie, a tymczasem oglądam się w telewizji. Przecież jak ktoś mnie pozna to będzie koniec. Mieliśmy tylko rozbrajać Hydrę. Bez świadków.

- No i to robimy.

- Raczej świadkowie są, skoro nawet ta durna telewizja zaczyna powoli ogarniać co się dzieje.

- A może czas się ujawnić? Nie sądzisz, że lepiej będziesz się czuć, gdy Ci, na którym Ci zależy będą wiedzieć, o tym, że jesteś cały?

- Nie rozumiesz... Ja nie zniosę tego wzroku, tych pytań, tego zawodu. Miałem umrzeć, miałem wszystko zaplanowane: walczyć do końca a potem w spokoju odejść, ale jak zwykle wszystko poszło się jebać.

- Skończyliśmy rozbrajać Hydrę. Wszyscy albo są martwi, albo siedzą, albo zostali uwolnieni dzięki wakandyjczykom. Dzięki Tobie. Teraz zostaje już tylko sprawa tego, co Ty zamierzasz zrobić z tym, że żyjesz i masz się dobrze.

- Z tym, że mam się dobrze, to bym uważał.

- Nie przesadzaj. Tak źle Ci ze mną nie jest.

- Potrzebuję po prostu odpocząć. Za życia mi się to nie uda.

- A ja nie chciałbym, żeby coś Ci się stało - po tym zdaniu telefon Furego zadzwonił. - Zgadnij kto. Anthony Edward Stark. Słucham Cię, Tony, bardzo uważnie.

- Ty, sukinsynie.

- Co zrobiłem? Dlaczego od razu z taką agresją?

- Wiedziałeś, że Peter żyje. Bo On żyje i albo pracuje dla Ciebie, albo przeciwko Tobie. Pytanie tylko, jak bardzo to wszystko zatajałeś. Nie wywiniesz się z tego.

- Tony, to zabrzmi naprawdę beznadziejnie, ale mylisz się. Nic mi nie wiadomo, o tym, że Peter żyje. Myślałem, że już to przerobiliśmy.

Dalej nie słuchałem. Po prostu wyszedłem z pomieszczenia. Nick próbował mnie jeszcze zatrzymywać, ale na próżno. Chcąc, nie chcąc dotarłem w pewnym momencie pod Stark Tower. Przystanąłem na moment i zastanawiałem się co zrobić. Fury mnie chronił i za to oberwał, a pan Stark... Tony... Tato brzmiał jakby miał Go zaraz rozerwać na strzępy, byleby poznać prawdę.

Zdecydowałem się, że Mu to ułatwię. Wszedłem do Wieży z kapturem na głowie, przełknąłem koło nowej recepcjonistki i pojechałem windą na piętro mieszkalne.

Z początku nie spotkałem nikogo znajomego, ale słyszałem rozmowy dobiegające z kuchni, więc tam też się udałem. Przez chwilę stałem niezauważony w progu i słuchałem Ich kłótni. Ale dłużej nie mogłem. Wiedziałem, że ja byłem jej powodem.

Wszedłem do środka i zwróciłem na siebie uwagę pana Clinta, który jednocześnie urwał swoją wypowiedź w środku zdania.

- Albo mam jakieś zwidy, albo właśnie tu stoi Peter.

Pokręciłem głową i uśmiechnąłem się. Może nie nienawidzą mnie aż tak? Parę sekund później w moją stronę odwrócił się pan Stark. Zaczął powoli iść w moją stronę i z zaszklonymi oczami podszedł do mnie i mocno przytulił.

- Tęskniłem. Bardzo - powiedziałem i poczułem jak po moich policzkach zaczynają cieknąć łzy. Na swoim t-shircie poczułem, że nie byłem jedyną osobą, której się to zdarzyło w tej chwili.

Po względnym ochłonięciu padło pytanie o to, co się w ogóle w wydarzyło. Opowiedziałem prawdę. Chciałem umrzeć, ale uratował mnie nasz wspólny przyjaciel. Gdy wszyscy myśleli, że nie żyję i mają mnie z głowy, ja zająłem się domykaniem spraw, które zdążyły już zniszczyć życie mi i wielu innym osobom. Aż w końcu doszedłem do chwili teraźniejszej. Do tego, że mogłem wreszcie żyć dalej ze szczerym uśmiechem i przynajmniej częściowym brakiem poczucia, że jestem odpowiedzialny za to, co może się komuś stać z mojej winy. W taki sposób wróciłem do swojej specyficznej rodziny i mogłem iść dalej razem z Nimi. Dopiero teraz zrozumiałem, że to wszystko, czego się wypierałem przez te lata, a dał mi to pan Stark, było mi potrzebne do tego, żeby zacząć żyć z pewnego rodzaju czystym sumieniem. I teraz byłem naprawdę szczęśliwy.

Lost | irondad | złσ∂zιєנкα мαяzєńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz