Rozdział 37

68 6 0
                                    

– Lia musisz ochłonąć inaczej kogoś zabijesz. - przestrzegła mnie zdenerwowana Lucy.

– Ona mówi na serio? - powiedział San półszeptem do Mei, ale ja zdołałam to usłyszeć.

– Tak ona mówi na poważnie. Lia tak ma gdy rozpoczyna rozmowę o tym całym wydarzeniu. Bardzo to przeżyła.. - wytłumaczyła mu dziewczyna cały czas mnie obserwując, a ja ją tylko ukradkiem słuchałam.

– Witam was wszystkich! - nagle usłyszeliśmy Jake'a brata Lucy. Nie spodziewałam się, że on tu przyjdzie.

– Co ty tu robisz? - spytała ze zdziwieniem jego siostra.

– Skoro wyszła na jaw moja współpraca z Ateez to chyba mogę was trenować, prawda? - zaśmiał się trochę dziwnie jak na niego. Tak jakby uważał się za króla.

– Nie, nie możesz. - warknęła w jego stronę Candy.

– Dlaczego? - zachowywał się jakby był na haju, albo coś.

– Bo nikt Cię tu nie chcę. - powiedziałam zła.

– Ciebie tym bardziej. - odpowiedział, a ja byłam jeszcze bardziej zszokowana jego zachowaniem. - Szkoda, że nie zadali Ci mocniejszego bólu, bo może byś była bardziej uległa.

– Co żeś kutafonie powiedział?! - Wooyoung podszedł do niego wściekły.

– O czyli sunia znalazła swojego właściciela? - zaśmiał się, a Jung dał mu za to w pysk prawym sierpowym.

– Lucy mogę? - spytałam odwracając się w stronę siostry Jake'a.

– A proszę Cię bardzo. Z tego co widzę to przestał być normalny. - westchnęła i pokazała dłonią na starszego.

– Słuchaj no. - kucnęłam przy leżącym na ziemi Jaku. - Jeszcze raz tak powiesz, a urwę cały twój zasrany patyk, żebyś więcej nim nie myślał. - szepnęłam mu do ucha z cwanym uśmieszkiem.

– A ja kiedyś wyrwę Ci twoje bezsensowne serce, którego i tak nie masz, bo wiadomo jak potraktowałaś rodziców. - wyprowadził mnie ostatnim zdaniem z równowagi. Nie mam pojęcia skąd wiedział o tamtym dniu, ale to się nie skończy dla niego dobrze.

Nagle wstałam od chłopaka i już chciałam odejść ale kopnęłam go w brzuch i ponownie do niego kucnęłam i złapałam go za szyję.

– Jestem ciekawa, czy chcesz żeby twoja siostra zobaczyła jak bardzo żałosny jesteś w tej chwili. Wiem o twoim lęku przed psami. Co powiesz o wsadzenie Cię do klatki z trzema groźnymi buldogami?- mówiłam to jak najbardziej poważnie, uważnie mu się przyglądając.

– Wal się. - tylko tyle odpowiedział i się zaśmiał. - Myślisz, że pracowałem dla ciebie, albo dla Ateez? Pracowałem dla Mamamoo.. Nawet nie wiesz do czego one są zdolne. - powiedział szeptem, abym tylko ja to usłyszała.

– Lucy.. Będziesz bardzo cierpieć jak zabije twojego brata? - odwróciłam się do niej, a wszyscy wraz ze mną spojrzeli na dziewczynę.

– Wiesz co.. Z tego co mi się wydaje wcale nie był po naszej stronie.. - wydawała się na wściekłą, ale też w jakimś stopniu cierpiała, że jej jedyny brat będzie musiał zginąć.

– Dobrze. - wstałam z ziemi, wzięłam pierwszy lepszy naostrzony kij i podeszłam do Jake'a. - Lucy zamknij oczy. - ostrzegłam ją, a gdy ta wtuliła się w Hongjoonga, ja bardzo szybko i zwinnie wbiłam kij w szyje Jake'a. W taki sposób pozbywamy się szpiegów. Nie ważne, czy to nasza rodzina, czy też nie. Zdrajca zawsze pozostanie zdrajcą.

– To było konieczne? - patrzył z miną obrzydzenia na umierającego powoli chłopaka Mingi.

– Pamiętaj jedno... Zdrajca zawsze pozostanie zdrajcą. Trening może przełóżmy na jutro. Dzisiaj odpocznijmy po tej sytuacji. - zaproponowałam i wyjęłam jeszcze nie wyciągnięty kij z szyi Jake'a. 

Mafia World ~ Ateez ~ Jung Wooyoung  | ZAKOŃCZONE |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz